Policjant zginął, bo radiowóz był niesprawny?
Zginął 22-letni policjant. W radiowozie, którym jechał, nie otworzyła się poduszka powietrzna. Dlaczego? - zastanawia się "Express Bydgoski".
06.07.2006 | aktual.: 06.07.2006 07:23
22-letniego posterunkowego do ostatnich chwil reanimował jego ojciec, strażak z PSP w Szubinie, który przypadkowo jechał tą trasą do pożaru.
Dziennik relacjonuje, że w miejscowości Grocholin kilka kilometrów od Kcyni, zapalił się stóg siana. Do akcji ruszyła straż pożarna i policja, która zabezpieczała teren. Na miejscu zdarzenia byli również funkcjonariusze z Kcyni.
W tym momencie relacje świadków są rozbieżne. Jedni mówią, że radiowóz gonił sprawcę podpalenia i policjanci stracili panowanie nad samochodem. Inni, że grupa starszych osób weszła na jezdnię, a policjanci, chcąc uniknąć zagrożenia, zjechali na przeciwległy pas i stracili panowanie nad autem.
Pewne jest jedno - 22-letni posterunkowy zginął. Drugiego policjanta kierującego oplem astrą, 27-letniego starszego posterunkowego w stanie ciężkim przewieziono do bydgoskiego szpitala wojskowego.
Według "Expressu Bydgoskiego" przyczyną tragedii mógł być niesprawny radiowóz. Trafił niedawno do Kcyni z Warszawy. Wszyscy się bardzo cieszyli, po gruntownym remoncie prezentował się całkiem nieźle. Ale podobno był "powypadkowy". Jedno jest pewne, nie widziałem, a specjalnie szukałem, poduszek powietrznych. Nie było jej ani u kierowcy, ani u pasażera. Więc albo ich nie było, albo nie zadziałały" - twierdzi informator dziennika. (PAP)