Polscy polarnicy uratowani z burzy śnieżnej
Dwaj polscy polarnicy Maciej Kałwak i
Krzysztof Dubiel, zaskoczeni przez burzę śnieżną w trakcie wyprawy
narciatekiej na Spitsbergenie, są już bezpieczni. Zostali w nocy z
czwartku na piątek przewiezieni przez norweskich ratowników do
szpitala w Longyearbyen.
24.03.2006 | aktual.: 24.03.2006 11:49
Polacy wyprawę rozpoczęli 18 marca. Burza śnieżna zaskoczyła ich we wtorek. Warunki atmosferyczne uniemożliwiły odkopanie namiotu polarników. Na pomocy ruszyli wezwani ratownicy na skuterach śnieżnych. Początkowo planowano użyć helikoptera ratunkowego, który miał przejąć poszkodowanych z rąk ratowników, ale z powodu burzy musiał zawrócić. Ratownicy nie chcąc czekać w swojej tymczasowej bazie na przybycie lodołamacza, przewieźli Polaków do szpitala na skuterach śnieżnych.
W sumie chodziło o pokonanie odległości ok. 70 kilometrów, ale po lodowcach i w sztormie. Od strony zdrowotnej, obu Polakom nic nie grozi. Stracili natomiast cały ekwipunek i wszystkie dokumenty. Więc nawet nie mogą od razu wrócić do Polski - powiedział znany himalaista Artur Hajzer, będący w kontakcie z poszkodowanymi.
W Longyearbyen polarnikami zaopiekowali się lekarze miejscowego szpitala. Po badaniach i obserwacji Krzysztof Dubiel został zwolniony do schroniska. Maciej Kałwa z objawami wychłodzenia organizmu pozostał w szpitalu, ale temperatura jego ciała systematycznie się podnosi.