Polak oskarżony o spowodowanie katastrofy Pendolino w Czechach. Grozi mu 10 lat
Policja przedstawiła zarzuty pięćdziesięcioletniemu Polakowi, kierowcy ciężarówki, który spowodował katastrofę Pendolino w Czechach. Zarzucono mu spowodowanie zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Grozi mu za to do 10 lat więzienia.
- Ze względu na wysokość grożącej kary, będziemy wnioskować o areszt. Istnieje prawdopodobieństwo, że mężczyzna mógłby zbiec - poinformował zastępca komendanta morawsko-śląskiej policji Radim Witta.
Policjanci, którzy przesłuchali Polaka, nie chcą mówić o treści składanych przez niego zeznań. Nie wyjawiają więc, jak tłumaczył fakt, że wjechał na przejazd w czasie, gdy zapory były opuszczane i paliło się czerwone światło. Zapewniają jednak, że z pewnością nie chciał celowo spowodować katastrofy kolejowej.
- Mogę potwierdzić, że jeden z naszych poważnie rannych pacjentów zmarł późnym wieczorem - powiedział rzecznik szpitala w Ostrawie Tomasz Oborny. Według informacji agencji CTK był to starszy mężczyzna. Był on jednym z pasażerów pociągu Pendolino, który uderzył w tira w środę rano na przejeździe w pobliżu Studenki.
Wcześniej informowano o dwóch osobach zabitych i 13 rannych, w tym pięciu ciężko. Pociągiem jadącym z Bogumina do Franciszkowych Łaźni podróżowało około 170 osób. Na miejscu wypadku zmarli dwaj mężczyźni, w wieku 39 i 49 lat.
CTK podała w czwartek, że policja w środę wieczorem przesłuchała polskiego kierowcę, który - jak dodaje - prawdopodobnie spowodował wypadek. Rzeczniczka policji Gabriela Holczakova powiedziała, że policja nadal prowadzi śledztwo i prawdopodobnie oskarży polskiego kierowcę.
Jeśli zostanie on uznany za winnego, grozi mu do dziesięciu lat więzienia za stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego - podała CTK.
Jak dodaje agencja, był to najpoważniejszy wypadek kolejowy w Czechach w ciągu ostatnich siedmiu lat. Najtragiczniejszy, w którym zginęło osiem osób, wydarzył się w sierpniu 2008 roku w pobliskim regionie.
Według informacji, które podał w środę rzecznik zarządu infrastruktury kolejowej Jakub Ptaczinsky, ciężarówka kierowana przez polskiego kierowcę wjechała na przejazd kolejowy, gdy były już opuszczane zapory i paliło się czerwone światło. Przejazd był wyposażony w system monitoringu.
CTK podaje w czwartek, że nagrania z kamery potwierdzają, iż tir wjechał na przejazd w czasie, gdy zapory były opuszczane i paliło się czerwone światło. Kierowca zatrzymał pojazd i nie próbował przejechać przez zamknięte zapory - podaje CTK.
Pociąg jechał z prędkością 160 km na godzinę. Uderzył w ciężarówkę, która wiozła elementy metalowe. Pociąg przejechał jeszcze kilkaset metrów, pchając przed sobą płonące szczątki przyczepy ciężarówki - relacjonuje CTK.
Szkody materialne spowodowane wypadkiem szacowane są na 160 mln koron - podała czeska agencja. W środę informowano o stratach w wysokości 90 mln koron.
Najpierw informowano, że polskiemu kierowcy udało się uciec z samochodu. Później jednak "Mlada Fronta Dnes" podała, że kierowca był w kabinie w chwili wypadku.
Polakowi, który wjechał na przejazd kolejowy na czerwonym świetle i przy zamykających się szlabanach, policja chce postawić zarzut stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego na skutek niedbałości. Grozi za to od trzech do dziesięciu lat więzienia.
Wiadomo, że mężczyzna w chwili kolizji był trzeźwy. Na kamerach z monitoringu widać, że kierowca nie tylko wjeżdża na przejazd na czerwonym świetle, ale i w momencie kiedy opuszczają się automatyczne szlabany. Następnie piętnaście sekund stoi na środku przejazdu by w końcu podjechać niespełna dwa metry do przodu. Pięć sekund później Pendolino z impetem uderza w ciężarówkę, która zamienia się w kulę ognia.
Zobacz także: TIR uderzył w salę gimnastyczną