ŚwiatPolscy żołnierze "dorwą" autorów zamachu?

Polscy żołnierze "dorwą" autorów zamachu?

Oni atakują i będą atakować pewnie w przyszłości, a my będziemy kontratakować. Mam nadzieję, że nasi żołnierze dorwą zamachowców, bo tak było w dotychczasowych przypadkach, że nikomu to nie uchodziło na sucho - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Goławski, publicysta "Polski Zbrojnej".

Polscy żołnierze "dorwą" autorów zamachu?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Naweed Haqjoo

21.12.2011 | aktual.: 16.04.2014 08:21

Jak wskazuje ekspert, użyty ładunek ważył ok. 100 kilogramów, czyli 5-,10-krotnie silniejszy niż mina, przed którą zwykle chroni pojazd, jakim poruszali się polscy żołnierze. - Nie ma pojazdu, którego nie można byłoby zniszczyć. Można zniszczyć nawet czołg, który przy odpowiednio silnym ładunku będzie latał. To jest kwestia jedynie szczęścia wojskowego albo braku tego szczęścia - mówi Artur Goławski.

Jego zdaniem trudno jest spekulować, czy gdyby Polacy poruszali się Rosomakiem, rozmiary tragedii byłyby mniejsze. - To jest gdybanie, może tak, a może nie. Gdyby przejechali 15 kilometrów na godzinę szybciej, ten który pociągnął za spust wyrwałby tylko dużą dziurę i nic poważniejszego polskim żołnierzom by się nie stało - uważa.

"Zabrakło wojskowego szczęścia"

- Można wierzyć w swoje szczęście, a można jechać do przodu, żołnierz się nie zastanawia. Po prostu zabrakło wojskowego szczęścia - nie to że nie mieli tego szczęścia, po prostu trafiło na nich. Każdy mógł się z czymś takim trafić - dodaje Goławski.

Publicysta "Polski Zbrojnej" uważa, że zamach nie jest dowodem na to, że sytuacja w Afganistanie się pogarsza. - To jest jednostkowe zdarzenie, które o niczym nie świadczy. Z pewnością będą kolejne ataki i kolejne kontrataki. Być może jest tak, być może zaznaczam, że był to celowo sprokurowany atak, że nie było przypadku, iż to zdarzyło się dzisiaj i to właśnie Polakom. Ale to jest tylko niewykluczone - ocenia.

Mimo wszystko w opinii Goławskiego ciężko jest mówić, że zamachowcy "polowali" na Polaków. - Podejrzewam, że dla Afgańczyków czy dla tych bandytów, którzy to zrobili, bo nie nazwę ich terrorystami ani talibami, to są zwykli bandyci, to jest wszystko jedno kogo atakują, byle to byli nieswoi, obcy - podkreśla.

Polscy żołnierze "dorwą" autorów zamachu?

- Oni atakują i będą atakować pewnie w przyszłości, a my będziemy kontratakować. Mam nadzieję, że nasi żołnierze dorwą (autorów zamachu - przyp. red.), bo tak było w dotychczasowych przypadkach, że nikomu to nie uchodziło na sucho. Meldunki świadczą o tym, że dobieramy się i do ich magazynów uzbrojenia, i do głównych dowódców - mówi ekspert.

Goławski ocenia, że ładunek, który zabił polskich żołnierzy, albo został odpalony zdalnie przez napastnika siedzącego w ukryciu, albo detonacja została spowodowana metodą nacisku. - Do zamachu doszło w terenie zabudowanym i zaludnionym, więc prawdopodobnie był obserwowany i odpalony. Można również zamontować urządzenie działające na nacisk, lecz na to może wjechać każdy inny, nawet swój - przyznaje.

- Żołnierze się przed tym bronią, bo nie jeżdżą zwykle rutynowymi trasami o rutynowej godzinie, a czasami dla zmyłki omijają wioskę na przełaj. Jednak bywa czasami, że rutyna gubi ludzi. Amerykanów zgubiła nad Jugosławią w 1999 roku, kiedy latali tą samą trasą i w końcu Serbowie ich zestrzelili nawet nie dysponując radarem. Tu też można dopuścić, że coś takiego mogło się wydarzyć - nie wyklucza Goławski.

Zamachowcy są "bardzo pomysłowi"

Jak wskazuje ładunek mógł zostać odpalony kablem, telefonem komórkowym, radiotelefonem czy radiostacją. Podkreśla, że w tym zakresie zamachowcy są "bardzo pomysłowi". - Na miejsce pojedzie amerykański zespół, być może amerykański-polski. Są takie zespoły w Afganistanie, które jeżdżą i oceniają okoliczności takich ataków: jaki ładunek, jaka masa, jaka taktyka, jaka metoda detonacji, dokąd prowadzą ślady - wylicza Goławski i dodaje, że właśnie na tej podstawie będą próbowali odnaleźć winnych i uniknąć powtórki z takiej sytuacji.

- Podejrzewam, że albo to był nacisk na podłoże, zależy od tego oczywiście jak głęboko ładunek był zakopany, czyli detonacja została spowodowana metodą nacisku, albo ładunek został odpalony przy pomocy kabla, bo radiowo można to zagłuszyć. Oni się nauczyli, że my mamy zagłuszarki, aczkolwiek mogą to być kombinacje niestety - podsumowuje dziennikarz "Polski Zbrojnej" w rozmowie z Wirtualną Polską.

Rozmawiał Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie