Polscy celnicy skonfiskowali skrzypce koreańskiej skrzypaczki
To pierwszy taki przypadek na Konkursie Wieniawskiego. Skrzypce jednej z uczestniczek trafiły do depozytu na lotnisku Ławica.
26.10.2006 | aktual.: 26.10.2006 13:39
Zatrzymano je, ponieważ 16-letnia Mari Lee z Korei Południowej nie miała dokumentów potrzebnych do wywiezienia zabytkowego instrumentu. Skrzypaczka gra na XVIII-wiecznym instrumencie J. Gagliano. Po tym incydencie, Koreanka wróciła do hotelu.
Prezes Towarzystwa imienia Henryka Wieniawskiego Andrzej Wituski powiedział Polskiemu Radiu Merkury, że zgodnie z zasadami, podróżujący instrumentaliści muszą mieć odpowiednie certyfikaty. Te powinny poświadczać, że muzycy mają prawo posiadać zabytkowy instrument.
Skrzypce Koreanki są z londyńskiej kolekcji Yehudi Menuhina. Andrzej Wituski poinformował, że na razie nie otrzymano stamtąd żadnego potwierdzenia. Dodał, że poznański konserwatora zabytków czeka na faks z Londynu, żeby mógł przejąć skrzypce i potwierdzić, że nie rości sobie do nich żadnych pretensji.
Pojawia się pytanie, jak w ogóle przepuszczono młodą skrzypaczkę z zabytkowymi skrzypcami na lotnisku, gdy przybyła do Poznania. Prezes Towarzystwa imienia Henryka Wieniawskiego jest zdania, że Koreanka przyleciała prawdopodobnie nie przez Warszawę, tylko bezpośrednio do Poznania. Podkreślił, że nie każdy podróżny jest zawsze sprawdzany i tym razem losowo padło na Mari Lee.
Po tym incydencie, organizatorzy Konkursu Wieniawskiego zwrócili się do wszystkich pozostałych w Poznaniu uczestników. Zostali oni zapytani, czy mają certyfikaty swoich zabytkowych instrumentów. Andrzej Wituski zapewnił, że w razie braku dokumentów, komitet organizacyjny konkursu postara się błyskawicznie temu zaradzić.
Koreańska skrzypaczka została w Poznaniu na koszt organizatorów Konkursu Wieniawskiego. Jej wylot opóźni się prawdopodobnie o dwa dni.