Politolog Maciej Drzonek o dymisjach w rządzie: To jest przyznanie się do błędów
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski zrezygnował z funkcji. Do dymisji podali się też: minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister skarbu Włodzimierz Karpiński, minister sportu Andrzej Biernat i szef doradców premiera, Jacek Rostowski. - Zakładając, że ukażą się nagrania z panem X lub Y lepiej, by ci panowie podali się do dymisji, bo gdy materiały wypłyną, siła rażenia będzie dla rządu mniejsza. Nieprawdopodobne jest to, że tej sprawy nie załatwiono rok temu - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.
12.06.2015 08:27
- Klucz do zrozumienia tego, co się w tych godzinach dzieje leży w tym, co wiedzą polskie służby. A konferencja pani premier świadczy o tym, że jesteśmy dopiero przed burzą - mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Do rządu musiały dotrzeć informacje, że pojawią się następne nagrania z udziałem kolejnych osób. I to, co się dzieje było jedynym rozsądnym rozwiązaniem, by to wszystko uciąć. W normalnym, cywilizowanym kraju nagrania ujawnione rok temu wystarczyłyby do dymisji całego rządu - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.
- Tego typu ruchy powinny mieć miejsce rok temu, gdy mieliśmy do czynienia z pierwszymi publikacjami na temat afery podsłuchowej. Nie wiem czy zdymisjonowane osoby są nagrane, ale skoro od dwóch dni rozmawiamy o ujawnieniu akt śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej, skoro od roku jest mowa o następnych nagraniach, a ministrowie Arłukowicz czy Biernat nie są związani z resortami siłowymi, to stawiam tezę, że pomiędzy tymi wszystkimi faktami jest jakiś związek - dodaje dr Drzonek i zwraca uwagę na to, że premier Kopacz nie uzasadniła dymisji tych, a nie innych ministrów. - Ewa Kopacz nie powiedziała przecież, że minister sportu źle pracuje, a ministrowi zdrowia się nie udał pomysł z pakietem onkologicznym - podkreśla.
Ekspert z Uniwersytetu Szczecińskiego mówi także o Radosławie Sikorskim i przyczyn dzisiejszej dymisji szuka w jego kontrowersyjnym komentarzu na temat sojuszu polsko-amerykańskiego, który rok temu został ujawniony przez "Wprost". - Marszałek Sejmu został wówczas przesunięty na odcinek sejmowy, ale Amerykanie nie zapomną tego co powiedział. Nie zapomną tego zarówno Radosławowi Sikorskiemu, jak i po części naszym elitom rządowym. Tym bardziej, że nasi sojusznicy zza oceanu jakoś nas nie oszukali - uważa dr Drzonek.
Premier dodała, że nie przyjmie sprawozdania Prokuratora Generalnego, Andrzeja Seremeta. W związku z tym będzie się on musiał pożegnać ze swoją funkcją. Ewa Kopacz podkreśliła jednak, że jedyną instytucją, która powinna wyjaśnić aferę podsłuchową, jest sprawna prokuratura z nowym prokuratorem generalnym, a nie sejmowa komisja śledcza.Zdaniem dr. Drzonka Prokurator Generalny Andrzej Seremet jest kozłem ofiarnym w tej sprawie. - Najpierw należałoby udowodnić, że ostatni przeciek pochodzi z prokuratury. Takiego dowodu nie ma póki co. Kilkanaście osób, zgodnie z prawem, mogło oglądać i kopiować te akta, więc krąg podejrzanych jest dosyć ograniczony. Formalnej winy prokuratury tu nie ma - ocenia Maciej Drzonek.
- Może też domniemywać, że przy okazji Kopacz oczyściła sobie partyjne przedpole, ale tego nie jesteśmy w stanie teraz stwierdzić - mówi politolog i zwraca uwagę na jeden, bardzo ważny jego zdaniem szczegół. - Ewa Kopacz przepraszała w imieniu Platformy Obywatelskiej, a zdaje się, że ta konferencja została zorganizowana przez premiera rządu polskiego i to w jego imieniu powinna przepraszać - podsumowuje dr hab. Maciej Drzonek.
Dymisje złożyli dziś też wiceministrowie Rafał Baniak, Stanisław Gawłowski i Tomasz Tomczykiewicz. Ewa Kopacz ujawniła, że rozmawiała też z koordynatorem służb specjalnych Jackiem Cichockim, który przyjął na siebie odpowiedzialność za niewystarczające działanie służb, zwłaszcza w aspekcie ochronnym.