Polacy podnoszą głowy - "nie dam się poniżać"
Coraz więcej Polaków pracujących we Włoszech walczy o swoje prawa. Zakładają sprawy sądowe swoim pracodawcom lub zwracają się do adwokatów, by odzyskać należne im świadczenia. Walczą nie tylko o pieniądze ale i o własną godność.
12.11.2010 | aktual.: 13.11.2010 11:31
We Włoszech pracuje ponad milion kobiet z Europy Wschodniej - jako opiekunki osób starszych lub pomoce domowe, z czego tylko jedna czwarta jest legalnie zatrudniona i ma opłacane składki ubezpieczeniowe oraz socjalne. Polki są na trzecim miejscu pod względem ilości osób pracujących w tych zawodach.
Włoskie prawo przewiduje surowe kary dla pracodawców, którzy zatrudniają "na czarno" - wysokie grzywny pieniężne a nawet kary więzienia do roku czasu. Jednak nie wszyscy obcokrajowcy wiedzą, że prawo jest po ich stronie i dlatego też bardzo często akceptują warunki dyktowane przez pracodawców. Powodem jest obawa o utratę pracy a przede wszystkim niedoinformowanie.
Nie dam się szantażować i poniżać
- Nie dałam się szantażować - opowiada 37-letnia Marzena. - Pracowałam u pewnej rodziny na godziny. Nie płacili mi dużo ale miałam blisko domu i w sumie nie była to ciężka praca. Od poniedziałku do piątku pomagałam w codziennym sprzątaniu domu. Któregoś dnia pani domu poprosiła mnie bym przyszła w swój wolny dzień do pracy (to była sobota ), bo będzie miała gości. Oczywiście, poszłam. Po 5 godzinach, kiedy już skończyłam i chciałam iść do domu moja pracodawczyni oburzyła się i zażądała bym została też całe popołudnie i nawet początek wieczoru. Ja nie mogłam więc usłyszałam, że jeśli wyjdę za drzwi to mam już więcej nie wracać. Po czym posypały się wyzwiska. I tak po trzech latach zostałam zwolniona w ciągu minuty. Znajomi namówili mnie bym poszła do adwokata. Tak też zrobiłam. Nie doszło do sprawy sądowej ale polubownie odzyskałam to co mi się należało i mam w pewnym sensie satysfakcję, bo nie dam się nikomu szantażować i poniżać - wyjaśnia Marzena.
Krystyna ma ponad 50 lat, jest rozwódką i utrzymuje dwójkę dzieci na studiach w Polsce. Nie może sobie pozwolić na to, by nie mieć pracy. Od kilku lat pracowała jako pomoc domowa w trybie powszechnie nazywanym "na dzień i na noc". To znaczy spała i jadła u pracodawcy. - Na samym początku pracy obiecano mi kontrakt - opowiada. - Ale miało to nastąpić dopiero po miesiącu, gdyż musiałam przejść okres próbny. Wszystko przebiegło dobrze i tak po miesiącu przypomniałam o obietnicy umowy. Usłyszałam, że pod koniec miesiąca mąż przygotuje odpowiednią dokumentację. Czas minął a tu nic. I tak minęły dwa lata. W międzyczasie rodzina postanowiła wyprowadzić się w inna część Włoch. Ja nie zgodziłam się na wyjazd. Przy rozstaniu poprosiłam o likwidacyjne, gdyż musiałam się jakoś utrzymać zanim znajdę drugą pracę. Usłyszałam, że nic nie dostanę i jak to ja tak mogę prosić o pieniądze. Była to bardzo niezręczna sytuacja. Poczułam się wykorzystana. Poszłam do związków zawodowych i opowiedziałam całą historię. Dyżurujący tam
adwokat powiedział mi, że mam prawo podać ich do sądu i że nie mam się czego bać. Tak też się stało. Wygrałam sprawę i dzięki otrzymanej kwocie mogłam sobie pozwolić na znalezienie "legalnej" pracy na kontrakcie. Wciąż pracuję jako pomoc domowa na "dzień i noc" ale tym razem lata mojej pracy przynajmniej liczą się do emerytury i w końcu mam opiekę zdrowotną - opowiada pani Krystyna.
Imigranci bardziej świadomi
Dzięki wieloletniej kampanii informacyjnej ze strony licznych stowarzyszeń i związków zawodowych, sytuacja pracowników z zagranicy ulega zmianie. Są broszurki w wielu językach, w tym również po polsku, gdzie zawarte są podstawowe informacje dotyczące praw obcokrajowców. Również włoskie instytucje, takie jak zakład ubezpieczeń socjalnych (INPS) lub ministerstwo spraw wewnętrznych czy ds. polityki socjalnej publikuje niezbędne informacje m.in. w języku polskim. Ponad to powstało wiele punktów informacyjnych, gdzie adwokaci lub radcy ds. imigracji udzielają bezpłatnych porad.
Wszystko to spowodowało, że obcokrajowcy a zwłaszcza Polki pracujące jako opiekunki do starszych osób czy jako pomoce domowe zaczynają ubiegać się o odzyskanie należnych im świadczeń za niewykorzystane urlopy, trzynastki czy likwidacyjne, nawet jeśli pracowały "na czarno".
- W większości przypadków dochodzi do umowy polubownej - mówi adwokat Giuseppe Marra z Neapolu, który udziela pomocy prawnej Polakom. - Pracodawca zdaje sobie sprawę jakie konsekwencje może ponieść jeśli sprawa trafi do sądu, dlatego też godzi się uregulować polubownie zaległości finansowe. Przeważnie pracownik odzyskuje około 30% od pobieranych rocznie zarobków. Jeśli w ciągu roku pani X zarobi 10 tysięcy euro, pracując bez kontraktu należy się jej przynajmniej jeszcze 3 tysiące euro, które pracodawca "zaoszczędził". Wielu pracodawców wykorzystuje sytuację, że osoba, którą zatrudnią nie zna dobrze języka i swoich praw - wyjaśnia.
Niepraktyczne i kosztowne zatrudnianie
Fenomen nielegalnej pracy jest bardziej odczuwalny w południowej części Włoch. I mimo tego, że rodziny, które potrzebują pomocy osób zewnętrznych np. do starszych osób otrzymują od państwa miesięczny zadatek (ponad 700 euro) nie kwapią się do "zalegalizowania" zatrudnionych opiekunek. Zatrudnienie takiej osoby oznacza dla włoskiej rodziny dodatkowe koszta związane z podatkami, składkami ubezpieczeniowymi i w przypadku choroby czy domowego wypadku muszą płacić za dni, kiedy pracownik był na zwolnieniu i nie może ich zwolnić do określonego okresu czasu. Słowem - bardzo niepraktyczne dla włoskich rodzin.
Z Neapolu dla polonia.wp.pl
Anna Smolińska