"Polska armia silniejsza od niemieckiej"? To fałszywa informacja, w dodatku stara
Prezydent Andrzej Duda namawia do wspólnej walki z fake newsami. W ramach tego opiszemy, jak prawicowa część mediów i internetu zachwyciła się rankingiem pozycji militarnej, w którym rzekomo Wojsko Polskie jest potężniejsze od Bundeswehry. Przy okazji połączono to z wizytą Donalda Trumpa. Problem w tym, że to informacja sprzed dwóch lat, a metodologia rankingu jest mocno dyskusyjna.
"Według szwajcarskiego banku Credit Suisse, polskie siły zbrojne są potężniejsze niż armia niemiecka. Po wczorajszych słowach Trumpa o Polsce na pewno jeszcze wzmocniliśmy nasza pozycję!" - nie kryje radości ta mniejsza z rządowych telewizji, czyli Republika. Opisuje ranking przygotowany przez analityków z Credit Suisse, w którym polska armia została sklasyfikowana oczko wyżej niż niemiecka.
Tego o Antonim Macierewiczu mogłeś nie wiedzieć
Źródło? Portal "Mały Dziennik", założony kilka miesięcy temu przez Tomasza Terlikowskiego, do niedawna naczelnego TV Republika. Niewielki serwis opisuje sprawę z nieco mniejszym hurraoptymizmem. Ale w polu "źródło" pusto. Poprosiliśmy redakcję o podanie artykułów, na których opierali się przygotowując tekst. Autor odpisał nam, że powołał się na ten tekst Kresy.pl. - Na chwilę obecną link jest chyba nieaktywny, ale jeszcze wczoraj działał. Niestety przeoczyłem datę powstania tego artykułu i popełniłem błąd publikując go jako informacje aktualne - napisał. U nas link działa, a data publikacji to 6 października 2015 roku.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tekst (tę bardziej ekstatyczną wersję, czyli z portalu TV Republiki) udostępniają w swoich mediach społecznościowych prawicowi komentatorzy i zwolennicy PiS. Problem w tym, że to fake news. I to podwójny. Po pierwsze dlatego, że ranking pochodzi z 2015 roku, jest więc nieaktualny. To tak, jakby przygotowywać ranking największych państw świata na podstawie danych z 1930 roku.
News z wąsami
Badanie działu analiz banku Credit Suisse pojawiło się we wrześniu 2015 roku, można je znaleźć tutaj. Pod koniec miesiąca opisał je amerykański serwis Business Insider, a za nim tydzień później polski prawicowy serwis Polonia Christiana 24.
Ale mamy 2017 rok. Jednak wszelkie próby wyszukania nowej wersji rankingu kończą się porażką: nie ma ich ani na stronach Credit Suisse, ani w serwisach internetowych renomowanych mediów. 1 czerwca 2017 roku omówienie nowego raportu znalazło się na portalu GrinbergNews. Ale to jedyne źródło. Bo od 2015 roku Credit Suisse nie aktualizowało rankingu.
Nieważne, że grat
Aktualny ranking przygotowuje portal GlobalFirepower.com. Jak deklarują, jest on oparty na 50 zmiennych. Ale w nim Niemcy są na 9. miejscu, a Polska na 19. Problem w tym, że nie wiadomo jaka organizacja stoi za GlobalFirepower.com, powołanie się na Credit Suisse robi znacznie większe wrażenie.
Pomimo tego ranking przygotowany przez mało znany portal wydaje się lepiej oddawać rzeczywistość, niż zestawienie opracowane przez szwajcarskich bankierów. Bo kryteria, które przyjęli są dość osobliwe. Tylko 5 proc. całościowej oceny jest uzależnione od liczby żołnierzy, kolejne 10 proc. od liczby czołgów, 15 proc. od liczby helikopterów, 20 proc. - samolotów, a po 25 proc. od liczby lotniskowców i okrętów podwodnych.
Autorzy opracowania kompletnie nie wzięli pod uwagę wydatków na armię w liczbach bezwzględnych (nie jako procent PKB), a to ważny czynnik. Całkowite pominięcie parametrów jakościowych sprawia, że wygrywamy z Niemcami w kategorii okrętów podwodnych, bo Polska ma ich 5, a nasi zachodni sąsiedzi tylko 4. Ale ich jednostki weszły do służby w 2005 roku, a nasze pamiętają jeszcze poprzednie tysiąclecie: ORP Orzeł wszedł do służby w 1986 roku, a pozostałe cztery pływają od połowy lat 60. (dostaliśmy je w spadku po Norwegach).
Trudno więc uznać ten ranking za oddający rzeczywistą pozycję poszczególnych armii. Nie mówiąc już o tym, że nagle część mediów zaczyna żyć starym newsem.