ŚwiatPolacy nie myślą teraz o hiszpańskim obywatelstwie

Polacy nie myślą teraz o hiszpańskim obywatelstwie

Do tej pory tylko jedna Polka, siostra kobiety rannej w zamachu terrorystycznym w Madrycie 11 marca, skorzystała z oferty hiszpańskiego rządu w sprawie uregulowania statusu poszkodowanych cudzoziemców przebywających w Hiszpanii bez dokumentów - mówi działaczka organizacji polonijnej "Nasz Dom" Anna Gatowska.

16.03.2004 | aktual.: 16.03.2004 20:31

Dzień po zamachach premier Hiszpanii, Jose Maria Aznar ogłosił, że - na znak solidarności z ofiarami - nakazał Ministerstwu Spraw Wewnętrznych uregulować status tej grupy imigrantów.

Osoby, które bezpośrednio ucierpiały w zamachach, a także ich dzieci, rodzice, mężowie lub żony mogą otrzymać obywatelstwo hiszpańskie, natomiast bracia lub siostry mogą ubiegać się o prawo pobytu w tym kraju.

Jednocześnie hiszpańskie MSW zapewniło, że żadna osoba przebywająca nielegalnie w Hiszpanii nie musi obawiać się zatrzymania, jeżeli np. pojawi się w kostnicy w celu dokonania identyfikacji zwłok. Cudzoziemcy nie mający uregulowanego pobytu unikają bowiem miejsc, gdzie mogliby zostać zatrzymani przez policję i deportowani.

W wyniku zamachów zginęło 201 osób, 1500 zostało rannych.

Spośród cudzoziemców zginęło czworo Polaków (sześcioro polskich rannych trafiło do szpitala), Ukrainiec, dziewięciu Rumunów, poza tym obywatele 17 krajów Ameryki Południowej, czterech państw afrykańskich oraz obywatelka Francji.

"Ranna pani Bernadeta także chce skorzystać z oferty rządu ze względu na ułatwienia formalne i możliwość otrzymania renty czy odszkodowania, ale ona nie chce tutaj zostać, woli wrócić do Polski. Teraz czeka na swojego męża, który wyrabia sobie paszport w kraju" - mówi Anna Gatowska.

"Bernadeta jest poparzona, przede wszystkim ręce, a należy do energicznych, samodzielnych kobiet. Cierpi także dlatego, że musi być karmiona, sama nie może chwycić łyżki" - opowiada działaczka polonijna. - "Przejeżdżamy do niej, żeby nie czuła się samotna, żeby miała kogoś przy sobie. Cała jej najbliższa rodzina jest w Polsce. Mąż pracuje w hucie szkła, dzieci chodzą do szkoły w kraju".

"Większość poszkodowanych Polaków nie myśli teraz o sprawie obywatelstwa czy stałym pobycie, oni wciąż próbują się pozbierać, wielu wciąż jest w szoku" - powiedział zajmujący się na co dzien rannymi i ich rodzinami kapelan Polaków w Madrycie, ks. Marian Sulik.

"Leżący w madryckim szpitalu, ciężko poparzony Waldek miał dziś operowaną nogę. Chłopak jest w dołku psychicznym" - mówi ksiądz.

Inni, mniej poszkodowani fizycznie, skarżą się na problemy ze słuchem. "Prawie wszyscy, którzy byli w pociągu, gdzie wybuchły bomby, maja uszkodzony słuch" - powiedziała Gatowska.

Basia nie ucierpiała fizycznie tylko dlatego, że w momencie wybuchu bomby zasłonił ją wagon innego pociągu stojącego na peronie. Od tamtej pory jest jednak wciąż "roztrzęsiona" i "ma w głowie huk".

Halina też nie została ranna, ale była w tym pociągu. Teraz cierpi na koszmary nocne, wystarczy, że usiądzie i wszystko do niej powraca - huk eksplodujących bomb, obraz rozrzuconych szczątków ludzkich.

"Oni wciąż potrzebują pomocy psychologa - twierdzi Anna Gatowska. - Na inne sprawy za wcześnie".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)