Polacy po ślubie humanistycznym: brakuje zrozumienia
Ślub humanistyczny był dla nas ogromnie wzruszającym przeżyciem. Nie jesteśmy wojującymi ateistami, nie szukamy rozgłosu. Po prostu chcieliśmy wziąć ślub zgodnie ze swoimi przekonaniami, nie przysięgać na państwo ani na żaden kościół. Teraz brakuje nam zrozumienia - powiedział Wirtualnej Polsce Miłosz Kuligowski. 9 grudnia w Warszawie Miłosz wziął z Moniką Szmidt pierwszy ślub humanistyczny w Polsce.
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9479814,kat,32834,galeriazdjecie.html )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9479814,kat,32834,galeriazdjecie.html )
Pierwszy taki ślub w Polsce
WP: Czym był dla Was ślub humanistyczny?
Miłosz Kuligowski: Przede wszystkim ogromnie wzruszającym przeżyciem. Nie tylko mogliśmy zawrzeć związek małżeński w sposób zgodny z naszymi przekonaniami, ale i mieliśmy to szczęście, że sami budowaliśmy i akceptowaliśmy od początku do końca treść oraz formę ceremonii. Dzięki temu ceremonia w pełni odzwierciedlała nasze poczucie estetyki, konkretne poglądy i idee, przedstawiała to co buduje na co dzień naszą więź, ukazywała szczególnie dla nas ważne myśli i wyjątkowe dla naszego życia osoby, bez których po prostu nie byłoby Moniki i Miłosza - "nas".
WP: Specjalnie na Wasz ślub przyjechała Jane Bechtel ze Szkockiego Towarzystwa Humanistycznego, które odprawiała ceremonię razem z Krzysztofem Tanewskim z Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Tanewski powiedział, że obecność Jane Bechtel podkreśla m.in. "afirmację równouprawnienia kobiety i mężczyzny w małżeństwie, i społeczeństwie przez humanistów.
- Bardzo cieszymy się, że naszymi celebransami byli Jane i Krzysztof, bo to cudowne osobowości, które dały nam kawałek siebie - podzieliły się z nami własnym szczerym ciepłem. Ceremonia ślubu była dla nas – także dzięki nim - pięknym uwieńczeniem tego wszystkiego, co się działo przed nią. To było wspólne budowanie uroczystości, wspólny wybór tekstów, wydobywanie z pamięci różnych ważnych momentów, zmaganie się z tymi wszystkimi problemami, jakie przed nami się pojawiały.
- Spotkaliśmy niesamowitych ludzi, którzy pomogli nam jako parze kolejny raz się rozwinąć. Wszystko to było dla nas obojga co najmniej tak samo ważne jak sama ceremonia. Nasz ślub to nie sama ceremonia, która się odbyła w niedzielę 9 grudnia, ale i kilka tygodni przed tą datą i zapewne kilka po niej.
WP: Jakie wrażenia po ślubie? Jak zareagowali inni ludzie na Waszą decyzję?
- Mieszane. Jesteśmy niewątpliwie szczęśliwi i bogatsi o nowe doświadczenie. Po ślubie pojawiło się dużo pozytywnych słów, rozważań i gestów i to przede wszystkim teraz chcę podkreślić. Nie zależało nam na rozgłosie, dlatego zaskoczyły nas niektóre reakcje. Trochę smuci fakt, że w naszym kraju wierzący i niewierzący to dwie grupy nastawione przeciwko sobie – przynajmniej tak to wygląda w mediach. Niektóre pytania kierowane do nas ze strony dziennikarzy również mają zabarwienie skrajnych interpretacji. Przeciwstawia się sobie dwie grupy osób – wiernych i ateistów.
WP: Czy nie jest tak, że sami zainteresowani też nie pozostają bierni?
- Tak jest, to prawda. Część wierzących twierdzi, że nasza ceremonia humanistyczna jest przejawem wojującego ateizmu, który sobie postawił za cel pokonać religię, zniszczyć instytucję małżeństwa, tradycję, rodzinę. Ateiści natomiast nierzadko podkreślają, że ślub był cudowną promocją ruchu humanistycznego, traktując go – tak przynajmniej to rozumiem - jako swoisty billboard. Przypisuje nam się przy tym motywy naszej decyzji wzięte z sufitu i absolutnie nieadekwatne do rzeczywistości. To wszystko oddala od zrozumienia prawdziwej istoty ceremonii humanistycznej. Tego nam teraz właśnie brakuje - zrozumienia, a raczej szerszego wyjaśnienia, czym była ta ceremonia dla nas i czym jest w ogóle ta ceremonia.
Rozmawiał Adam Przegaliński, Wirtualna Polska