Policja: od kilku dni deptaliśmy po piętach Skowrońskiemu
Śląscy policjanci na cztery dni przed
zatrzymaniem Grzegorza Skowrońskiego deptali mu po piętach -
poinformował podczas konferencji prasowej w Katowicach
zastępca komendanta wojewódzkiego policji Janusz Bieńkowski.
Grzegorz Skowroński, który przebywa obecnie w szpitalu w bardzo ciężkim stanie, jest podejrzany o zabójstwo policjanta w Będzinie.
Skowroński był od wtorku poszukiwany listem gończym. W czwartek wieczorem policjanci przeprowadzali obławę w Bielsku- Białej. Przez kilka kilometrów ścigali kradzione audi, w którym znajdowało się czterech mężczyzn. Funkcjonariusze użyli broni. Kilkaset metrów dalej bandyci porzucili samochód z rannym kompanem w środku. Jak się wkrótce okazało, był nim Grzegorz Skowroński.
"14 sierpnia wiedzieliśmy, że porusza się skradzionym w Bielsku-Białej audi oraz jakich telefonów używa, że jest uzbrojony i towarzyszy mu trzech mężczyzn. Nasililiśmy kontrolę miejsc, w których przebywał, w końcu zorganizowaliśmy blokadę" - powiedział Bieńkowski.
Przed zatrzymaniem Skowroński często zmieniał miejsce pobytu, przemieszczając się po terenie trzech województw. W samochodzie, którym poruszał się bandyta i jego kompani, policja znalazła pistolet maszynowy, rewolwer, pistolet gazowy oraz ładunek wybuchowy ze spłonką górniczą i mechanizmem zegarowym do jego uruchomienia.
Policja ustaliła, że Skowroński był członkiem grupy zajmującej się uprowadzeniami, ściąganiem haraczy, napadami rabunkowymi. "Wiedzieliśmy, że to niebezpieczna grupa, której członkowie posiadają broń i używają jej. Nie wszyscy są zatrzymani, ale to kwestia czasu" - podkreślił Bieńkowski.
Dodał, że śmierć policjanta była dodatkową motywacją dla jego kolegów szukających niebezpiecznego przestępcy.