ŚwiatPolscy obserwatorzy białoruskich wyborów: nic się nie zgadzało

Polscy obserwatorzy białoruskich wyborów: nic się nie zgadzało

Dwaj polscy obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE powiedzieli, że w komisjach, które odwiedzili, przy liczeniu głosów oddanych w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi nic się nie zgadzało.

Polscy obserwatorzy białoruskich wyborów: nic się nie zgadzało
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz

24.09.2012 | aktual.: 25.09.2012 15:55

Henryk Smolarz (PSL) opowiedział, że gdy chciał obserwować do końca liczenie głosów, wezwano milicję.

- W tej komisji, gdzie zostałem do samego końca, było widać, że fizycznie nie ma tyle kart, ile zapisano w protokole - mówi obserwator.

Jak wyjaśnia, w komisji podano cząstkowe liczby z przedterminowego głosowania i z głosowania domowego, po czym sam asystował przy liczeniu głosów z jednej z dwóch urn z głosami oddanymi w niedzielę w lokalu wyborczym i było ich około 400. Gdy otwarto ostatnią urnę, zobaczył w niej około 70 kart.

- Przewodniczący wcześniej podał, że wszystkich głosów będzie prawie 1200 - brakowało 600 kart. Nie pozwolił mi zostać przy liczeniu i wezwał milicję. Przyszła milicja, zaczęła mnie ciągnąć za rękę. Podbiegł kolega z paszportem. To była bardzo nieprzyjemna sytuacja. Ostatecznie przesunąłem się w drugą część sali, spełniając życzenie przewodniczącego. Nic nie widzieliśmy - mówi.

Także z relacji Andrzeja Jaworskiego (PiS) wynika, że protokoły były gotowe przed podliczeniem głosów.

- Przyjeżdżamy do jednej, drugiej, trzeciej komisji wyborczej i widzimy, że protokoły są już wypełnione. Kiedy zobaczyłem, że jesteśmy w jednym z lokali szczególnie niemile widziani, a zamiast jednego milicjanta nagle pojawiło się czterech, doszliśmy do wniosku, że właśnie tu zostaniemy i będziemy przy liczeniu głosów. Pojawił się popłoch. Zdałem sobie sprawę, że nie zdążyli wcześniej wrzucić odpowiedniej ilości kart do urny albo podpisać się w imieniu tych, którzy te karty powinni odebrać - opowiada.

Jak mówi, po wysypaniu kart z urny zupełnie nic się nie zgadzało. - Nie wiedzieli, co z tym fantem zrobić, więc bez liczenia zawinęli karty w papier, wrzucili do reklamówki i wyjechali - powiedział.

Misja obserwatorów OBWE na białoruskie wybory oceniła, że nie były one ani wolne, ani bezstronne. - Wolne wybory oznaczają, że ludzie mogą swobodnie wyrażać poglądy, organizować się i ubiegać o urząd. Podczas tych wyborów tego nie było - oznajmił w oświadczeniu koordynator krótkoterminowych obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE na wybory Matteo Mecacci.

W niedzielnych wyborach do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. CKW podała, że wybrano w nich 109 ze 110 deputowanych. Żaden nie reprezentuje opozycji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)