Policjant granatom nie da rady
Najbardziej spektakularna akcja, w której bandyci użyli granatów przeciw policji, miała dotychczas miejsce trzy lata temu w jeleniogórskim sądzie. W czwartek granatów użyli przestępcy w Magdalence pod Warszawą. Policjanci przyznają, że "w konfrontacji z granatem" nie mają żadnych szans.
"Granat i znajdujący się w nim ładunek wybuchowy jest nie tylko nieprzewidywalny, ale przede wszystkim szybszy od człowieka. W sytuacji, gdy użyje go przestępca, policjant ma jedynie ułamki sekund, aby ukryć się w jakimś wyłomie w murze lub za inną przeszkodą" - powiedział w czwartek dowódca Specjalnego Plutonu Antyterrorystycznego we Wrocławiu.
Antyterrorysta z 16-letnim stażem, podobnie jak jego koledzy z jednostki, nie ujawnia swojego nazwiska. Według niego pod względem wyszkolenia antyterroryści mają przewagę nad bandytami, mają też dobrą broń i sprzęt. Jednak przestępcy są bardziej bezwzględni od policjantów. Od 1995 r. wrocławscy antyterroryści "są bogatsi o dwa zdarzenia, w których przestępcy użyli granatów" - dodał dowódca plutonu.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce w 1995 r. w Oleśnicy. Doszło tam do wymiany ognia pomiędzy antyterrorystami a polskim najemnikiem z byłej Jugosławii. Mężczyzna użył broni i dwóch granatów. Rannych zostało trzech antyterrorystów. Policji udało się postrzelić bandytę i w ten sposób go unieszkodliwić.
Drugi przypadek o - jak mówią antyterroryści - znacznie większym kalibrze miał miejsce w jeleniogórskim sądzie w 2000 r. Czterej bandyci, uciekając z ławy oskarżonych, wzięli wtedy dwóch zakładników. Broń i trzy granaty wyciągnęli ze schowka w sądowej toalecie. Granaty raniły kilku antyterrorystów w nogi. Antyterroryści zastrzelili dwóch bandytów, a pozostałych zatrzymali. Odbili też zakładników, których wzięli przestępcy. Za próbę ucieczki dwóch bandytów zostało skazanych na sześć i pół roku więzienia. (jask)