Polacy w Norwegii drugą kategorią obywateli? Wraca sprawa Polaka skazanego za pożar w Drammen
Czy Polacy są w Norwegii postrzegani jako gorsi? Najnowsze wydanie programu państwowej telewizji NRK "Brennpunkt" poświęcone sprawie pożaru, w którym zginęło kilku polskich obywateli, rozpoczęło gorącą dyskusję o równości imigrantów wobec prawa. Przypomniano, że jedyną skazaną osobą w tej sprawie był ocalały z ognia Polak, choć winę za zdarzenie ponosili najprawdopodobniej też norwescy opiekunowie budynku.
25.02.2015 | aktual.: 25.02.2015 17:01
W listopadzie 2008 r. w mieście Drammen doszło do pożaru drewnianego budynku. Było to najtragiczniejsze zdarzenie tego typu w powojennej historii kraju - w ogniu zginęło siedem osób, a jedna została poważnie ranna. Wszystkie ofiary to Polacy, którzy do Norwegii przyjechali pracować. Pochodzący spod Płocka mężczyźni pracowali w firmie znajomego, większość z nich na czarno. To on zakwaterował ich w domu wynajętym od jednej z norweskich firm. Było tanio, bo budynek nie był nowy. Nie był również bezpieczny.
Choć od pożaru minęło kilka lat, żadna z osób, która teoretycznie była odpowiedzialna za bezpieczeństwo lokatorów, nie została ukarana. Karę wymierzono jedynie ocalałemu z ognia Polakowi. Dziennikarze państwowej telewizji NRK w godzinnym programie "Brennpunkt" postawili tezę, że rodziny ofiar pożaru w Drammen padły ofiarą nierównego traktowania wobec prawa.
Sprawiedliwość nie dla Polaków?
Twórcy wydania "Brennpunkt" poświęconego pożarowi w Drammen zestawili dwa wydarzenia - proces po tragedii polskich pracowników oraz dochodzenie po pożarze, do którego doszło w 2004 roku w mieście Bergen. W tym drugim przypadku poszkodowane były dwie Norweżki, które uszły z płomieni z życiem. Choć nikt nie poniósł śmierci, właściciel budynku ostatecznie został skazany na karę więzienia, ponieważ nie zadbał o odpowiednie zabezpieczenia przeciwpożarowe. Kobiety otrzymały odszkodowanie.
Po pożarze w Drammen odpowiedzialność poniósł jedynie jeden z polskich lokatorów, który w czasie dochodzenia przyznał, że przed wypadkiem majstrował przy bezpiecznikach w budynku. W jego opinii działania te nie były przyczyną pożaru, jednak sąd skazał go na karę więzienia. Z jakiegoś powodu wymiar sprawiedliwości nie wziął pod uwagę, iż w budynku brakowało zabezpieczeń przeciwpożarowych oraz dróg ewakuacyjnych. I to mimo istniejącego raportu, w którym stwierdzono, że gdyby o takowe należycie zadbano, ludzie mogliby ujść z pożaru z życiem.
- Gdyby poszkodowani zostali etniczni Norwegowie, to jestem absolutnie pewny, że dochodzenie w tej sprawie wyglądałoby inaczej - powiedział przed kamerami przedstawiciel prokuratury rejonowej, Lasse Qvigstad.
Temida jednak nie ślepa
Już po kilku godzinach od emisji programu w internecie pojawiły się artykuły odnoszące się do kwestii równości imigrantów wobec prawa. Polsko-norweski adwokat Sebastian Garstecki, który w Oslo prowadzi kancelarię zajmującą się między innymi sprawami pokrzywdzonych przez pracodawców i urzędy obcokrajowców, nie szczędził w swoim artykule gorzkich słów: "Zasobność portfela, umiejętność porozumiewania się po norwesku, brzmienie nazwiska, kolor skóry oraz kraj pochodzenia mają wpływ na to, jak zostaniesz potraktowany przez norweski system prawny i jakiego poziomu sprawiedliwości możesz oczekiwać" - napisał w felietonie zamieszonym na portalu telewizji NRK. "Temida unosi opaskę i zerka na ciebie. A jeśli twierdzisz, że jest inaczej, to jesteś naiwny."
Garstecki podaje przykłady ze swojej praktyki adwokackiej i dowodzi, że polscy klienci muszą czasami o swoje prawa walczyć ciężej niż Norwegowie. Już na starcie brakuje im wiedzy o działaniu systemu i swoich prawach, obycia, umiejętności językowych, czasem dobrej prezencji. W starciu z poważnym problemem prawnym są jak Dawid przeciwko Goliatowi.
Prawdziwe źródło problemu
Aleksandra F. Eriksen, założycielka i szef zarządu firmy Polish Connection, która w Norwegii świadczy imigrantom usługi polegające na doradztwie i pośrednictwie w kontakcie z miejscowymi urzędami, również żywo zareagowała na rozgorzałą w internecie dyskusję. - Należy tu postawić pytanie, co leży u źródła problemu - mówi Wirtualnej Polsce. - Norwegowie, którzy dziś oburzają się, iż w "Brennpunkt" postawiono za ostre tezy, często sami korzystają z usług świadczonych "na czarno" przez polskich pracowników. Czy kiedy dom sprząta im Basia, a Marek maluje garaż, to zastanawiają się, jak to możliwe, że ich usługi są tańsze niż legalnych firm? Czy zachodzą w głowę, w jakich warunkach ci pracownicy mieszkają, ile zarabiają na godzinę i co z nimi będzie, jeśli na przykład ulegną wypadkowi przy pracy? Bo prawda jest taka, że skończyliby tak samo, jak bohater reportażu, czyli na głodowym zasiłku socjalnym w Polsce.
Zdaniem Aleksandry F. Eriksen nie chodzi tylko o to, jak polscy pracownicy są traktowani w Norwegii, ale jak w ogóle podchodzi się do pracy obcokrajowców, w tym na przykład Ukraińców w Polsce. - Kwestia odpowiedzialności prawnej za pożar w Drammen to jeden z przykładów tego, do czego może prowadzić mentalność przyzwalająca na korzystanie z usług pracujących "na czarno" imigrantów. Dokąd przymykamy oko na niższe zarobki fachowców zza granicy, dotąd Polacy w Norwegii, Ukraińcy w Polsce, a Meksykanie w USA będą mieszkać w urągających godności człowieka warunkach i nabijać kieszenie swoim cynicznym pracodawcom - mówi.
Krajobraz po pożarze
Czy jest szansa na to, że rozpoczęta w norweskich mediach dyskusja pozwoli powrócić do sprawy odpowiedzialności za pożar, w którym zginęli polscy obywatele, co dałoby rodzinom ofiar szansę na godziwe odszkodowania? Tego jeszcze nie wiadomo. Wiadomo już na pewno, że ten emocjonalny reportaż poruszył norweską opinię publiczną, co być może sprawi, iż tego rodzaju wypadków uda się uniknąć w przyszłości.
Z Norwegii dla WP Sylwia Skorstad