Policja zamiecie sprawę mobbingu pod dywan?
Komenda Główna Policji bagatelizuje doniesienia o mobbingu w szeregach łódzkiej policji.
09.11.2009 | aktual.: 10.11.2009 08:25
Przedstawiciele komendy nie zamierzają badać sygnałów o rzekomym znęcaniu się szefa sekcji konwojowej w łódzkim sądzie nad swoimi podwładnymi. Policjanci boją się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan.
W ubiegłym miesiącu "Polska Dziennik Łódzki" napisał o konflikcie w wydziale konwojowym łódzkiej policji. Policjanci, którzy odpowiadają m.in. za dowożenia z aresztu na rozprawy w Sądzie Okręgowym w Łodzi groźnych przestępców, poskarżyli się na swojego szefa. Oskarżają go o mobbing, wyzwiska i straszenie zwolnieniem z pracy.
- Wyzywa nas od złodziei i nygusów. Mówił, że będziemy nosić grzywki uczesane na tę stronę, na którą on powie. Jego świta traktuje nas jak parobków. Mamy im chodzić po jedzenie do chińskich barów - skarżyli się policjanci.
Po artykule kontrolę w wydziale zarządził Marek Działoszyński, komendant wojewódzki policji w Łodzi. Policjanci zapowiedzieli, że o sprawie poinformują też Andrzeja Matejuka, komendanta głównego.
Okazuje się jednak, że Komenda Główna Policji nie zamierza mieszać się do sprawy.
- Ani nasz wydział skarg, ani wydział kontroli nie zajmuje się tą sprawą. Kontrolę prowadzi łódzka komenda. My nie będziemy w tej sprawie interweniować. Przynajmniej na razie - powiedziała Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
Kontrola w wydziale konwojowym trwa już kilka tygodni. Policyjna centrala nic nie wie o ustaleniach kontrolerów. Dlatego policjanci z Łodzi obawiają się, że sprawa nie doczeka się sprawiedliwego finału.