Policja zastrzeliła kilkadziesiąt osób w Chinach
Chińska policja zastrzeliła kilkadziesiąt osób w Sinciangu na zachodzie Chin po atakach uzbrojonych w noże ludzi, do których doszło w poniedziałek rano w dwóch miastach w zachodniej części regionu - podała oficjalna chińska agencja Xinhua.
29.07.2014 | aktual.: 29.07.2014 20:32
Jak pisze Reuters, nie jest jasne, dlaczego informację o ataku podano dopiero we wtorek, o ponad dobę później. Jednak rządzący w Chinach komuniści nade wszystko ceniąc stabilizację, mają w zwyczaju pomijanie lub opóźnianie wiadomości - dodaje agencja.
Do ataku doszło w mieście Elixku w okręgu Shache (Jarkent) w prefekturze Kaszgar w Regionie Autonomicznym Sinciang-Ujgur na zakończenie ramadanu, muzułmańskiego miesiąca postu. Uzbrojeni w noże ludzie zaatakowali tam najpierw posterunek policji i urzędowe budynki, a część napastników następnie przeniosła się - jak pisze Xinhua - do sąsiedniego miasta Huangdi, atakując cywilów i podpalając samochody.
Według lokalnej policji, która strzelała do tłumu, zginęło lub rannych zostało kilkudziesięciu cywilnych Ujgurów i Hanów.
Większość rdzennej ludności Sinciangu to tureckojęzyczni Ujgurzy, wyznający islam. Oficjalne władze starają się, by ujgurscy muzułmanie ignorowali swoje religijne święto, co zdaniem organizacji obrońców praw człowieka dowodzi dyskryminowania Ujgurów. Hanowie to członkowie chińskiej większości etniczej.
Jak podała Xinhua, wstępne dochodzenie wykazało, że był to atak "terrorystyczny", wcześniej "zaplanowany i zorganizowany".
Osiadła w USA Rebiya Kadeer, szefowa wychodźczego Światowego Kongresu Ujgurów, "wezwała do powściągliwości", wyrażając w oświadczeniu troskę, że "Chiny wykorzystają ten incydent do zaostrzenia represji, powodując, że jeszcze więcej ludzi straci wolność".
Shache leży w głównie ujgurskiej Kaszgarii na południowym zachodzie, blisko granic z Tadżykistanem, Pakistanem i Afganistanem. W Sinciangu od lat dochodzi do przemocy, o którą rząd obwinia muzułmańskich bojowników i separatystów, którzy chcą utworzenia tam niezależnego Turkiestanu Wschodniego.
Chiny twierdzą, że ujgurscy bojownicy w ostatnich latach pozakładali bazy w sąsiednich krajach.
W tym tygodniu chiński wysłannik na Bliski Wschód powiedział, że część z ujgurskich bojowników najprawdopodobniej przechodzi szkolenia w Syrii i Iraku.
Chiny sprawują bardzo ścisłą kontrolę nad zasobnym w surowce i położonym strategicznie Sinciangiem, a uzyskanie zezwolenia na podróż tam przez zagranicznych dziennikarzy jest niezmiernie trudne. Sinciang ma kluczowe znaczenie dla zaspokojenia rosnących potrzeb energetycznych Chin.
Ugrupowania wychodźców i obrońców praw człowieka oraz wielu zagranicznych ekspertów uważa, że większość dochodów z bogactw naturalnych trafia w ręce Hanów, co wywołuje resentymenty ze strony rdzennej ludności.
W zeszłych latach w zamieszkach w Sinciangu zginęło według rządu ponad 200 ludzi, co uzasadniło prześladowania ze strony władz centralnych.
Chiny przypisują ujgurskim ekstremistom szerzenie przemocy również poza Sinciangiem. W marcu w Kunmingu, stolicy prowincji Junnan, zadźganych zostało na stacji kolejowej 29 osób.