Polak, który karmił Leonardo DiCaprio
Nestor Grojewski to szef kuchni urodzony w Polsce, ale podbijający podniebienia największych sław na skalę światową. Mieszka i pracuje we Włoszech. Skromny i z pozoru nieśmiały, w swym białym uniformie szefa kuchni, emanuje spokojem i profesjonalizmem.
Z cierpliwością wyjaśnia swoim gościom co serwuje im na talerzach, od różnego typu serów po pachnące wędliny. Za barem królują owoce morza i długa lista serwowanych win, w zależności od podawanego dania.
Nestor mimo, że miał okazję pracować ze słynnymi włoskimi szefami kuchni w najlepszych włoskich restauracjach, a na murach jego lokalu wiszą zdjęcia z autografami między innymi od Leonardo DiCaprio, to i tak sprawia wrażenie osoby dyspozycyjnej, uprzejmej i otwartej. W trakcie przygotowywania dań dla swoich gości, znajduje chwilę czasu by porozmawiać ze mną o swoim życiu w stolicy Włoch.
WP: Kiedy przyjechałeś do Włoch?
Przyjechałem do Włoch 23 lata temu wraz z moją rodziną.
WP: Skąd pochodzisz?
Urodziłem się w Warszawie, a mieszkałem w Gorzowie i w Bolesławcu, skąd pochodzi moja rodzina.
WP: Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad powrotem do Polski?
Tak, był taki okres kiedy zastanawiałem się nad powrotem do Polski, jednak ostatecznie urządziłem sobie życie tutaj we Włoszech i tutaj założyłem rodzinę.
WP: Jak zaczęła się twoja przygoda z gotowaniem?
Wszystko zaczęło się od tego, kiedy byłem małym chłopcem i mieszkałem jeszcze w Polsce, chodziłem do mojej babci do baru i tam podpatrywałem ją jak przyrządzała potrawy. Potem we Włoszech wybrałem szkołę gastronomiczno-hotelarską i kontynuuję pracę w zawodzie.
WP: Najwyraźniej jesteś zdolnym szefem kuchni, skoro miałeś okazję pracować dla sław? Jak zaczęła się twoja współpraca z Martinem Scorsese?
Pracowałem w pewnej restauracji, gdzie stwierdzono że mi obniżą pensję, ponieważ jestem jeszcze młody. W takiej sytuacji złożyłem wypowiedzenie, poszedłem do agencji pracy i poprosiłem o list potwierdzający koniec umowy. Wówczas przypadkiem zadzwoniono do mnie z agencji, czy nie chciałbym pracować przez dwa tygodnie na planie filmowym tu we Włoszech. Przyjąłem propozycję i zacząłem gotować na planie filmu "Sen nocy letniej" produkcji amerykańskiej, opartego na komedii Wiliama Szekspira. Potem pracowałem na planie innych filmów, a między innymi przy "Gangi Nowego Jorku" Martina Scorsese, "U - 571" i przy filmie "Utalentowany Pan Ripley", z udziałem Matta Damona i Jude Lawa.
WP: Jak współpracowało się z takimi sławami światowego kina?
Z zewnątrz wszystko wydaje się wszystko gorsze niż w rzeczywistości, a tak naprawdę większość znanych aktorów jest takimi samymi normalnymi ludźmi jak my. To ich fani kreują ich na gwiazdy.
WP: Jak zaczęła się twoja współpraca z Martinem Scorsese?
Zadzwoniono do mnie z informacją, że szukają kucharza dla Martina Scorsese. Pojechałem na rozmowę z nim. Zaproponował mi miesiąc próbny w jego domu, gdzie gotowałem dla jego rodziny. Po czym przed upływem miesiąca oznajmił mi, że będę dla niego pracował w studiach Cinecittà tutaj w Rzymie. Tam gotowałem wyłącznie dla niego przez następne 8 miesięcy. Miło wspominam tę współpracę, bez żadnych problemów, "jak po masełku". WP: Z pewnością taka współpraca wzbogaciła twoje zawodowe curriculum?
Po części tak, chociaż już wcześniej pracowałem w różnych renomowanych restauracjach w Rzymie, a m.in w Hiltonie, Parco dei Principi. Sam fakt, że pracowałem w 5 gwiazdkowych restauracjach z pewnością pomógł mi w rozwinięciu kariery zawodowej. To był taki mój start po szkole kucharskiej, a potem zaczęły się filmy. Na początku jako praca sezonowa, a potem normalna współpraca. Po prostu trzeba mieć dużo szczęścia, sporo pracy i jak ktoś coś chce, dużo rzeczy może zrobić.
WP: Kiedy powstał twój lokal?
Cru.dop został otwarty mniej więcej dwa lata temu.
WP: Obecnie zajmujesz się głównie swoim lokalem i organizowaniem bankietów?
Tak, jest to bardzo pracochłonne zajęcie, gdyż organizuje wszystko począwszy od zakupów, ustalania menu po przygotowanie potraw i budżet.
WP: W czym się głównie specjalizujesz?
Serwuje głównie surowe i gotowane potrawy z ryb, a także potrawy mięsne.
WP: Czy zdarza ci się korzystać z polskich przepisów?
Rzadko.
WP: Skąd pochodzi nazwa twojego lokalu Cru.dop?
Cru oznacza najlepsze winnice przeznaczane na wina francuskie, a dop oznacza "origine protetta" wysoką jakość. Cru.dop jako całość po odjęciu litery "p", oznacza crudo czyli w języku włoskim surowy. Stąd też taka gra słowna, odzwierciedlająca specjalność lokalu i to co chce oferować moim gościom w moim barze.
WP: Czy wśród gości Cru.dop zdarzają się Polacy?
Czasem zdarza się, że ktoś po kolacji podejdzie i zacznie rozmawiać ze mną po polsku, aczkolwiek niecodziennie się to zdarza.
WP: Jakieś marzenia i plany zawodowe?
Tak, marzę o czymś większym, może w przyszłosci otworzę dużą restaurację.
WP: Jaką kuchnię serwujesz w swoim lokalu oraz na bankietach? Są to głównie przepisy włoskie, czy nie tylko?
Dania, które serwuje są głównie tworem mojej fantazji, aczkolwiek na bankietach dostosowuje kuchnię do klienta i do miejsca. Z kolei w lokalu menu ustalam według mojego uznania i zmieniam je co klika miesięcy.
WP: Widzę duży asortyment win, czyżbyś był miłośnikiem wina?
Tak, serwuje około 300 różnych gatunków win, gdyż co jest dobre to jest dobre.
WP: Zauważylam, że również pisano o Tobie w prasie włoskiej, a m.in we "Reppublice"?
Tak, pisano, głównie o lokalu i kuchni, którą serwuje.
Rozmawiała Monika Zakrzewska.