Polak uniknął egzekucji
"Gazeta Wyborcza" pisze, że Polak
Jan Kos został uwolniony z rąk porywaczy w Iraku dzięki jednemu z nich. Amerykanie odbili Polaka tuż przed planowaną egzekucją - ujawnia sam Kos.
Jednak dopiero teraz na jaw wychodzi, że to jeden z porywaczy przeszedł na stronę Amerykanów i pomógł im odbić zakładników. Kos ujawnia to w swojej książce, która ukaże się niebawem. - Te informacje były dotychczas utajnione ze względu na bezpieczeństwo porywacza - tłumaczy "Gazecie" Kos.
Skąd wiadomo, że to właśnie Irakijczyk przyczynił się do uwolnienia? Amerykanie już po uwolnieniu Kosa pokazali mu jego zdjęcia i rzeczy osobiste, które otrzymali w tajemnicy od porywacza. To miał być dowód, że polski zakładnik żyje. Podobnych dowodów Amerykanie żądali na temat Włochów.
Dzień przed uwolnieniem Irakijczyk ostrzegł Polaka, że za kilkanaście godzin "wszyscy zostaną uwolnieni lub zabici": - Gotowa była nawet kamera, na której porywacze mieli zarejestrować naszą śmierć i przekazać ją telewizji. Egzekucja została jednak odroczona dzięki porywaczowi, który negocjował z Amerykanami. Odwlekał ją, twierdząc, że sprzęt się zepsuł.
Kos nie ukrywa w swojej książce pretensji pod adresem polskiego rządu: o arogancję wobec jego rodziny i brak kompetencji przy jego poszukiwaniu: - O moim uwolnieniu szef powołanego sztabu kryzysowego w Polsce dowiedział się z telewizji, a nie od Amerykanów - twierdzi Kos.
Tymczasem wrocławska prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie uprowadzenia Polaka. Jej rzecznik Leszek Karpina pytany o sprawę, ucina: - Jest w toku.