Polityczna wojna. Promowanie homoseksualizmu czy pomoc słabszym?
Posłowie przyjęli konwencję o zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Przed głosowaniem występowali przedstawiciele poszczególnych klubów parlamentarnych. Na sali trwała ostra wymiana zdań.
05.02.2015 | aktual.: 06.02.2015 10:55
Politycy są bardzo mocno podzieleni. PO i SLD popierają zapisy dokumentu Rady Europy, a prawica oraz Episkopat ostro się im sprzeciwiają. – Państwo musi chronić osoby najsłabsze – mówi Robert Kropiwnicki z PO. – To promuje homoseksualizm – odpowiada Stanisław Kogut z PiS.
Konwencja zakłada, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze. Podpisało ją 37 państw, z których 15 ją ratyfikowało i wprowadziło w życie. Polska podpisała dokument w 2012 r.
Ratyfikowanie dokumentów obiecała swoim wyborcom premier Ewa Kopacz. - Gwarantuję, że konwencja głosami Platformy przejdzie – zapewniła szefowa rządu. - Państwo musi chronić osoby najsłabsze, czyli dzieci i kobiety. To one o wiele częściej padają ofiarą przemocy ze strony mężczyzn niż odwrotnie – mówi WP poseł PO Robert Kropiwnicki, wiceszef sejmowej komisji sprawiedliwości.
Politycy PO przytaczają dane Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, według których co roku nawet 1 mln kobiet pada ofiarą przemocy fizycznej i seksualnej. Około 150 z nich traci z tego powodu życie.
Wprowadzaniu przepisów konwencji w życie sprzeciwia się PiS. – Jestem katolikiem, człowieka traktuję jako podmiot a nie rzecz. Te przepisy promują homoseksualizm – mówi WP senator PiS Stanisław Kogut. Kontrowersje budzą m.in. zapisy mówiące o tym, że państwo ma edukować dzieci i młodzież w zakresie, tzw. „niestereotypowych ról płci”. Środowiska prawicowe twierdzą, że chodzi o promocję homoseksualizmu.
Partia Jarosława Kaczyńskiego przekonuje, że konwencja zrównuje płeć biologiczną z płcią „społeczno-kulturową”, co doprowadzi do wprowadzenia związkami homoseksualnymi w naszym kraju.
Bardzo ostro o przepisach dotyczących przemocy wobec kobiet wypowiedział się Episkopat. Biskupi nazwali dokument „neomarksistowskim”. Przewodniczący Rady bp Jan Wątroba uważa, że w konwencji chodzi „o redefinicję pojęcia płci jako zmiennego zjawiska społecznego, a nie biologicznego, oraz obarczanie odpowiedzialnością za przemoc podstawowych wspólnot, jakimi są małżeństwo i rodzina”. - To ukierunkowanie konwencji na walkę z małżeństwem i rodziną, które są przecież chronione przez Konstytucję RP, budzi szczególny niepokój - czytamy w oświadczeniu Rady Episkopatu.
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania, prof. Małgorzata Fuszara przekonuje, że unijny dokument mówi tylko o tym, że aktów przemocy nie można usprawiedliwiać tradycją ani religią.