Polacy się boją, a śledczy marnują czas...
Tuż po ujawnieniu afery oficjele wysłali szybki komunikat - że szybko zostaną przeprowadzone badania, mające dokładnie ustalić, jak bardzo szkodliwa była przemysłowa sól, którą przez lata dodawano do artykułów żywnościowych. Na razie jednak nic nie wiemy, bo urzędnicy skierowali sprawę nie tam, gdzie trzeba! Cała ta pilna sprawa zamienia się więc powoli w ciąg urzędniczych absurdów, a to, że Polacy chcą znać prawdę, nie ma dla notabli najmniejszego znaczenia...
Do prokuratury okręgowej w Poznaniu, która nadzoruje śledztwo, dotarła w środę wstępna opinia Zakładu Medycyny Sądowej. Ta opinia nic nie wnosi do sprawy, była to po prostu strata czasu, i zbędne marnotrawienie papieru.
– Specjaliści z ZMS stwierdzili, że nie mogą wydać jednoznacznej ekspertyzy, która by określała szkodliwość tej soli. Potrzebne są bardziej szczegółowe badania, które można przeprowadzić w dwóch wskazanych przez ZMS instytutach. Dokumenty, którymi specjaliści dysponują teraz nie są wystarczające do wydania tak kategorycznej opinii – tłumaczy Andrzej Borowiak (44 l.) z wielkopolskiej policji.
Problem w tym, że prokuratura, odpowiedzialna za postępy śledztwa, do tej pory działa opieszale. Nie zleciła bowiem żadnych konkretnych badań! Czekała na te zamówione przez CBŚ w ZMS. Ten analizował dokumenty i jak widać nic z tego nie wyszło. Teraz będziemy czekać na kolejne ekspertyzy, nim dowiemy się czegoś konkretnego.
Jedyna nadzieja, że swoje badania wykonują służby sanitarne. Odbywają się już pierwsze kontrole u producentów żywności. W laboratorium poznańskiego sanepidu przeprowadzane są badania składu podejrzanej soli. Ich wyniki będą znane prawdopodobnie w połowie przyszłego tygodnia.
– Staramy się zrobić je jak najszybciej, ale by były wiarygodne, musimy trzymać się metodyki. Mamy wiele próbek i badamy je pod różnym kątem. To musi niestety potrwać – mówi Anna Knychała, kierownik laboratorium.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Te firmy używają dobrej soli. Zobacz, co jeść