Polecą głowy w stołecznej policji?
W komendzie stołecznej policji trwa kontrola dotycząca m.in. przydziału mieszkań oraz przeprowadzania przetargów. Jej wyniki będą znane za kilka tygodni - poinformował rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Dariusz Nowak.
12.01.2004 | aktual.: 12.01.2004 16:26
Kontrola jest efektem "niepokojących sygnałów o nieprawidłowościach, do których mogło dojść w Komendzie Stołecznej Policji". Jak poinformował Nowak - docierały one do KGP już od pewnego czasu i dlatego komendant główny policji nadinsp. Leszek Szreder podjął decyzję o skierowaniu do tej jednostki policjantów z biura inspekcji KGP. Zapewnił, że osoby winne ewentualnych nieprawidłowości, poniosą surowe konsekwencje "bez względu na to kim są i jakie zajmują stanowisko".
W sobotę w "Życiu Warszawy" i w poniedziałek w "Super Expressie" ukazały się artykuły dotyczące nieprawidłowości, do których mogło dojść w KSP. Jak napisali w poniedziałek dziennikarze "SE", tuż po objęciu przez nadinsp. Ryszarda Siewierskiego stanowiska komendanta stołecznego policji zaczęły się roszady kadrowe; miejsca osób wyrzucanych z komendy stołecznej zajmowali dawni współpracownicy generała m.in. z Dolnego Śląska. Według gazety, zapewniono im niezłe posady, mieszkania i często zawyżone pensje.
Potwierdzają to źródła zbliżone do KGP. Rozmówca, proszący o zachowanie anonimowości, powiedział, że osoby ściągane do Warszawy dostawały mieszkania poza kolejnością, a część z nich mieszkała w tzw. lokalach kontaktowych (w których funkcjonariusze spotykają się ze swoimi informatorami). "Na mieszkanie służbowe jest kolejka oczekujących, tymczasem osoby te przyjeżdżały i dostawały mieszkania od ręki. Takie postępowanie może być zrozumiałe, jeśli ściąga się fachowców, ale nawet w takiej sytuacji często początkowo proponuje im się hotel" - podkreślił informator. Dodał, że w lokalu kontaktowym można mieszkać, ale "trzeba za nie płacić, a tymczasem płaciła za nie stołeczna (komenda)".
Komenda Główna Policji sprawdza też, czy nie doszło do nieprawidłowości w przetargach przeprowadzanych przez KSP. Sobotnie "Życie Warszawy" doniosło, że mogą one dotyczyć przetargów na dostawę sprzętu i remonty. W ubiegłym tygodniu dziennik "Fakt" napisał natomiast, że legionowskie radiowozy tankują gaz na stacji należącej do żony tamtejszego komendanta powiatowego policji. Po publikacji dziennika rezygnację z pełnionej funkcji złożył szef policji w Legionowie.
Kilka dni później z prośbą o zwolnienie z pełnionej funkcji zwrócił się do komendanta głównego policji zastępca komendanta stołecznego insp. Kazimierz Winiecki. Nie podał przyczyn swojej decyzji, jednak nieoficjalnie mówiło się, że może to mieć związek z legionowskim komendantem (Winiecki nadzorował m.in. KPP w Legionowie).
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do KGP, w zależności od wyników kontroli "zmiany kadrowe mogą sięgnąć najwyższych szczebli w komendzie stołecznej".