"Politycy bardzo często są psychicznie chorzy"
Rzecznik Praw Obywatelskich chce wysłać polskich polityków do psychiatry. Janusz Kochanowski proponuje, by kandydaci na prezydenta, posłów i senatorów przedstawiali zaświadczenie o tym, że są zdrowi psychicznie. - Szykuje się prawdziwa rewolucja. Rzecznik Kochanowski najwidoczniej nie zna teorii, która mówi, że ludzie, którzy idą do władzy i sprawując tę władzę okazują się skuteczni, często bywają umysłowo chorzy. Choroba im to wręcz ułatwia. Traktuję taką propozycję jako próbę wytrzebienia polskiej klasy politycznej - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską politolog dr Wojciech Jabłoński.
Wcześniej taki sam pomysł jak RPO wysunął już Janusz Palikot. Poseł Platformy najpierw wzywał prezydenta Lecha Kaczyńskiego do opublikowania raportu o stanie zdrowia, a teraz napisał ustawę, która ma go do tego zobowiązać. Zdaniem politologa, takie rozwiązanie byłoby zupełnym novum w świecie polityki. - Nie słyszałem o tym, by gdzieś w Europie żądano takich dokumentów. Wprowadziłoby to spore zamieszanie na scenie politycznej, ale nie wydaje mi się potrzebne. Nawet w odniesieniu do prezydenta - mówi w rozmowie z WP Jabłoński. Dlaczego? – W naszym ustroju stanowisko prezydenta jest właściwie wyłącznie tytularne. Rozważałbym takie rozwiązanie, gdyby np. prezydent miał uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni nuklearnej. Natomiast polski prezydent nawet umysłowo chory, nie byłby w stanie wyrządzić krajowi dużych szkód, bo ma tak małe kompetencje – uważa ekspert.
Sami zainteresowani sceptycznie odnoszą się do projektu RPO. - Z praktycznego punktu widzenia ten pomysł wydaje się dosyć trudny do zrealizowania. Ciężko sobie wyobrazić, jak by to miało być zorganizowane. Trzeba by określić listę chorób psychicznych, stopień zaawansowania choroby… - zastanawia się poseł Marek Suski z PiS. Jak przyznaje jednak, w życiu politycznym sporo jest osób, których zachowanie odbiega od ogólnie przyjętej normy.
Stefan Niesiołowski z PO jest bardziej dosadny. - To brednia, obelżywy pomysł. To tak jakby żądać zaświadczeń, czy ktoś jest chory wenerycznie. Ten projekt kompromituje RPO, jest atakiem na demokrację w Polsce, bo w podtekście sugeruje, że to wariaci dochodzą do władzy, że w sejmie zasiada hałastra, jacyś tragiczni ludzie, którzy nie wiadomo skąd się wzięli, a to są przecież przedstawiciele narodu, wybrani przez obywateli – irytuje się poseł.
Zwolennikiem inicjatywy RPO nie jest również Ryszard Kalisz z SLD. - Jestem przeciwny tego rodzaju zaświadczeniom w przypadku organów wybieralnych przedstawicielskich, takich jak prezydent, sejm i senat. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku np. służb specjalnych. Tam zaświadczenia powinny być, bo służby funkcjonują w bardzo dyskrecjonalnym zakresie praw człowieka – zauważa Kalisz.
Eugeniusz Kłopotek z PSL komentuje krótko: - Widać wyraźnie, że Rzecznik Praw Obywatelskich się nudzi.
W opinii psychologa i terapeuty Daniela Bąka, żądanie tego rodzaju zaświadczeń może być niebezpieczne. – Zdrowie psychiczne to bardzo delikatna materia. Każdy ma jakieś cechy psychopatologiczne, ale większość z nas nie osiąga takiego ich nasilenia, które byłoby równoznaczne z chorobą, zaburzeniem. Diagnoza psychiatryczna oraz psychologiczna, pomimo istnienia określonych standardów, zawsze ma znamiona subiektywności. Jest to po prostu naturalną konsekwencją udziału człowieka-profesjonalisty w procesie orzekania o czyimś stanie psychicznym. Tu właśnie dostrzegam zagrożenie w propozycji RPO. Diagnozy dla tej samej osoby często nie są takie same, jeśli postawione przez różnych specjalistów. Podobnie będzie z politykami. Kto zdecyduje, który specjalista od zdrowia psychicznego ma rację? - pyta psycholog.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska