Polak Polakowi pasożytem

Odpowiedzialność to coś, co powinni ponosić inni - kpił Napoleon Bonaparte. W Polsce uczyniono z tej kpiny niemal zasadę współżycia społecznego: mniejszość ponosi odpowiedzialność za większość wyzyskiwaczy. "Być wolnym, to ponosić odpowiedzialność za to, co się czyni" - zauważył amerykański eseista Robert A. Heinlein. Nie jesteśmy narodem wolnym, bo tylko nieliczni między Odrą a Bugiem biorą w pełni odpowiedzialność za swoje czyny i swój los. Aby się o tym przekonać, nie trzeba wcale pamiętać, że na cele socjalne III RP wydaje najwięcej pieniędzy na świecie (porównując odsetek PKB), a co drugi Polak w sile wieku nie pracuje; wystarczy wsiąść do samochodu i wyjechać z garażu.

26.05.2003 07:01

Na polskich drogach można bez bardziej dotkliwych konsekwencji finansowych szarżować, szafując własnym i cudzym życiem. Absurdalne prawo nie pozwala zwiększyć piratom drogowym składki na ubezpieczenie OC. Za leczenie ofiar wypadków spowodowanych ułańską fantazją kierowców płacimy wszyscy - z budżetu państwa. W Polsce nie można też podwyższyć składki na ubezpieczenie zdrowotne palaczom, którzy świadomie rujnują własne zdrowie, a ich leczenie kosztuje przeciętnie o połowę więcej niż osób niepalących. 2,5 mln Polaków pracujących na czarno korzysta z ubezpieczenia wypadkowego, za które płacą legalnie zatrudnieni, i nie widzi w tym niczego nagannego.

"Ludzie, jeśli tylko mogą, chcą żyć i prosperować na cudzy koszt. Ta żądza ma źródło w naturze człowieka, w prymitywnym, powszechnym i nie stłumionym instynkcie każącym zaspokajać potrzeby jak najmniejszym wysiłkiem" - zauważył już ponad 150 lat temu francuski ekonomista Frideric Bastiat, jeden z twórców współczesnego liberalizmu. Nieodpowiedzialność i niefrasobliwość rodaków kosztuje tymczasem tych, którym jeszcze chce się chcieć, którzy nie łamią prawa, dbają o własne bezpieczeństwo i zdrowie, kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. - Mamy w Polsce do czynienia z dyktaturą nieodpowiedzialnych - komentuje prof. Andrzej Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego w Warszawie.

18 mld zł rocznie wydajemy w Polsce na leczenie chorób związanych z paleniem papierosów. Wysokość stawki na ubezpieczenie zdrowotne jest uzależniona od dochodu, a nie od stanu zdrowia i trybu życia pacjenta. Za skutki tego, że 10 mln Polaków truje się nikotyną, płacą wszyscy.

12 mld zł rocznie kosztują nas, według szacunków Banku Światowego, wypadki samochodowe. Gigantyczne sumy pochłania leczenie i rehabilitacja osób poszkodowanych na drogach. Kasy chorych co roku wydawały na ten cel 600 mln zł (średnio ponad 5,5 tys. zł na pacjenta). Tymczasem klienci kupujący bezpieczniejsze samochody nie mogą z tego tytułu liczyć na żadne zniżki składki OC. Oznacza to, że płacą za szkody spowodowane przez jeżdżące po polskich drogach wraki. Stary polonez i nowoczesna toyota należą u nas do tej samej kategorii ubezpieczeniowej!

Na 8,5 mld zł rocznie szacuje się koszty leczenia chorób zawodowych i skutków wypadków 2,5 mln osób, które pracują nielegalnie (w szarej strefie). Nie płacą one składek emerytalnych i nie są ubezpieczone. Jeżeli w czasie pracy stanie się im coś złego, za ich leczenie płacą wszyscy podatnicy. W firmach transportowych wypadki pochłaniają prawie 40 proc. zysków, a w branży budowlanej przeciętnie 5 proc. kosztów budowy. W tych sektorach zatrudnianie na czarno jest najpowszechniejsze.

Kiedyś taksówkarz wiozący Wojciecha Kossaka, otrzymawszy 10 zł napiwku, pożalił się, że córka malarza zwykle daje 20 zł. W odpowiedzi usłyszał: "Ona może, ma bogatego ojca. Ja jestem sierotą". Za dzieci mające bogatego ojca, którym jest państwo, uważa się znakomita większość Polaków. 81 proc. badanych przez CBOS w marcu 2003 r. oświadczyło, że oczekuje od państwa wysokiego poziomu świadczeń socjalnych. Z kolei z badań OBOP wynika, że prawie dwie trzecie Polaków uważa, iż za los ich rodziny przede wszystkim odpowiedzialne jest... państwo. - Po co zakładać firmę, ryzykować, samemu się o siebie troszczyć, kupując ubezpieczenie, skoro można niewielkim kosztem dostać od państwa rentę i żyć z kombinowania? - pyta prof. Zyta Gilowska, posłanka Platformy Obywatelskiej. Największym problemem jest to, że państwo wzmacnia postawy roszczeniowe. Zachowuje się z jednej strony jak reketier, obdzierając ze skóry najbardziej przedsiębiorczych, z drugiej - jak narkotykowy dealer, podtrzymując z ich pieniędzy wegetację
pasożytów, w jakimś sensie uzależniając ich od siebie. Trudno o przejaw bardziej krótkowzrocznej i samobójczej polityki.

Aleksander Piński
Jan Piński

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)