Polacy podkładali bomby w IKEI - chcieli 6 mln euro
Policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali dwóch 39-letnich Polaków podejrzanych o podkładanie od maja do września tego roku bomb w hipermarketach IKEA w pięciu europejskich krajach. Adam K., mózg terrorystycznych ataków, pracował jako menedżer w kilku dużych korporacjach, m.in. sieci supermarketów, znał cztery języki - poinformowała Komenda Główna Policji. Przestępcy domagali się od sieci IKEA wypłaty okupu 6 mln euro.
Grozi im do 10 lat więzienia.
Mężczyźni, którzy w sumie doprowadzili do sześciu eksplozji, zostali aresztowani na trzy miesiące - zdecydował wrocławski sąd.
Jak poinformował dziennikarzy Wiesław Bilski z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, która prowadzi śledztwo, Adam K. i Mikołaj G. są podejrzani o sprowadzenie zagrożenia dla ludzi i mienia w celu osiągnięcia korzyści materialnej oraz wymuszenie rozbójniczego. Grozi im za to do 10 lat więzienia.
- Na tym etapie śledztwa nie mogę powiedzieć, czy mężczyźni przyznają się do zarzucanych im czynów. Złożyli obszerne wyjaśnienia - mówił Bilski. Według policji mężczyźni mieli poważne problemy finansowe.
Bomby były coraz mocniejsze i groźniejsze
Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, potwierdzając wcześniejsze nieoficjalne informacje, mężczyźni zostali zatrzymani na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Jeden z nich Mikołaj G. był już wcześniej notowany za przestępstwa narkotykowe. Drugi - Adam K. pracował jako menedżer w kilku dużych korporacjach, m.in. sieci supermarketów.
- Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu, która nadzoruje prowadzone przez CBŚ śledztwo, postawiła im już zarzuty wymuszenia rozbójniczego i sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób - dodał rzecznik.
Sokołowski poinformował, że w wykrycie sprawców podkładania ładunków wybuchowych i eksplozji w centrach IKEA zaangażowanych było kilkuset funkcjonariuszy CBŚ. W końcowym etapie włączyły się też policje z krajów, w których dochodziło do wybuchów i Europol.
Z ustaleń policjantów wynika, że obaj mężczyźni pomiędzy 30 maja a 2 września br. terroryzowali sklepy sieci IKEA. Improwizowane ładunki wybuchowe niewielkiej mocy eksplodowały w Belgii, Holandii, Francji. Z czasem dochodziło do eskalacji i wybuchy były coraz silniejsze. Przedostatni wybuch w Niemczech w Dreźnie - ranił niegroźnie kilka osób. na szczęście nikt nie został ranny. Po podłożeniu ostatniej z bomb - w Pradze - sprawcy zażądali od firmy okupu w wysokości 6 mln euro, a w razie zwłoki w wypłaceniu pieniędzy, zagrozili kolejnymi wybuchami. Zwłoka miała też skutkować wzrostem okupu.
- Ponieważ ładunki były coraz mocniejsze, istniało poważne zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób. Liczył się czas - zaznaczył Sokołowski.
Robili wszystko, by nie pozostawić polskiego śladu
Jak dodał Sokołowski, początkowo wszystkie te incydenty bombowe traktowano indywidualnie, a każde państwo, w którym do nich doszło, prowadziło odrębne postępowania. - Informacje zebrane przez CBŚ, dały jednak podstawy do połączenia tych spraw. Z ustaleń polskich policjantów wynikało, że to właśnie w Polsce przebywają osoby odpowiedzialne za te incydenty i że właśnie z Polski kierowane są żądania okupu - podkreślił rzecznik.
Zaznaczył równocześnie, że sprawa była trudna do wykrycia, ponieważ sprawcy robili wszystko, by nie pozostawić "polskiego śladu na miejscu przestępstwa". - Korzystali przy tym z nowoczesnych technologii, pokonywali tysiące kilometrów i stosowali różnego rodzaju metody kamuflażu - dodał.
Komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk wyjaśnił, że sprawcy byli dobrze przygotowali. Prawdopodobnie bomby konstruowali w kraju, w którym chcieli ją podłożyć. Używali masek lateksowych i peruk, aby nie można ich było zidentyfikować. Prawdopodobnie też za każdym razem wspólnie podkładali ładunki wybuchowe. Po pierwszych czterech detonacjach nie kontaktowali się ze sklepem, nie wysuwali żądań.
Ostatecznie mężczyźni po ostatnim wybuchu w Pradze 2 września skontaktowali się z zarządem Ikea w Szwecji i zażądali 6 mln euro okupu. Dzwonili z Dolnego Śląska. - Uprzedzili, że jeśli nie dostaną pieniędzy, to wybuchów będzie więcej, będą coraz silniejsze, a kwota okupu będzie rosła - mówił Matejuk. Miesiąc później, 5 października, policji udało się zatrzymać przestępców w woj. kujawsko-pomorskim.
Jak wynika z ustaleń policji Mikołaj G. był już wcześniej notowany za przestępstwa narkotykowe. Natomiast Adam K. pracował jako menedżer w kilku dużych korporacjach, znał kilka języków i miał dużą wiedzę techniczną i teleinformatyczną. Obaj pochodzą z Gdyni.
NaSygnale.pl: "Despero" zeznawał w sprawie Papały. Co powiedział?