Policjant obejrzał wstrząsające nagranie. Komentuje zachowanie pieszych
Przejście dla pieszych nie jest przedłużeniem chodnika - komentuje w rozmowie z WP nadkomisarz Andrzej Fijołek z lubelskiej policji. Na nagraniu nakręconym dwa dni temu w Radawcu Dużym pod Lublinem widać ekstremalnie niebezpieczną sytuację. Tylko cudem nie doszło do tragedii.
14.06.2024 | aktual.: 14.06.2024 15:04
Nagranie zostało zarejestrowane z samochodu stojącego na skrzyżowaniu drogi wojewódzkiej 747 w Radawcu Dużym pod Lublinem. Na chodniku widzimy dwie dziewczynki z plecakami. Jest tuż przed godziną 12, więc mogły już wracać ze szkoły. Jedna z nich trzyma coś w ręku, być może telefon, ale zatrzymuje się przed wejściem na przejście dla pieszych.
Druga dziewczynka tuż przed przejściem podbiega. Wchodząc na jezdnię nawet nie patrzy w lewo, skąd nadjeżdża ciężarówka. Robi cztery kroki, nagle spogląda w stronę pojazdu i szybko się cofa. Kierowca ciężarówki reaguje już po pierwszym kroku dziecka na jezdni i odbija w lewo. Szczęśliwie nie dochodzi do potrącenia. Ale gdyby do niego doszło, dziecko nie miałoby szans na przeżycie.
"Tir prawie zmiótł dziewczynki" - czytamy w opisie nagrania umieszczonego na popularnym portalu Stop Cham, piętnującym niebezpieczne zachowania na drogach.
O komentarz do nagrania poprosiliśmy policjantów.
- Żeby było bezpiecznie na przejściu dla pieszych, to zarówno jedna strona, jak i druga musi się zachować odpowiednio - komentuje w rozmowie z WP nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.
Uwagę policjanta zwraca przede wszystkim dziewczynka, która weszła na jezdnię.
- Nie widać, żeby ona żeby stanęła i się rozejrzała: lewo, prawo, lewo. A tego uczy się już od przedszkola i to nadal obowiązuje. Nie jest tak, że przejście dla pieszych to jest przedłużenie chodnika - podkreśla policjant.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadkomisarz Fijołek przyznaje, że kierowca oczywiście ma w obowiązku zachować szczególną ostrożność i zwolnić przed przejściem dla pieszych, a następnie ustąpić pierwszeństwa, jeśli pieszy na nie wchodzi.
- Ale kierowca musi zauważyć tego pieszego. Pieszy musi mu się dać zauważyć. Nie można traktować przejścia dla pieszych tak, że skoro mam pierwszeństwo, to na nie bezrefleksyjnie wchodzę - mówi policjant.
Na nagraniu nie słychać dźwięku z ulicy, więc nie wiadomo, czy kierowca zatrąbił, czy druga dziewczynka krzyknęła, więc jej towarzyszka się cofnęła. Po reakcji widać jednak, że jakiś sygnał spowodował, że do tragedii nie doszło.
- Tutaj akurat mamy przypadek z ciężarówką, ale zwykła osobówka też potrzebuje czasu na zatrzymanie się. Dobrze, że w tym przypadku to był nie aż tak duży samochód ciężarowy, bo przy manewrze odbicia pojazd z naczepą mógłby się złamać i przewrócić na bok - wskazuje nadkom. Andrzej Fijołek.
Rozpędzeni rowerzyści wjeżdżający na jezdnię
W ostatnim czasie nie tylko piesi pozwalają sobie na wchodzenie na przejścia bez rozejrzenia się. Rozpędzeni rowerzyści wjeżdżający na przejazdy rowerowe, lub co gorsza przejścia dla pieszych, zdarzają się bardzo często.
- O ile kierowca samochodu ma pogniecioną karoserię i specjalnie nic poza tym, to rowerzyści, którzy popełniają takie kardynalne błędy, doznają poważnych urazów ciała. Często te wakacje są stracone, a niekiedy niestety można się pożegnać z życiem -- przestrzega nadkom. Fijołek.
Policjant przyznaje, że tej refleksji w ostatnim czasie brakuje. Zarówno pieszym jak i rowerzystom.
- Kiedy jako policjanci prowadzimy działania profilaktyczne i wchodzimy do przedszkoli, to dzieci wszystko wiedzą o bezpieczeństwie. Nawet do tego stopnia, że czasami zwracają uwagę rodzicom. Po czym dziecko ma kilkanaście lat i się okazuje, że już nic nie wie. Co się stało na tym etapie edukacji? Prawdopodobnie to jest praktyka i zły przykład, który dzieci dostają na późniejszym etapie od rodziców - ocenia nadkom. Fijołek.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski