Polityk, który wspinał się po górach. Janusz Onyszkiewicz: kiedyś co dziesiąty himalaista ginął
Cały świat wciąż żyje akcją ratunkową Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicza. W górach kilkadziesiąt lat temu zginęły dwie żony byłego posła, dwukrotnego ministra obrony narodowej i europarlamentarzysty, a także alpinisty i himalaisty Janusza Onyszkiewicza. - To nie jest tak, że każdy z nas przed wyjściem w góry spisuje testament - twierdzi dzisiaj.
"Honorowy przeciwnik" - tak o górach myśli Janusz Onyszkiewicz. W rozmowie z Radiem Zet przyznał, że nie gniewa się na nie, mimo że stracił tam dwie żony.
Pierwsza z nich - Witosława Boretti-Onyszkiewicz - zginęła w 1967 roku przy wycofywaniu się z jaskini Cinckił w Gruzji, druga - Alison Chadwick-Onyszkiewicz - w 1978 roku podczas ataku szczytowego na Annapurnę.
- Ryzyko jest. Kiedyś (w latach 60, 70-tych) też było, wtedy co dziesiąty himalaista ginął. Ale to nie jest tak, że każdy z nas przed wyjściem w góry spisuje testament - ocenił były poseł.
Dramat na Nanga Parbat
Przypomnijmy, że dzięki szybkiej akcji ratowniczej udało się bezpiecznie sprowadzić do bazy Elisabeth Revol, która następnie została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie.
Na Nanga Parbat został Tomasz Mackiewicz. Polak jest uznany za zaginionego.
- Może być tak, że będziemy musieli pochować pustą trumnę. To nie działa tak, że ciało znosi się z gór. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze. Tli się nadzieja, że Tomek leży, żyje, czeka na pomoc, a my nie wiemy, co się z nim dzieje... Najwcześniej latem można by myśleć o poszukiwaniu. Nie ma co teraz ryzykować kolejnych żyć -powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty Małgorzata Sulikowska, krewna Tomasza Mackiewicza, który utknął w Himalajach na wysokości ok. 7400 metrów.
Źródło: Radio Zet