Pole pełne trucizny
Ziemia wokół huty w Legnicy nie jest już oczyszczana z metali ciężkich. Nie ma już zimowej wycinki wikliny. To sygnał, że huta przestała dbać o strefę ochronną, która osłania środowisko przed działaniem złych metali.
04.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 09:43
Władze KGHM tłumaczą, że uprawa wikliny się nie opłaca. Ale ochrona środowiska jest obowiązkiem zakładu. Strefę ochronną wokół Huty Miedzi Legnica powołano w 1988 r., a plan jej zagospodarowania został zatwierdzony rok później. Powodem był brak technologii i urządzeń ochrony środowiska w hucie oraz bardzo wysoka emisja zanieczyszczeń. Po tej decyzji wyprowadzono ze strefy specjalnej mieszkańców wsi Białka, Pawłowice Małe i Jaszków. Pierwotnie strefa miała 1128 ha. W 1996 r. wojewoda zmniejszył ją niemal o połowę.
Do tej pory huta słono płaciła za utrzymanie strefy. W 1995 r. wydano 5,5 mln zł. W latach 1999-2001– ok. 3,5 mln zł. Zbiory wikliny na terenie strefy ochronnej huty mają 15-letnią tradycję. Roślina wyciągała z ziemi niebezpieczne metale ciężkie, m.in. miedź, ołów i arsen. Wydobywały się one kominami z huty i gromadziły w ziemi przez pół wieku. Obecnie tworzą twardą warstwę, która będzie tkwiła w glebie przez dziesiątki lat. Wiklina, która co roku była sadzona, a następnie wycinana, zapobiegała degradacji terenu oraz rozprzestrzenianiu się metali.
Trudno zrozumieć, dlaczego od dwóch lat nie prowadzi się wycinki. Nasz informator z legnickiej huty twierdzi, że w efekcie cierpi środowisko naturalne, a także zdrowie mieszkańców. – Coroczne wycinanie i kolejne nasadzanie tych krzewów miało cel. Dziś wyrośnięta wiklina nie wyciąga z ziemi metali ciężkich. Jeśli się to nie zmieni, za kilka lat będziemy żyć na przemysłowej pustyni – alarmuje nasz informator. Przedstawiciel miedziowej spółki tłumaczy, że zaprzestanie wycinki ma podłoże ekonomiczne, bo sprzedaż wikliny już się nie opłaca. – Moim zdaniem, inwestycje ekologiczne powinny, jak każde inne, charakteryzować się minimalną choćby stopą zwrotu zainwestowanego kapitału – odpowiada Dariusz Wyborski z KGHM Polska Miedź SA.
Ale nasz informator ma poważniejsze zarzuty. Twierdzi, że od dwóch lat zaniedbuje się cały obszar strefy ochronnej. Nie pielęgnuje się 500-hektarowego lasu ani małych zbiorników wodnych, które grożą przelaniem do Kaczawy, skąd czerpana jest woda dla legniczan. Zapytaliśmy, ile wydano na to pieniędzy w 2003 i 2004 roku, ale odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Wyjaśniono nam jedynie, że w pracach związanych z pielęgnacją drzewostanów i nasadzeniami huta opiera się na Uproszczonym Planie Zagospodarowania Lasu na okres 2000 – 2009 r. W latach 1999–2004 posadzono łącznie 183 tys. drzew i 32 tys. krzewów. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, jakie prace wykonano w ostatnich dwóch latach. Wyjaśniono nam, że na terenie strefy w latach 2003-2004 głównie wykonywano takie prace jak np. utrzymanie urządzeń melioracyjnych, rekultywacja i rewitalizacja zieleni, likwidacja dzikich wysypisk, nasadzenia, utrzymanie pasów pomocy pożarowej. Powiedziano nam też, że zaprzestanie wycinki nie szkodzi środowisku. Ziemię w strefie bada oddział
Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Legnicy.
– Wyniki ostatnich badań były na odpowiednim poziomie – odpowiada szefowa delegatury Łucja Strzelec. Ale okazuje się, że ostatnie badania robiono w... 2001 roku! Dlaczego? – Nasi kontrolerzy zajmują się nie tylko legnicką hutą. Ponadto teren strefy ochronnej należy do huty, więc to, co tam się dzieje, jest w gestii jej władz, które realizują tam swój plan zagospodarowania – tłumaczy pani Strzelec.•
Zawartość metali ciężkich w glebie strefy ochronnej – badania z 2001 r. Miedź – 359-835 (norma 150, znacznie przekroczona) Ołów – 183-381 (norma 100, znacznie przekroczona) Cynk – 148-366 (norma 300, lekko przekroczona)
Ewa Szczecińska