Polak chciał pomóc; trafił do afrykańskiego "Guantanamo"
Europoseł PiS Konrad Szymański złożył interpelację do Komisji Europejskiej i Wysokiej Przedstawiciel UE ds. Polityki Zagranicznej ws. zatrzymanego w Republice Środkowoafrykańskiej poznańskiego podróżnika Macieja Pastwy. W sprawę zaangażowane jest polskie MSZ.
05.08.2011 16:02
Maciej Pastwa, jako przedstawiciel Fundacji im. Kazimierza Nowaka miał w jednej z miejscowości niedaleko Bangi w Republice Środkowoafrykańskiej pomóc w budowie studni dla miejscowej ludności.
Pastwa, który jest obywatelem Polski i Kanady, został zatrzymany przez policję i osadzony w areszcie w Bangi. Jak powiedział Rafał Sobczak z biura prasowego MSZ, informacje uzyskane przez resort wskazują, że do zatrzymania doszło w niedzielę 31 lipca po południu przy wjeździe do Bangi.
W tej sprawie na forum europejskim interweniuje Szymański. - Unia Europejska jest dyplomatycznie obecna w tym regionie Afryki. Sama Republika Środkowej Afryki otrzymuje w ramach europejskiej polityki rozwojowej 142,8 mln euro na infrastrukturę i poprawę jakości rządzenia. Jeśli europejska dyplomacja ma mieć jakiś sens, nasza Służba Działań Zewnętrznych powinna szybko działać w interesie Polaka - powiedział Szymański.
Jak napisał w swojej interpelacji, Pastwa wciąż przebywa w areszcie. Nie zwrócono mu także wszystkich pieniędzy i rzeczy osobistych, które zarekwirowano mu przy zatrzymaniu. Władze nie informują o postawieniu mu zarzutów, czy toczącym się przeciwko niemu postępowaniu.
Według Sobczaka, polskie służby konsularne w Angoli w tej sprawie kontaktują się z samym zatrzymanym, a także z polskim franciszkaninem, który mieszka w Republice Środkowoafrykańskiej, zna lokalne warunki i zaoferował swoją pomoc. - Z informacji konsula wynika, że do zatrzymania doszło w wyniku niedokonania wpłaty w wysokości około 8 euro - powiedział. - Polaka poddano rewizji, początkowo odebrano mu pieniądze i dokumenty. We wtorek oddano mu dokumenty oraz część pieniędzy i jak dotąd oficjalnie nie postawiono mu zarzutów - relacjonował Sobczak.
Według niego, Polak poinformował służby konsularne, że gdy został zatrzymany zażądano od niego opłaty za przejazd. Jak powiedział, można domniemywać, że ta opłata nie miała uzasadnienia formalnego i miała być formą łapówki. Sobczak zastrzegł jednak, że taką wersję przedstawia zatrzymany. Jak bowiem podkreślił, dotychczas polskie MSZ nie ma oficjalnej informacji od rządu Republiki Środkowoafrykańskiej o zatrzymaniu naszego obywatela.
Jak dodał, służby konsularne będą się kontaktowały z placówką francuską akredytowaną w Bangi w celu wspólnego działania na rzecz uwolnienia naszego rodaka. - Mamy nadzieję, że Polak zostanie szybko zwolniony - będziemy chcieli podjąć w tym celu działania we współpracy z placówką francuską - zaznaczył Sobczak. Poinformował, że polska dyplomacja kontaktuje się w tej sprawie również ze stroną kanadyjską (Pastwa ma podwójne obywatelstwo). Według "Gazety Wyborczej" po zatrzymaniu Pastwy przeszukano go, policjanci zabrali mu dwa paszporty (polski i kanadyjski), karty kredytowe, czeki podróżne, telefon komórkowy i 2,5 tys. euro, które pozaszywał w różnych miejscach ubrania. Pierwsze noce spędził w celi bez okna z osiemnastoma współwięźniami. - Na ścianie ktoś napisał po hiszpańsku "Witamy w Guantanamo. Łatwo tu się dostać, trudno wydostać". Spaliśmy wszyscy na matach rozłożonych bezpośrednio na ziemi - opowiadał "Gazecie".
Potem wypuszczono go do tzw. strefy dla internowanych. - To duży plac, po którym możemy chodzić. Oddano mi tu komórkę. Panuje przyjazna atmosfera, nikt nie stosował żadnej przemocy wobec mnie. Do innych więźniów przychodzą rodziny, dostaję od nich jedzenie i wodę. Policjanci też spędzają z nami czas. Ale nadal nie mogę opuszczać murów aresztu - relacjonował podróżnik.
Po interwencji kanadyjskiego konsulatu - napisała "GW" - Pastwie obiecano szybkie uwolnienie. Jeden z policjantów przyznał się, że go okradł, i oddał część pieniędzy. - Nadal nie chce oddać 600 euro. Ponoć w jego sprawie jest prowadzone śledztwo, ale normalnie pracuje. Moją sprawę przekazano do tutejszego ministerstwa i ono ma zdecydować o moim losie - tłumaczy.
Cytowana przez "Gazetę" Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej uważa, że jeśli Pastwa siedzi za nic, to powinni go wkrótce wypuścić. - Nie sądzę, by stała mu się jakaś krzywda. Jeśli natomiast toczy się przeciwko niemu jakieś postępowanie, to ciężko powiedzieć, kiedy wyjdzie z aresztu, bo w Afryce takie sprawy trwają długo - dodaje.
Natomiast Anna Grebieniow z Fundacji im. Kazimierza Nowaka poinformowała, że Pastwa jest w dobrym stanie fizycznym i psychicznym.
- W areszcie nie doświadczył żadnych aktów przemocy, agresji. Jedzenie dostarczają mu misjonarze, dzielą się z nim także współwięźniowie. Walczy o niego nasze ministerstwo, konsulat Kanady, misjonarze, Czerwony Krzyż. Na razie nie mamy jednak informacji, by coś miało się w jego sytuacji zmienić - powiedziała. - Maciej pojechał do Afryki pomóc, a trafił do więzienia. To absurdalna sytuacja: został zatrzymany za to, że nie chciał dać łapówki - dodaje.
W sąsiadującej z Republiką Środkowoafrykańską, Demokratycznej Republice Konga Pastwa miał pomagać w rozbudowie szkoły. Rafał Sobczak z biura prasowego MSZ wyjaśnia, że "w ramach realizacji programu polskiej współpracy rozwojowej w roku 2011 MSZ udzieliło dotacji Fundacji im. Kazimierza Nowaka na realizację projektu pt. MBOTE MINGI - Ośrodek ambulatoryjno-edukacyjny w Tumikii w Kongo DRC". "Celem projektu jest poprawa dostępu do opieki i edukacji zdrowotnej dla mieszkańców okręgu Kenge poprzez wybudowanie ośrodka ambulatoryjno-edukacyjnego, przeprowadzenie kampanii informacyjno-edukacyjnej oraz na potrzeby edukacyjne ośrodka utworzenie wzorcowych pól uprawnych i małej hodowli - dodaje.