Polska armia na miarę XXI wieku
To nie "Matrix" ani "Gwiezdne Wojny". Tak ćwiczą dziś pierwsi żołnierze zawodowi w Polsce. Na specjalnym supernowoczesnym symulatorze pola walki w Świętoszowie strzelają do wirtualnych wrogów i chowają się przed ogniem wroga.
W jednej chwili mogą znaleźć się na pustyni albo w środku miasta. W nocy, w śnieżnej zawiei lub oślepiającym słońcu. To jak gra komputerowa, tyle że nasze zuchy w mundurach trenują tu prawdziwą walkę o prawdziwe życie.
– To poligon. Trzeba ustawić wszystkie parametry jak na polu walki. Np. celując, musimy wziąć pod uwagę siłę wiatru, deszcz czy śnieg – tłumaczy starszy szeregowy Gabriel Jagodziński (28 l.), który podczas tych wirtualnych ćwiczeń strzelał z... granatnika. Bo symulator Śnieżnik, w 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, to profesjonalna zabawka dla dużych chłopców.
Tu nie ma plastikowych atrap, tylko prawdziwa broń, od pistoletów po wyrzutnie rakiet. Potężne głośniki emitują realistyczne odgłosy wybuchów, terkot czołgów, pikujące samoloty... Każdy strzał ma swój efekt na ekranie w postaci wybuchających czołgów, przewracających się wrogów czy zniszczonych domów. Ale ćwiczący też musi uważać na ogień przeciwnika. Jeśli nie uchyli się na czas, specjalne czujniki to wychwycą i zostanie „zabity”.
Żołnierze ze Świętoszowa jako jedyni w kraju mają taki symulator. Tak w XXI wieku szkoli się w Polsce armię zawodową. – Chcemy mieć profesjonalne, skuteczne wojsko. Najlepiej wyszkoleni pojadą na misje – mówi gen. Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego.
A młodzi Polacy, którzy właśnie wstępują jako pierwsi do armii zawodowej, nie kryją, że ich celem są zagraniczne wyjazdy. – Chcę jechać do Afganistanu – mówi hardo szeregowa Małgorzata Saadou, bo wśród ochotników są też dziewczyny.
Czytaj więcej w Fakcie: Kopałem swój grób