"Polscy żołnierze strzelali bez powodu"
Otwarcie ognia w kierunku wioski Nangar Khel było nieuzasadnione - powiedzieli byli członkowie komisji badającej zdarzenie, którzy zeznawali jako świadkowie w procesie żołnierzy oskarżonych o zabójstwo cywilów w Afganistanie.
Major z Dowództwa Operacyjnego, który uczestniczył w oględzinach miejsca i spotkaniach z mieszkańcami ostrzelanej wnioski, powiedział, że komisja nie znalazła uzasadnienia dla otwarcia ognia. Jego zdaniem ostrzał z moździerzy czterech podejrzanych mężczyzn, którzy nie prowadzili działań ofensywnych, naruszył zasadę proporcjonalności. Zaznaczył, że ostrzał kłócił się też z zasadą unikania zniszczeń.
Świadek zeznał również, że z miejsca prowadzenia ognia nie było widać - bez urządzeń celowniczych - ludzi w osadzie. Pytany przez jednego z oskarżonych major powiedział, że słyszał o zasadzce na amerykański pluton w okolicy Nangar Khel, ale nie wie, by ostrzelano tam także amerykańskie śmigłowce.
O wniosku dotyczącym bezzasadności użycia broni mówił też podpułkownik ze Służby Wywiadu Wojskowego. Analizował on wpływ ostrzału wioski na stosunek miejscowej ludności do polskich żołnierzy. Jak powiedział, analiza wykazała, że nie było takiego wpływu, chociaż nie wykluczono ryzyka zemsty rodowej ze strony rodzin ofiar, np. przez atak samobójczy.
Na brak uzasadnienia otwarcia ognia wskazywał też podpułkownik ze Sztabu Generalnego, którego dowódca kontyngentu wyznaczył na przewodniczącego komisji. Ponieważ jego zeznania dotyczyły zastrzeżonego protokołu prac komisji, sąd utajnił część rozprawy.
Zeznania następnych świadków, wśród nich dowódcy operacyjnego sił zbrojnych gen. broni Bronisława Kwiatkowskiego, Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zaplanował na środę.
Wskutek ostrzału z moździerza i wielkokalibrowego karabinu maszynowego w sierpniu 2007 z rąk polskich żołnierzy w okolicy wioski Nangar Khel w Afganistanie zginęło na miejscu sześć osób - dwie kobiety, mężczyzna i troje dzieci. Trzy osoby, w tym ciężarna kobieta, zostały ciężko ranne.
Sześciu wojskowych jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi dożywocie, jeden o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - 25 lat więzienia. Żołnierze nie przyznają się do winy. Twierdzą, że do tragedii przyczyniły się wady broni.