POlowanie na dziennikarzy
Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga przyznaje, że zbierała informacje na temat przebiegu spotkań redakcyjnych „Gazety Polskiej”. Wszystko wskazuje na to, że do gromadzenia materiałów wykorzystywano podsłuchy. Podejmując te działania, prokuratura musiała naruszyć tajemnicę dziennikarską.
W piśmie przesłanym dziennikarzowi „Gazety Polskiej”, Leszkowi Misiakowi, Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga odpowiada na jego wcześniejsze zapytanie (z 6 listopada 2009 r.) dotyczące działań operacyjnych wobec redakcji tygodnika. Chodzi o śledztwo prokuratury w sprawie ujawnienia przez „GP” tajemnicy państwowej – a więc nielegalnego jakoby pozyskiwania przez redakcję dokumentów i informacji z zasobów IPN.
Kolegia redakcyjne pod lupą prokuratury
Prokuratura zaczyna pismo od stwierdzenia, że wobec dziennikarzy „GP” nie podejmowano żadnych działań operacyjnych. „Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w Warszawie nie dysponuje wiedzą odnośnie działań operacyjnych dot. środowiska Gazety Polskiej i środowiska dawnej Ligi Republikańskiej i takie działania w toku śledztwa o sygn. akt V Ds. 79/09 nie były podejmowane” – czytamy. Śledczy zarzekają się też, że swoimi czynnościami nie doprowadzili do naruszenia tajemnicy dziennikarskiej.
W dalszej części odpowiedzi na zapytanie Leszka Misiaka znajduje się jednak następujące zdanie: „W toku śledztwa nie gromadzono materiałów dotyczących przebiegu zebrań redakcyjnych Gazety Polskiej w innym zakresie aniżeli te, które odnosiły się do materiałów archiwalnych IPN będących przedmiotem niniejszego śledztwa”.
Oznacza ono ni mniej, ni więcej, że w postępowaniu zbierano informacje na temat przebiegu wszystkich kolegiów redakcyjnych tygodnika. O odtajnionych dokumentach z Instytutu Pamięci Narodowej wspomina się bowiem prawie na każdym zebraniu redakcyjnym „GP” (tygodnik w każdym numerze publikuje opartą na archiwaliach „Encyklopedię Solidarności”, regularnie też przedstawia sylwetki tajnych współpracowników SB; miesięcznik „Nowe Państwo/Niezależna Gazeta Polska” zawsze zawiera wkładkę IPN).
Jeszcze większym skandalem jest sposób, w jaki prowadzący śledztwo pozyskali informacje o przebiegu kolegiów redakcyjnych „Gazety Polskiej”. Są one zamknięte dla osób postronnych, więc o tym, co się na nich dzieje, wiedzą tylko redaktorzy „GP”. Zadawano mi pytania dotyczące wielu spraw, ale nie kolegiów „Gazety Polskiej” i przebiegu zebrań w redakcji! – twierdzi Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny tygodnika. To samo mówi wzywana do prokuratury Katarzyna Hejke, zastępczyni Sakiewicza. Dziennikarka dodaje, że prowadzący sprawę prokurator Hubert Podolak znacznie bardziej interesował się prywatnym życiem pracowników gazety.
W jaki sposób śledczy gromadzili więc materiały dotyczące przebiegu kolegiów redakcyjnych „Gazety Polskiej”? Wszystko wskazuje na to, że zostały w tym celu wykorzystane informacje z podsłuchów.
Na podsłuchu ABW
Miesiąc temu ujawniliśmy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podsłuchiwała dziennikarzy „Gazety Polskiej” – wiadomość tę potwierdziły dwa niezależne od siebie źródła. ABW sporządziła stenogramy z nagrań rozmów redakcji liczące blisko 200 stron. Było to wkrótce po tym, jak „Gazeta Polska” opisała niejasności wokół szefa Agencji, Krzysztofa Bondaryka. Według naszych informacji – stenogramy te zostały użyte przez ABW jako argument we wniosku do prokuratora generalnego Andrzeja Czumy o zgodę na dłuższą inwigilację dziennikarzy. Wobec faktu, że sprawa nie dawała najmniejszych do tego podstaw, Czuma nie wyraził zgody na przedłużenie operacji.
Jeśli to więc właśnie podsłuchy posłużyły śledczym do „gromadzenia materiałów dotyczących przebiegu zebrań redakcyjnych Gazety Polskiej” (pozyskanie wiedzy na ten temat w inny sposób było niemożliwe), tajemnica dziennikarska musiała zostać naruszona. O swoich źródłach, informatorach i tematach planowanych publikacji – czyli o wszystkim, co chronione jest prawnie przez tajemnicę dziennikarską – pracownicy „GP” mówili bowiem niemal na każdym kolegium.
Były premier i prezes PiS Jarosław Kaczyński zarzucił prokuraturze i służbom specjalnym, że nękają członków redakcji tygodnika „Gazeta Polska”.
– „Gazeta Polska” jest od dłuższego czasu pod ostrym naciskiem aparatu państwowego: służb, ABW i prokuratury. Gazeta niemieszcząca się w głównym nurcie polskich mediów, gazeta, który ma bardzo krytyczny stosunek nie tylko do obecnego rządu, ale i do całego kształtu naszej rzeczywistości, jest dzisiaj sekowana poprzez te części aparatu państwowego, których zadania są całkowicie inne. One mają chronić obywateli, interesy państwa, naszą wolność, a w tym momencie tej wolności się przeciwstawiają – mówił na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński.
Dziennikarze przyznają, że zbieranie informacji o wewnętrznych ustaleniach redakcyjnych przez służby specjalne i prokuraturę jest niedopuszczalne – To sytuacja na wskroś nienormalna. Zbieranie informacji o przebiegu kolegiów redakcyjnych czy podsłuchiwanie dziennikarzy pod niejasnym pretekstem, a czasami wręcz bez powodów, godzi w wolność prasy. A to, że prokuratury nie znajdują w tym żadnego przestępstwa, jest wprost zdumiewające. Sprawę powinien rozstrzygnąć jeśli nie sąd, to Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. To rzeczy w Europie absolutnie niepraktykowane. Zawsze ilekroć coś takiego się działo, kończyło się skandalem – mówi Cezary Gmyz, dziennikarz „Rzeczpospolitej”. – Obecnie możemy zauważyć, że służby specjalne mogą bezkarnie gwałcić tajemnice zawodowe osób wykonujących zawody zaufania publicznego. Taki stan rzeczy pokazuje, że państwo zagarnia dla siebie coraz szersze sfery życia i pragnie kontrolować coraz więcej jego obszarów. Jest to szczególnie niebezpieczne w odniesieniu do
dziennikarzy czy adwokatów, ponieważ są to zawody, na których ciąży odpowiedzialność poszerzania sfery wolności w społeczeństwie.
Jeśli dzisiaj nie będziemy w żaden sposób reagować na tego typu przypadki, to być może już niedługo sytuacja w naszym kraju będzie przypominać tę znaną z Rosji czy Białorusi. Tam tego typu praktyki są już na porządku dziennym. Jedno jest pewne: podsłuchiwanie dziennikarzy nie powinno mieć miejsca w cywilizowanym, demokratycznym kraju. Gdy w Niemczech nagłośniono fakt, że BND (Federalna Służba Wywiadowcza) podsłuchiwała dziennikarzy, wybuchła wielka afera. Niemieckie elity zgodnie potępiły ten proceder, a w konsekwencji „poleciały głowy” osób odpowiedzialnych za takie działania. W Polsce natomiast mamy oświadczenie prokuratury, że wszystko jest w porządku, a podsłuchy i łamanie tajemnicy dziennikarskiej nie są żadnym problemem. To nie napawa optymizmem. Podsłuchiwanie dziennikarzy w obrębie redakcji i rejestrowanie spotkań redakcyjnych jest patologią III RP. Podczas afery Rywina, kiedy Adam Michnik chciał spokojnie porozmawiać ze swoim rozmówcą, wyszedł na balkon, aby znaleźć się poza obrębem pomieszczeń
redakcyjnych. Tego typu zachowanie świadczy o świadomości, że „redakcje na podsłuchu” nie są jakimś novum. Z drugiej strony nie wyobrażam siebie, żeby FBI podsłuchiwała kolegia redakcyjne „New York Timesa” lub „Washington Post”. A gdyby nawet, to jeśli wyszłoby to na jaw, skończyłoby się zapewne całą serią dymisji i wielkim skandalem. U nas natomiast przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości bagatelizują całą sprawę. To bardzo niebezpieczne, że ci, którzy powinni stać na straży praworządności, nie widzą nic groźnego i niestosownego w tego typu postępowaniu – mówi Grzegorz Górny, redaktor naczelny „Frondy”.
W związku z ujawnionymi ostatnio informacjami o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez ABW przedstawiciele Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich są zadania, że sprawa stosowania techniki operacyjnej wobec środowiska powinna być jasno określona.
– Parlament powinien pochylić się nad zmianą prawa w kwestii podsłuchiwania dziennikarzy – stwierdziła Krystyna Mokrosińska, szefowa SDP.
Apel o pomoc
W sprawie inwigilacji i nękania zespołu dziennikarskiego „Gazety Polskiej” przez prokuraturę i ABW nasza redakcja wysłała apel o pomoc do międzynarodowych organizacji zajmujących się wolnością słowa, swobodami dziennikarskimi i walką o niezależność mediów. W piśmie skierowanym do OBWE, Freedomhouse, Reporterów bez granic, International Federation of Journalists, International Press Institute, Committee to Protect Journalists, Reporters Committee for Freedom of the Press, European Journalism Centre redakcja „GP” napisała m.in. „Świadomość podsłuchiwania naszych rozmów w pomieszczeniach redakcyjnych, jak i rozmów prowadzonych przez telefony uniemożliwia nam zbieranie informacji. Istnieje realne zagrożenie tajemnicy dziennikarskiej oraz ujawnienia osobowych źródeł informacji. Przypuszczamy, że powyższe działania są zorganizowaną akcją aparatu państwowego wymierzoną w naszą redakcję. Reakcją na dociekliwość i niezłomność naszych dziennikarzy w dochodzeniu do prawdy o nieprawidłowościach i aferach z udziałem
najwyższych czynników państwowych”.
Grzegorz Wierzchołowski, Filip Rdesiński, DK, MEM, PŁ