Polak brutalnie pobity przez złodziei. Policja bezradna
Polonijni kontraktorzy od zawsze narzekali na włamania do ich samochodów i kradzieże narzędzi. Nigdy jednak to zjawisko nie miało takiej skali jak obecnie, a złodzieje nie byli aż tak zdesperowani, by posunąć się do próby zabicia właściciela kradzionego auta. Tomasz Jezierski, mieszkaniec Des Plaines koło Chicago może mówić o dużym szczęściu. Mimo 3 ran kłutych i dotkliwego pobicia, uszedł z życiem. Stracił jednak samochód, a z nim wszystkie narzędzia.
15.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 10:09
W sobotę 28 sierpnia było już dobrze po północy, kiedy Tomasz Jezierski wyszedł na parking osiedla Courtland Square w Des Plaines, gdzie stał należący do niego samochód. Przez całe sobotnie popołudnie pracował przy zamontowaniu dodatkowego zabezpieczenia, po ostatnim incydencie okradzenia auta. - Odebrałem właśnie samochód od lakiernika i nie mogąc dostać nigdzie specjalnej kłódki kontraktorskiej, postanowiłem zamontować od środka, tymczasowo, deskę uniemożliwiającą łatwe otworzenie tylnych drzwi auta - opowiada Jezierski. Przyznaje, że zwrócił jego uwagę młody Latynos kręcący się w okolicy i obserwujący parking. Właśnie dlatego Polak wyszedł w środku nocy, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Po tym, jak wsiadł na chwilę do szoferki, wydarzenia rozegrały się błyskawicznie. - Wyciągnięto mnie z auta, jak jakiś worek; od razu na początek dostałem uderzenie w krtań, żebym nie mógł krzyczeć, a następnie kopano mnie i bito na oślep. Myślę, że chodziło im o to, żebym nie zobaczył kim są napastnicy, ani nie wezwał pomocy - Jezierski relacjonuje przebieg zdarzeń, które rozegrały się w ciągu 5 minut. Mimo tego mężczyźnie udało się zapamiętać, że napastnikami byli Latynosi. Według relacji poszkodowanego, było ich sześciu. Najstarszy mógł mieć 32-35 lat, pozostali to 20-latkowie. Złodzieje nie mogąc włamać się do tej części auta, gdzie znajdowały się narzędzia, ukradli cały samochód.
Po odzyskaniu przytomności ranny Polak zdołał dojść do mieszkania, gdzie żona wezwała policję i pogotowie. W szpitalu Jezierski usłyszał, że niewiele brakowało, by nóż, którym dostał jeden z ciosów, przebił wątrobę. - Pamiętam tylko, że mówiłem do nich "please” i "why?", ale tak naprawdę po pierwszych ciosach byłem półprzytomny - dodaje.
Policji dość szybko udało się odnaleźć ukradzione auto. Nadpalone, złodzieje porzucili na zapleczu sklepu Syms w Des Plaines. O ile samochodów policja znalazła dość sprawnie, o tyle poszukiwanie napastników idzie bardzo wolno. Dopiero w 10 dni po zdarzeniu Polaka poproszono o sporządzenie portretu pamięciowego jednego ze złodziei, a detektyw prowadzący sprawę nie robi wielkich nadziei na znalezienie sprawców. Dodatkowo, policja chce obciążyć Polaka kwotą 500 dol. za przetrzymywanie znalezionego auta na policyjnym parkingu.
Tomasz Jezierski, który po dwudniowym pobycie w szpitalu powoli dochodzi do siebie przyznaje, że włamania i kradzieże są w tej chwili prawdziwą plagą. - Nie wiem, może to ekonomia jest za to odpowiedzialna, ale nie ma chyba kontraktora, którego by nie okradziono. Wszyscy zabezpieczają się jak mogą. Okrągłych kłódek (kontaktorzy wiedzą na pewno o czym mówię) nie ma w całym mieście - wyjaśnia.
Wartość skradzionych narzędzi poszkodowany Polak szacuje na niewiele ponad tysiąc dolarów, żałując równocześnie, że ich nie ubezpieczył. Ale to nie jedyne straty. Jezierski został też bez samochodu i pracy, ale na szczęście, ciągle żywy.
MB