Polowanie na media
Od roku 2000 do 2003 tylko w prokuraturach warszawskich prowadzonych było 36 spraw tzw. dziennikarskich. Połowa z nich dotyczyła publikacji w "Rzeczpospolitej" - pisze w "Rz" Anna Marszałek.
12.11.2003 | aktual.: 12.11.2003 07:22
Po publikacjach "Rzeczpospolitej" o nadużyciach władzy - w tym po ujawnieniu głośnej afery starachowickiej - premier Leszek Miller zażądał "ukrócenia przecieków" i nakazał działania w tej sprawie ministrowi sprawiedliwości. Już dziś przedawniają się wielkie afery, a sądy ścigają dziennikarzy, którzy je ujawnili - pisze "Rz".
"Przecieki paraliżują działanie państwa" - ogłosił w głównym wydaniu "Wiadomości" TVP rzecznik prasowy rządu Marcin Kaszuba. I ostrzegł: "Miarka się przebrała".
Już w tej chwili z powództwa negatywnych bohaterów naszych publikacji sądy karne ścigają z całą surowością autorów tekstów. W tym czasie przedawniają się ujawnione przez nas wielkie afery gospodarcze. Na przykład przed sądem gdańskim zmierza ku przedawnieniu proces Digitalu, w którym jednym z oskarżonych jest Krzysztof Suski. Autorów tekstu na jego temat sąd chciał koniecznie sądzić już po trzech tygodniach od publikacji - podkreśla Anna Marszałek.
Z kolei w Warszawie sąd od 2000 r. nawet nie wyznaczył terminu rozprawy przeciwko Janowi Prochowskiemu, oskarżonemu o oszustwa. W tym czasie dziennikarze wygrali już z nim proces cywilny, a teraz zasiadają na ławie oskarżonych w procesie wytoczonym im przez Prochowskiego na podstawie prywatnego aktu oskarżenia - informuje publicystka "Rz".
Choć prawo prasowe wymaga unowocześnienia, to organizacje dziennikarskie obawiają się zmiany przepisów. Czemu? "Jest niebezpieczeństwo, że korzystając z okazji politycy chcieliby nałożyć kaganiec dziennikarzom" - mówi Andrzej Krajewski z Centrum Monitoringu Wolności Prasy.