Polscy politycy zbojkotują olimpiadę w Pekinie?
Politycy PO, PiS i PSL chwalą deklarację premiera Donalda Tuska dotyczącą nieuczestniczenia w ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie. Natomiast poseł LiD Tadeusz Iwiński jest zdania, że za wcześnie na takie decyzje.
27.03.2008 | aktual.: 27.03.2008 17:24
Jak podał "Dziennik", premier nie zamierza brać udziału w ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie. Według "Dz", jest pierwszym szefem europejskiego rządu, który złożył tak zdecydowaną deklarację po aktach przemocy, jakich dopuszcza się rząd chiński w Tybecie.
Według "Dziennika", Polska rozważa także inicjatywę dyplomatyczną, która skłoni do bardziej zdecydowanego stanowiska Unię Europejską.
Szef Komisji Spraw Zagranicznych Krzysztof Lisek (PO) ocenił, że udział głów państw i polityków w igrzyskach jest symboliczny. Jak zaznaczył, jest to sposób zwrócenia uwagi Chinom, że nie wszystko jest w porządku i Polska nie będzie zamykać oczu na łamanie praw człowieka.
Wiceszef Komisji SZ Paweł Kowal (PiS) nie wie dokładnie co zamierza premier, ani co w tej sprawie robi MSZ, ale - jak ocenił - polskim posłannictwem jest inicjatywa dyplomatyczna, która skłoni UE do bardziej zdecydowanego stanowiska w sprawie Chin.
Zdaniem polityka PiS, należy pamiętać, że byli na świecie tacy ludzie, którzy angażowali swój czas, swoje interesy i sprawy, by mówić, iż nad Wisłą źle się dzieje. To jest nasz dług - podkreślił.
W ocenie Kowala, zawsze wtedy, kiedy Polska jest jednoznaczna i jasna w sprawie wolności obywatelskich czy prasy, w sprawach niezależności grup społecznych, czy prześladowania opozycjonistów, to tylko nam pomaga i w perspektywie jest dobre dla Polski.
Przywiązanie do wolności to jest polska marka, mówimy o tym nawet wówczas, kiedy inni milczą i ostrzegają, że można na tym coś stracić - podkreślił.
Andrzej Grzyb (PSL) zaznaczył, że przywódca duchowy Tybetańczyków Dalajlama nie nawołuje do bojkotu olimpiady, ale - jak powiedział - sam mówi, że to jest wielkie wydarzenie dla całego świata i Tybetu. Należy to wziąć pod uwagę - dodał. Jednak - w jego opinii - czym innym jest uczestnictwo szefów rządów w olimpiadzie.
Postawa Tuska jest wyraźnym gestem, który mówi o tym, że nie akceptuje się chińskich metod prześladowania własnych obywateli - ocenił poseł PSL. Jego zdaniem, deklaracja premiera ma charakter bardzo wymowny.
Uważam, że to ważny sygnał ze strony rządu i koalicji, jak traktowane są przez nas prawa człowieka - podkreślił.
Odnosząc się ewentualnej inicjatywy dyplomatycznej polskiego rządu, która ma skłonić kraje UE do bardziej zdecydowanego stanowiska wobec Chin, Grzyb powołał się na przykład Ukrainy.
W sprawie Ukrainy stanowisko UE było również bardzo powściągliwe, dopiero po polskiej interwencji zrozumiano, że sprawa "Pomarańczowej Rewolucji" jest ważna i jakie są jej założenia - powiedział. Stanowisko polskie było przełamaniem inercji ze strony UE - ocenił.
Tymczasem poseł LiD Tadeusz Iwiński powiedział, że rząd nie powinien zbyt pochopnie wydawać deklaracji w sprawie działań Chin w Tybecie, bo - jak zaznaczył - jest za wcześnie na tego typu decyzje.
Nie wykluczył, że jest to trafna decyzja. Trzeba działać na rzecz dialogu i poprawy sytuacji, ale nie mówić takich rzeczy na 4 miesiące przed igrzyskami - ocenił. Trzeba mieć świadomość, że zorganizowanie igrzysk olimpijskich w Pekinie obiektywnie będzie służyło przemianom politycznym w Chinach - uważa.
Mówiąc o polskiej inicjatywie, by stanowisko UE było ostrzejsze wobec Chin, powiedział, że trzeba zachować wspólny front w UE.
Zdaniem Iwińskiego, musimy wyrażać głębokie zaniepokojenie tym co się dzieje, kłaść akcent na przestrzeganie praw człowieka. Poseł ocenił, że Polska powinna zachować się w tej sprawie bardzo spokojnie i konsultować swoje decyzje z UE. Dodał jednak, że nie należy podejmować decyzji, które mogą okazywać się przedwczesne.