PolskaPolicjant zlecił zabójstwo kolegi, bo chciał adoptować jego dziecko

Policjant zlecił zabójstwo kolegi, bo chciał adoptować jego dziecko

Krakowski sąd rozpoczął proces przeciw Jerzemu K., byłemu policjantowi, który - zdaniem prokuratury - zlecił zabójstwo kolegi. Wszystko dlatego, że chciał adoptować jego 10-letnią pasierbicę.

04.09.2006 | aktual.: 04.09.2006 17:49

Jak ustalono, 53-letni nadkom. Jerzy K., biegły sądowy i pracownik laboratorium kryminalistycznego KWP w Krakowie, zainteresował się 10-letnią córką konkubiny swojego kolegi Jacka F.

Jerzy K. poznał dziewczynkę, kiedy przyszła w odwiedziny razem z Jackiem F. Dziewczynka zrobiła na nim duże wrażenie, spodobała mu się jej wrażliwość i inteligencja - i postanowił ją adoptować. Jego własne dzieci są już dorosłe.

Były policjant, 53-letni nadkom. Jerzy K., biegły sądowy i pracownik laboratorium kryminalistycznego KWP w Krakowie, otoczył dziecko opieką, przyjmował w domu, gdzie jego żona pomagała jej w nauce, organizował zajęcia hippiczne. Obiecywał sfinansowanie operacji niepełnosprawnej siostry dziewczynki - w razie wyrażenia przez rodzinę zgody na adopcję dziewczynki.

A jednak, ani matka dziewczynki, ani jej konkubent Jacek F. nie chcieli się zgodzić na adopcję. Policjant coraz bardziej osaczał ich, miał nawet zorganizować na ich mieszkanie napady rabunkowe. Wszystko po to, by wykazać, że nie są w stanie się opiekować dziećmi.

Doprowadził do tego, że rodzina Jacka F. poczuła się zagrożona. W efekcie konkubina Jacka F. trafiła z czwórką dzieci do ośrodka interwencji kryzysowej, on sam wrócił do rodziny, a dziewczynka zamieszkała u Jerzego K. i jego żony.

Pod koniec czerwca 2004 roku trzej mężczyźni kierowani przez Jerzego K. porwali z przystanku Jacka F., pobili go, umieścili w bagażniku samochodu, po czym podjechali pod siedzibę Wojewódzkiej Komendy Policji. Tam do auta zszedł Jerzy K. i odgrażał się Jackowi F., po czym wrócił do pracy.

W końcu - obawiając się dekonspiracji - wydał polecenie zabójstwa ojczyma dziecka. Zlecenie wykonano. Nagie zwłoki Jacka F., skrępowane drutem i obciążone pustakami, wyłoniono na początku lipca 2004 roku ze zbiornika w Rożnowie. Dzięki nieostrożnemu użyciu telefonu ofiary przez jednego ze sprawców, zeznaniom świadków zdobytym dzięki programowi telewizyjnemu "997" prokuratura mogła stopniowo odkrywać szczegóły, przebieg wydarzeń i kolejnych podejrzanych.

Po nim miała zginąć jego partnerka lub - jak wynika z materiału dowodowego - "pozostać na wózku inwalidzkim tak, by nie mogła sprawować opieki nad dziewczynką".

Jerzy K. i Jacek F. znali się od blisko 20 lat.

Jerzy K., który w toku śledztwa przeszedł na policyjną emeryturę, nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów i nie odnosił się do zarzutów. W toku śledztwa był badany przez biegłych lekarzy, którzy nie kwestionowali jego poczytalności. Prokuratura zapowiedziała, że będzie się domagać dla niego kary dożywocia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)