Politycy: sprawa zarzutów o molestowanie pozostaje, trzeba ją wyjaśnić
Politycy różnych opcji zgadzają się, że,
pomimo ustalenia, iż Stanisław Łyżwiński nie jest ojcem dziecka
Anety Krawczyk, to sprawa zarzutów o molestowanie kobiet przez
działaczy Samoobrony pozostaje i trzeba ją wyjaśnić.
10.12.2006 | aktual.: 10.12.2006 12:50
Jeśli prawdą są oskarżenia wobec pana Łyżwińskiego, niezależenie od tego, że nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk, to powinien ponieść jak najsurowszą karę. Jeśli natomiast prawdą jest, że cała sprawa to prowokacja, to też powinna zostać wyjaśniona - powiedział w niedzielę w programie Siódmy dzień tygodnia w radiu Zet europoseł PiS Michał Kamiński.
Zgodził się z nim wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk. Poinformował, że mimo wykluczenia ojcostwa dziecka Anety Krawczyk, Łyżwiński - który kilka dni temu zawiesił członkostwo w partii - nie powrócił do niej.
Maksymiuk ocenił, że sprawa seksafery w Samoobronie miała doprowadzić m.in. do rozwalenia obecnej koalicji rządowej. W jego opinii, taki cel przyświecał "Gazecie Wyborczej".
"GW" ujawniła sprawę "seksafery" miniony poniedziałek. W reportażu "Gazety" Aneta Krawczyk - była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - stwierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Stanisławowi Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. W telewizji TVN Krawczyk powiedziała, że Łyżwiński jest ojcem jej 3,5-letniej córki. Poseł temu zaprzeczał. W sobotę łódzka prokuratura, która bada całą sprawę, poinformowała, że testy DNA wykluczyły ojcostwo Łyżwińskiego.
Według Maksymiuka, celem "Gazety Wyborczej" było rozwalenie koalicji i wstrzymanie pewnych działań jeśli chodzi o Centralne Biuro Antykorupcyjne, jeżeli chodzi o powołanie nowego prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Uważa on, że cała afera, najmniej uderzyła w Samoobronę. Wyjaśnił, że politycy jego partii od początku byli pewni, że Stanisław Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk.
Dla nas najważniejsze teraz jest dlaczego ona, skoro wie, kto jest ojcem jej dziecka, podaje nazwiska polityków. Trzeba się dowiedzieć kto ją do tego namawia i dlaczego tak robi - powiedział Maksymiuk.
Z kolei zdaniem Jana Rokity (PO), od dawna wiadomo, że środowisko polityczne Samoobrony jest bardzo specyficzne pod względem obyczajów i informacje "Gazety Wyborczej" o seksaferze nie są żadną sensacją.
Nie mieliśmy wątpliwości, co do tego, że polityczne środowisko Samoobrony to jest bardzo specyficzne środowisko pod względem obyczajów i informacje, że obyczaje w tym środowisku są złe nie są sensacją o tym wiadomo od dawna. To są ludzie, o nadszarpniętej i podejrzanej reputacji, ta sprawa tylko dodaje kolejny kamyczek do ogródka - stwierdził Rokita. Zaznaczył, że cała sporawa musi zostać do końca wyjaśniona.
Polityk PO uważa, że ostatnie wydarzenia pokazały, że Samoobrona i LPR powinny odejść z rządu, gdyż tylko to daje szanse na podniesienie standardu rządzenia.
Linia Platformy, jeśli chodzi o koalicję, jest dość trwała - powiedział. Przypomniał, że pierwszy raz z propozycją, żeby Andrzej Lepper i Roman Giertych odeszli z rządu i żeby odbyły się przyspieszone wybory, PO przedstawiła już na przełomie marca i kwietnia.
Przypuszczam, że ilekroć w Polsce pojawi się kryzys polityczny, bez względu na to, jakie on będzie miał tło, to ta oferta będzie ponawiana, twarda linia polityczna Platformy jest taka, że Samoobrona i LPR powinny odejść od władzy - podkreślił.
Minister z Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło zwrócił uwagę, że wolność słowa wiąże się z odpowiedzialnością. Każda osoba publiczna, czyli zarówno politycy jak i dziennikarze muszą o tym pamiętać, nie może być tak, że rzuca się jakieś poważne zarzuty nie biorąc za to odpowiedzialności - powiedział Szczygło.