Polacy to najwięksi złodzieje "czerwonego złota"
Proceder kradzieży miedzi stał się we Włoszech prawdziwą plagą. Kilometry kabli kolejowych i telefonicznych oraz przewody elektryczne w gospodarstwach rolnych są kradzione każdej nocy przez zorganizowane bandy imigrantów. Niestety prym wśród złodziei "czerwonego złota" wiodą Polacy, do spółki z Rumunami.
31.08.2011 | aktual.: 31.08.2011 16:39
Cmentarze, kościoły, gospodarstwa rolne, linie telefoniczne i przede wszystkim linie kolejowe - złodzieje miedzi nie są wybredni. Nie pogardzą też rynnami, miedzianymi okuciami z drzwi, krzyżami i wazonami z nagrobków, aby zdobyć, choć trochę "czerwonego złota", które można sprzedać na czarnym rynku za 5-7 euro za kilogram. Miedź jest niezbędna w budownictwie, jest doskonałym przewodnikiem prądu i łatwo ją poddać recyklingowi - dlatego na druty miedziane, wyciągnięte z kabli elektrycznych czy na inne przedmioty z tego metalu zawsze znajdą się nabywcy.
Kradną w nocy z narażeniem życia
Najczystsza i najdroższa miedź jest w kablach włoskiej sieci kolejowej (RFI), nic, więc dziwnego, że złodzieje kradną ją najczęściej. Piemont, Lacjum i Kampania to regiony, w których plaga zorganizowanych band imigrantów jest najbardziej dokuczliwa. Ulubione trasy "poszukiwaczy czerwonego złota" to Turyn-Mediolan, Turyn-Pinerolo, Roma-Neapol, Roma-Formia, Roma-Cassino i Caserta-Neapol. Złodzieje z obcęgami i nożami w rękach oraz obszernymi plecakami dokonują kradzieży w nocy, często z narażeniem życia. Trudno ich jednak złapać, choć włoska policja kolejowa Polfer patroluje tory każdej nocy. Jednak szyny we Włoszech liczą ponad 16 tys. km długości a złodziejom na kradzież kabli potrzeba zaledwie 15 minut.
Patrole Polferu mają jednak swoje sposoby na "złodziei i od czasu do czasu udaje im się kogoś złapać, jak na przykład w przypadku ukraińsko-polskiej szajki, która przez dłuższy czas grasowała na trasie Rzym-Cassino. W lutym tego roku zostało złapanych na gorącym uczynku trzech bezdomnych Ukraińców i jeden Polak, gdy długimi nożami nacinali kable by dostać się do miedzianych przewodników. Złodzieje-kloszardzi byli dość leniwi, bo co jakiś czas wracali w to samo miejsce, widząc, że linia kolejowa jest naprawiana natychmiast po kradzieży. Złodzieje dostali po 8 miesięcy w zawieszeniu i wyszli na wolność. Pewnie poszli kraść gdzie indziej i ostrożniej...
Pociągi się spóźniają, podróżni czekają
Szkody materialne, wyrządzane przez bezdomnych imigrantów, przekraczają 3 miliony euro rocznie, nie mówiąc o problemach przysparzanych całemu systemowi komunikacji kolejowej oraz pasażerom skazanym na opóźnienia. Stracony czas tysięcy ludzi trudno oszacować, problem jest uciążliwy dla wszystkich.
Kradzież kabli nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla podróżnych. Nie ma niebezpieczeństwa wypadków, gdyż brak przewodników prądu powoduje automatyczne zablokowanie linii elektrycznej do czasu jej naprawienia. Usunięcie szkód może jednak trwać nawet kilka godzin. Pasażerowie jadący do pracy czy do szkoły stoją w szczerym polu lub na peronach czekają na spóźniające się pociągi. To właśnie kradzież kabli miedzianych jest częstą przyczyną spóźnień i przestojów włoskiej kolei.
Jak radzi sobie włoska policja kolejowa
Już w 2006 roku zostały powołane specjalne oddziały policji kolejowej, które zajmują się jedynie walką z "poszukiwaczami czerwonego złota". Ponieważ bandy bezdomnych imigrantów trudno złapać na gorącym uczynku, policja przeszukuje składy miedzi, gdzie druty z kabli kolejowych są poddawane recyklingowi. Jednak i to nie jest łatwe zadanie, gdyż imigranci pozbywają się swojego łupu bardzo szybko, a złomowiska skupujące metale natychmiast przetapiają trefny towar, bo za paserstwo miedzi grozi od 2 do 8 lat więzienia. Praca agentów Polferu jest, więc wyścigiem z czasem. Na szczęście włoskie miedziane kable kolejowe łatwo rozpoznać, bo mają specjalne oznakowania i średnicę 11,9 mm. Pomimo faktu, że ten proceder jest doskonale zorganizowany, czarny rynek miedzi nie został jeszcze opanowany przez przestępczość zorganizowaną, choć przynosi coraz większe dochody. Spekulanci handlują trefnym "czerwonym złotem" nie tylko we Włoszech, lecz także poza granicami kraju. W kalabryjskim porcie Gioia Tauro policja odkryła
kontener z 22 tonami kradzionej miedzi przeznaczony na eksport do Chin. Miedź pochodzącą z czarnego rynku kupują też chętnie w Europie Wschodniej.
Polacy kradną najwięcej
Na wniosek włoskiej policji kolejowej zostało utworzone obserwatorium europejskie Colpolfer, które na podstawie danych napływających z 26 krajów prowadzi analizy procederu kradzieży miedzi. Ze statystyk Colporferu wynika, że krajem, w którym kradnie się najwięcej kabli miedzianych jest właśnie Polska. Na drugim miejscu plasują się Niemcy a później Austria. Tyle tylko, że w tych krajach, jak i we Włoszech "poszukiwaczami czerwonego złota" są najczęściej bezdomni imigranci ze Wschodu. W Polsce natomiast, kable PKP kradną Polacy. No cóż - przynajmniej w czymś się wyspecjalizowaliśmy i przodujemy w Europie. Jesteśmy największymi złodziejami miedzi.
Ponieważ włoski Polfer ściga imigrantów odcinających kable przy torach, zaradni przybysze ze Wschodu kradną teraz przewody elektryczne w gospodarstwach rolnych, w których pracują sezonowo przy zbiorze warzyw i owoców, odcinając je czasami całkowicie od prądu i to nawet na dość długo. Niestety, inaczej niż w przypadku kolei, tu szkody nie są naprawiane błyskawicznie i mijają tygodnie zanim Enel (włoski zakład energetyczny), położy nowe kable.
Właściciele gospodarstw rolnych w słynnym "trójkącie pomidorowym" koło Foggii (znanym też z obozów niewolniczej pracy dla imigrantów), wystąpili właśnie z pozwem zbiorowym przeciwko Enelowi, który nie jest w stanie naprawić szkód wyrządzonych przez złodziei kabli i zwrócili się do ministra spraw wewnętrznych Roberto Maroniego, aby przysłał wojsko do walki ze "złodziejami czerwonego złota".
Foggia ma poważne problemy
Region Foggia jest najbardziej dotknięty przez proceder kabli miedzianych. W ciągu ostatnich dwóch lat skradziono tam 800 km przewodów elektrycznych i telefonicznych, a 40 km tylko w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy, w okresie zbiorów sezonowych. Miedź kradną zorganizowane grupy imigrantów ze Wschodu. Wiele gospodarstw rolnych i sadów zostało bez prądu i pod znakiem zapytania stoi tegoroczne winobranie w tym rejonie, które zwyczajnie może się nie odbyć. Włoski zakład energetyczny nie potrafi poradzić sobie z problemem, bo kradzieże przewyższają ich zdolność naprawiania szkód. Mimo, że nie jest w stanie dostarczać rolnikom prądu, każe sobie za niego płacić. Dlatego właśnie rolnicy wystąpili z pozwem zbiorowym.
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz