Policja wnioskuje o areszt dla "króla dopalaczy"
Od soboty do jednostek policji na terenie kraju przewieziono 45 osób, które zerwały plomby ze sklepów z dopalaczami lub złamały zakaz handlu tymi substancjami. Niektórym z tych osób postawiono już zarzuty - poinformował rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. Wśród zatrzymanych jest "król dopalaczy" Dawid Bratko, który w środę otworzył sklep w Łodzi i zaczął handel. Policja chce wnioskować o jego areszt.
06.10.2010 | aktual.: 07.10.2010 09:30
Policja apeluje, by informować ją o wszelkich próbach sprzedaży dopalaczy. Za złamanie zakazu grozi kara do dwóch lat więzienia.
W środę zatrzymano Dawida Bratkę - właściciela sieci sklepów z dopalaczami. Bratko przyjechał do jednego ze swoich lokali w centrum Łodzi i wszedł do środka. Chwilę później został wyprowadzony ze sklepu przez policję. Bratko nie został jednak zatrzymany, bo - jak wyjaśniała rzeczniczka policji - zrywając plomby popełnił jedynie wykroczenie. Kilkanaście minut później wszedł ponownie do sklepu (towarzyszyli mu inspektorzy sanepidu) i zaczął sprzedawać. Po dokonaniu transakcji został zatrzymany przez policję i przewieziony na komisariat w Łodzi. W tym przypadku - zdaniem policji - popełnił już przestępstwo.
- W związku z kolejnym jawnym łamaniem prawa przez tego mężczyznę policja będzie wnioskowała do prokuratury oraz do sądu o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Ponadto na potrzeby prowadzonego postępowania zabezpieczone zostaną wszystkie specyfiki, które znajdują się w tym sklepie - powiedział Sokołowski.
Mężczyzna może usłyszeć zarzut z jednego z artykułów ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, który mówi, że "kto wbrew decyzji Państwowego Inspektora Sanitarnego produkuje, wprowadza do obrotu lub nie wycofa z rynku substancji, preparatu lub wyrobu podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat".
Jak powiedziała rzeczniczka łódzkiej policji Magdalena Zielińska, Bratko ma być przesłuchany przez prokuraturę. - Jeśli postawiony zostanie mu zarzut, to będziemy wnioskować do prokuratury, aby ta wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt dla zatrzymanego - powiedziała Zielińska.
Według policji mężczyzna nie tylko złamał jeden z artykułów ustawy o PIS, ale nawoływał również do popełnienia przestępstwa, apelując do innych właścicieli sklepów z dopalaczami, aby otwierali placówki.
Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania potwierdził słowa Zielińskiej. Zaznaczył, że jeśli mężczyzna zostanie przekazany prokuraturze wraz z materiałami dowodowymi, to jeszcze w środę będzie przesłuchany.
Dawid Bratko już we wtorek zapowiadał, że nie zgadza się z decyzją o zamknięciu sklepów i że w środę zacznie ponownie handlować dopalaczami. Utrzymuje, że jego straty z powodu zamknięcia sklepów wynoszą ok. 1 mln zł.
Główny Inspektor Sanitarny zdecydował w sobotę o wycofaniu produktu o nazwie "Tajfun" i wszystkich podobnych do niego środków oraz o natychmiastowym zamknięciu wszystkich punktów, które je oferują. W akcję zaangażowano kilkuset inspektorów sanitarnych oraz blisko 3 tys. policjantów. Kontrolujący sklepy i hurtownie z dopalaczami zabezpieczyli specyfiki sprzedawane w tych punktach.
Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków, można je legalne kupić w Polsce. Są sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie lub nawozy do roślin.
Nie ma dokładnej statystki zatruć dopalaczami, w szpitalach kwalifikowane są one jako tzw. inne zatrucia. Jednak, jak podkreślają lekarze, takich przypadków jest wiele. Leczenie zatrutych dopalaczami stwarza poważne problemy, gdyż lekarze nie znają składu specyfików.