Policja w Kuala Lumpur poszukuje zabójców naukowca. Głównymi podejrzanymi są agenci Mosadu
Dwaj biali mężczyźni zastrzelili palestyńskiego naukowca w stolicy Malezji. To była profesjonalna egzekucja na ruchliwej ulicy. Podejrzenia padły na Mosad. Izraelczycy się nie przyznają. Nigdy tego nie robią.
Wyglądający na Europejczyków mężczyźni w kaskach przy motorze BMW zatrzymali się przy jednej z ulic w Kuala Lumpur. Na widok 35-letniego mężczyzny idącego na poranne, sobotnie modlitwy w pobliskim meczecie zabójcy przeszli przez jezdnię i oddali ok. 20 strzałów. Fadi al Batsh trafiony 14 razy w pierś i głowę zginął na miejscu. Napastnicy uciekli.
Ofiarą był palestyński inżynier, wykładowca lokalnego uniwersytetu. Szybko okazało się, że pochodzący ze Strefy Gazy Fadi al Batsh nie był tylko zwykłym nauczycielem akademickim, mężem i ojcem trójki dzieci. Islamska organizacja Hamas potwierdziła, że naukowiec był jej ważnym członkiem.
Obok działalności uniwersyteckiej al Batsh prowadził także projekt elektro-optyczny, którego celem było poprawienie precyzji rakiet produkowanych przez Hamas. Studenci pytani przez izraelskich dziennikarzy o niczym nie wiedzieli o tej "ubocznej" działalności nauczyciela.
Mosad to główny podejrzany
Powiązania al Batsha z Hamasem, a zwłaszcza jego udział w programie rakietowym islamistów, spowodowały, że podejrzenia natychmiast padły na izraelski wywiad, Mosad. Pewność co do tego mają krewni zabitego i działacze Hamasu w Gazie. Malezyjska policja opublikowała portrety pamięciowe zamachowców potwierdzające, że napastnicy byli cudzoziemcami.
Izraelczycy nie przyznają się do tego rodzaju operacji, choć w Jerozolimie pojawiły się opinie, że nikt w państwie żydowskim nie będzie opłakiwał al Batsha. Izraelscy dziennikarze opisujący zamach z obowiązku mówią o "rzekomym" udziale Mosadu, ale wydają się mieć nie mieć wątpliwości do odpowiedzialności, zwłaszcza że w przeszłości wiele podobnych akcji przypisywano już wywiadowi państwa żydowskiego.
W 2010 r. w Dubaju ofiarą zabójców padł działacz Hamasu Mahmoud al Mabhouh, a zachowanie ofiary i zespołu morderców zarejestrowały kamery w hotelu. Od kul i bomb zamachowców ginęli także irańscy naukowcy zaangażowani w program nuklearny Teheranu. Tutaj też nikt nie miał wątpliwości, że sprawcami byli agenci Mosadu, choć nikt Izraelczyków za rękę nie złapał.
Rozgłos mile widziany
Zamach na al Batsh jest niezwykle spektakularny. Został przeprowadzony tak, aby było o nim jak najgłośniej. Tu nie chodziło tylko o zlikwidowanie człowieka, który mógłby zwiększyć celność rakiet spadających na Izrael, ale także o serię komunikatów do wrogów.
Raz jeszcze okazało się, że projekty, nawet naukowe, uznane przez Izrael za niebezpieczne, są groźne dla ludzi, którzy się w nie zaangażowali. Nikt i nigdzie nie może czuć się bezpiecznie, nawet w stolicy muzułmańskiego państwa.
Wydarzenia w Malezji na pewno bardzo uważnie analizowane są też w Iranie. Rząd w Jerozolimie niezwykłą wagę przykłada do ograniczenia wpływów Teheranu w Syrii. Z tego powodu Irańczycy nie mają wątpliwości, że to Izrael stoi za atakami na ich bazy. Państwo żydowskie do niczego się nie przyznaje, ale przekonanie to podsyca. Na przykład izraelska prasa opublikowała zdjęcie hangaru, w którym zniszczone zostały irańskie drony na lotnisku T-4. W czasie ataku, oprócz Irańczyków, w bazie byli też Syryjczycy i Rosjanie. Celem niezwykle precyzyjnego ataku przy użyciu wielu małych ładunków był tylko jeden hangar. Wszystko wewnątrz zostało zniszczone, a nikomu poza budynkiem zajmowanym przez Irańczyków nic się nie stało.
Teheran ostrzegł, że odpowie na ataki w Syrii w sposób i w miejscu, który uzna za stosowne. Mało prawdopodobne, aby Iran pozwolił sobie na otwartą konfrontację z regionalnym mocarstwem i naraził się na spektakularną klęskę. W cichej wojnie wywiadów szanse są bardziej wyrównane. Kule, które zabiły Albatsha przypominają także Irańczykom z kim mają do czynienia. W najbliższych miesiącach tajemniczych zamachów i porwań może być więcej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl