Politolog, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: najgroźniejsze, gdyby za atakiem stała Al‑Kaida
- Al-Kaida mogła dokonać strategicznego zwrotu i postanowiła wznowić ataki na USA i przebić się przez ich system obrony. Jeżeli rzeczywiście podjęła taką decyzję, to byłoby to dla USA szczególnie groźne, dużo groźniejsze, niż gdyby się okazało, że sprawcami zamachów w Bostonie byli terroryści amerykańscy - uważa Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, publicysta tygodnika "Sieci", pracownik Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
16.04.2013 | aktual.: 16.04.2013 12:15
- Wnioskując z przebiegu zamachu jest równie prawdopodobne, że dokonali go terroryści amerykańscy, jak i międzynarodowi, na przykład Al-Kaida, albo podobne ugrupowanie zagraniczne. Niektóre cechy tego zamachu przemawiają za pierwszym przypuszczeniem, niektóre za drugim - ocenia Kostrzewa-Zorbas.
Jego zdaniem za przypuszczeniem, że to działanie terrorystów amerykańskich przemawia m.in. fakt, że bomby były domowej roboty. - Choć można sobie wyobrazić, że nawet bardzo zasobna w środki międzynarodowa organizacja terrorystyczna mogłyby celowo udawać taki prymitywizm techniczny, aby zatrzeć ślady - stwierdził.
Z kolei za tym, że sprawcy byli z zagranicy przemawia - zdaniem Kostrzewy-Zorbas - m.in. wybór miejsca i czasu tego ataku. - Zostały zaatakowane symbole USA takie, które z reguły nawet amerykańscy terroryści uznają za święte. Atak nastąpił w Bostonie, mieście symbolizującym amerykańską walkę o niepodległość, uważanym za duchową stolicę amerykańskiej wolności i demokracji - zwraca uwagę politolog. Zauważyła także, że wśród konkretnych celów ataku była stara część Bostonu kojarząca się z XVIII-wieczną wojną o niepodległość i symbol XX-wiecznej sławy i potęgi Ameryki, czyli biblioteka prezydenta Johna Kennedy'ego, świątynia jednej z legend narodowych Ameryki.
Zdaniem naukowca znaczący jest także wybór czasu ataku, gdyż w poniedziałek w Bostonie obchodzono stanowe święto wolności. - Trudno sobie wyobrazić, żeby terroryści krajowi dokonali takich wyborów, zwłaszcza terroryści konserwatywni, należący do skrajnej prawicy; amerykańska wojna o niepodległość i demokracja są także dla nich święte. Ale terroryści skrajnie lewicowi, a tacy również w Ameryce istnieją, jak najbardziej mogliby chcieć uderzyć w takie amerykańskie symbole - uważa Kostrzewa-Zorbas.
Według politologa, gdyby uznać, że to siły zagraniczne stoją za zamachami, to podejrzenia - głównie ze względów historycznych - padają przede wszystkim na Al-Kaidę. - Ale nie można wykluczać, że to jakaś inna międzynarodowa siła rozpoczęła ofensywę terrorystyczną na USA, na przykład Korea Północna jako państwo stosujące terroryzm- zauważył Kostrzewa-Zorbas.
Przypomniał także, że od ponad 12 lat na terytorium Stanów Zjednoczonych nie doszło do wielkich zamachów terrorystycznych. - To okres względnego spokoju świadczy o skuteczności amerykańskich służb, ale też o pewnym wyborze Al-Kaidy, która przeniosła front walki z Zachodem do Afganistanu i Iraku - ocenił Kostrzewa-Zorbas. Zwrócił jednak uwagę, że Al-Kaida mogła dokonać strategicznego zwrotu i postanowiła wznowić ataki na USA i przebić sę przez ich system obrony. - Jeżeli rzeczywiście Al- Kaida taką decyzję podjęła, to byłoby to dla USA szczególnie groźne, dużo groźniejsze, niż gdyby się okazało, że sprawcami zamachów w Bostonie byli terroryści amerykańscy - uważa politolog.