Policja: sąsiedzi w Wołominie nie mówili, że w rodzinie dzieje się źle
Sąsiedzi rodziny z Wołomina, w której mężczyzna zabił swą partnerkę i jej córkę, a dwoje pozostałych dzieci ciężko ranił, wiedzieli, że w tym domu dochodzi do sprzeczek, ale nie informowali o tym policji ani pomocy społecznej - podała w poniedziałek policja.
29.04.2013 | aktual.: 29.04.2013 08:22
Jak mówił dziennikarzom w poniedziałek rano rzecznik stołecznej policji asp. Mariusz Mrozek, ostatnią noc przed tragedią kobieta z mężczyzną spędzili razem, w klubie karaoke. - Według relacji świadków dobrze się bawili i nic nie wskazywało na tragiczny ciąg dalszy - dodał Mrozek. O możliwym motywie zabójstwa policja na razie mówić nie chce, wskazując, że potrzeba poczynić dalsze ustalenia.
Asp. Mrozek dodał też, że wcześniej - choć między partnerami dochodziło do sprzeczek i utarczek - nikt z sąsiadów nie informował o tym ani pomocy społecznej ani policji. Dopiero przesłuchani po ujawnieniu zbrodni przyznali, że do takich sytuacji dochodziło. - Kontakt z kobietą miał dzielnicowy, ostatnio trzy dni temu - mówił rzecznik policji.
Jak informują organa ścigania, przyczyną ujawnionej w niedzielę w Wołominie tragedii była najprawdopodobniej awantura domowa. W jej wyniku od ran kłutych i ciętych życie straciły trzy osoby: 15-letnia dziewczyna, jej matka oraz konkubent kobiety, który - jak podaje policja - prawdopodobnie sam odebrał sobie życie po zabiciu partnerki i jej córki. Ciężko ranne są dzieci kobiety, w wieku 8 i 10 lat.
- Dzieci są w stanie ciężkim. Funkcjonariusze i biegły psycholog są gotowi do rozmowy z nimi o tym, co się zdarzyło. Na razie taka rozmowa nie była jeszcze możliwa - poinformował asp. Mrozek.
Policja i prokuratura zbierają dowody, które pozwolą na ustalenie przebiegu zdarzenia. Na razie stwierdzono, że mężczyzna, który prawdopodobnie miał dokonać tej zbrodni, był w przeszłości dwukrotnie karany za rozboje - odsiadywał kilkuletnie wyroki.