Polityka premiera Iraku, przy wsparciu USA, doprowadziła do katastrofy - ocenia "Washington Post
Ofensywa irackich rebeliantów sunnickich pokazuje, że szyicki premier Nuri al-Maliki stracił nie tylko poparcie armii ale też narodu. Sytuacji w Iraku nie poprawią nawet kolejne dostawy amerykańskiej broni - ostrzega "Washington Post".
13.06.2014 | aktual.: 13.06.2014 10:30
W komentarzu redakcyjnym dziennik podkreśla, że klęskę premiera Malikiego można było już przewidzieć w 2010 roku, kiedy w kraju odbyły się wybory parlamentarne. Koalicja premiera otrzymała wtedy tylko 89 miejsc w 325-osobowym parlamencie.
Większym poparciem cieszyła się sunnicka Irakija byłego premiera Ijada Alawiego, zdobywając 91 miejsc.
Wspieranie Malikiego to błąd Obamy
"WP" zwraca uwagę, że administracja amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy "dziwacznie" współpracując z Iranem udzieliła wtedy poparcia przywódcy szyickiej koalicji, co musiało w ostateczności doprowadzić do konfliktu.
Dziennik podkreśla, że autorytarny i sekciarski styl sprawowania rządów Malikiego szybko doprowadził do pogłębiania konfliktów wewnątrz kraju. Opierając swoje rządy na większości szyickiej nie brał pod uwagę realiów panujących w kraju i na Bliskim Wschodzie. Dlatego dziwić powinna postawa administracji Obamy, która wspierała go miliardami dolarów pomocy wojskowej - pisze "WP".
- Wydaje mi się, że Maliki nigdy nie miał zamiaru i chęci do zjednoczenia Iraku. (...) Od początku był złym wyborem, a nasze (amerykańskie) poparcie dla niego było błędem - ocenił w rozmowie z "WP" profesor Derek Harvey z Uniwersytetu Południowej Florydy.
Cel: zbliżyć Arabię Saudyjską i Iran
Gazeta zwraca uwagę, że mimo znacznego wsparcia militarnego ze strony Waszyngtonu Maliki nie był w stanie stworzyć sprawnych struktur bezpieczeństwa państwa. W trakcie swych rządów dokonał istotnych zmian na szczytach władzy w armii, zastępując doświadczonych oficerów szyitami, których jedynym atutem była wierność dla Malikiego - pisze "WP".
Efekty tej polityki widać obecnie, kiedy armia wyposażona w nowoczesny sprzęt przegrywa kolejne starcia z dżihadystami z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIL), w których szeregach walczą doświadczeni radykałowie sunniccy z całego świata. Co ważne, rebelianci z każdym zwycięstwem zdobywają na irackiej armii nowy sprzęt, rosnąc dalej w siłę - podkreśla "WP".
Dziennik podsumowuje, że w związku z klęską polityki premiera Malikiego administracja Obamy staje przed fundamentalnym pytaniem - czy wraz z innymi państwami Zachodu będzie w stanie zorganizować konferencję pokojową, która doprowadzi do zbliżenia sił sunnickich i szyickich oraz ich głównych sponsorów: Arabii Saudyjskiej i Iranu. Tylko dzięki temu będzie możliwe stworzenie nowego układu bezpieczeństwa, który powstrzyma dalszą ofensywę ekstremistów.