Polacy nareszcie zbadają miejsce katastrofy w Smoleńsku
W czwartek 30 września polscy archeolodzy udadzą się na miejsce katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia; podczas pobytu, który ma potrwać kilka dni, dokonają oględzin tego miejsca - poinformowała kancelaria premiera.
23.09.2010 | aktual.: 23.09.2010 16:20
Archeolodzy będą mieli status ekspertów i będą korzystać z pomocy służb konsularnych oraz polskiej ambasady. Wyjazd został zorganizowany we współpracy polskiej i rosyjskiej prokuratury.
Podczas pierwszego etapu prac archeolodzy dokonają wstępnych oględzin miejsca katastrofy, żeby dostosować metody badawcze do tego, co tam zastaną; po oględzinach będą mogli zaplanować swoje dalsze działania, które mają nastąpić w możliwie krótkim terminie.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w czwartek przez dziennikarzy w sejmie o wyjazd archeologów do Smoleńska, odpowiedział, że "na pewno zawsze jakaś możliwość jest dobra, ale to jest grubo za późno".
Archeolog dr Anna Zalewska z UMCS w Lublinie, która ma znaleźć się w grupie udającej się do Smoleńska poinformowała, że archeolodzy mają przedstawić stronie rosyjskiej strategię badań, jakie zamierzają tam prowadzić.
Jak dodała, będzie to kilkuosobowa grupa z dyrektorem Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie prof. Andrzejem Buko na czele.
- Nie będą tam podejmowane żadne badania, do tego nie jesteśmy upoważnieni, będą to wyłącznie archeolodzy, którzy podejmą rozmowy ze stroną rosyjską i przedstawią strategię badań - podkreśliła Zalewska. Potwierdziła informację, że polscy archeolodzy najprawdopodobniej będą w Smoleńsku 30 września.
Jak poinformowała, przedmiotem rozmów ze stroną rosyjską będą "szczegóły ewentualnej prospekcji terenowej oraz podjęcie badań powierzchniowych". - Strona rosyjska chce, byśmy przedstawili szczegóły strategii badań - powiedziała. Dodała, że do rozmów z Rosjanami archeologów zaprosiła polska prokuratura. - Dopiero po tych rozmowach zapadną decyzje, co dalej - podkreśliła archeolog.
Na razie tylko rozmowy
Prof. Buko powiedział w czwartek RMF FM, że do Smoleńska archeolodzy nie jadą ze sprzętem. - Nie, to będą rozmowy, dlatego, że o to nas proszono. Po prostu strona rosyjska chciała poznać zakres przewidywanych prac i naszych działań. Dostaliśmy tylko zaproszenie na rozmowy - podkreślił.
Prof. Buko pytany, kiedy rozpoczną się prace, odparł: - Jeżeli (rozmowy) pozytywnie się zakończą, to można przepowiedzieć, że w ciągu kilku dni po tych rozmowach.
- Na początek pojadą trzy osoby, ze mną właśnie, na ten wstępny rekonesans i na rozmowy. A po tym wszystkim okaże się ilu jest w rzeczywistości potrzebnych, jak obejrzymy na miejscu jak to wygląda - podkreślił profesor.
Dopytywany czy początek października to nie za późno na tego typu prace zaznaczył, że jest to dosyć późno, ale jeszcze możliwe. - Gdyby to była druga połowa października, byłoby zdecydowanie gorzej - zaznaczył.
Na pytanie czy jest możliwe, że zakres prac, który przedstawią archeolodzy, będzie zbyt duży i Rosjanie się nie zgodzą Buko odparł, że raczej tego nie przewiduje. Pytany jaki będzie rzeczywisty zakres prac odpowiedział, że chodzi o prospekcje powierzchniowe i zrobienie dokładnej mapy i raportu na temat stanu terenu na dzień dzisiejszy, "żeby właśnie między innymi uniknąć informacji niesprawdzonych". Kto pojedzie do Smoleńska?
Wśród 21 osób proponowanych pod koniec maja przez polską prokuraturę wojskową do udziału w oględzinach obszaru tragedii znajduje się 10 pracowników Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie; oprócz nich na liście jest jeszcze czterech geofizyków z krakowskiej firmy "Geopartner". Są także geodeci z "Geoprzem" ze Skawiny, a także badacze z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytetu Wrocławskiego.
We wniosku napisano, że chodzi o "przeprowadzenie uzupełniających oględzin miejsca katastrofy mających na celu odnalezienie ewentualnych pozostałych szczątków ofiar, fragmentów samolotu, jego wyposażenia oraz ruchomości należących do osób znajdujących się na pokładzie, połączonych z prospekcją terenową z wykorzystaniem metod archeologicznych i geofizycznych z udziałem specjalistów z zakresu archeologii i geofizyki".
Prof. Buko zapowiadał w maju, że zasięg prac obejmie dokładne przeszukanie powierzchni terenu, prospekcję geofizyczną oraz wykonanie planigrafii i dokumentacji znalezisk. Na miejscu zostanie założona siatka geodezyjna, która pozwoli z dokładnością do jednego centymetra przeszukać miejsce nie tylko bezpośredniego upadku samolotu, ale także jego dalsze obrzeża.
Buko podkreślił, że na terenie katastrofy Tu-154M nie będą prowadzone wykopaliska. - Kopać nie będziemy, bo na tym etapie to jest praca w ciemno. Wskażemy jedynie, dzięki geofizykom, miejsca, które warto byłoby jeszcze dodatkowo zbadać - mówił Buko. Jak tłumaczył, to, co znajduje się pod powierzchnią terenu, geofizycy sprawdzą za pomocą urządzeń geomagnetycznych. Dodał też, że podczas prac będą wykorzystane profesjonalne wykrywacze metali.
Naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski powiedział, że do Smoleńska wyjedzie polski prokurator i trzech ekspertów z Polskiej Akademii Nauk, by ustalić warunki wyjazdu polskich archeologów na miejsce tragedii. Parulski ma nadzieję, że będą oni mogli zacząć tam pracę jeszcze w tym roku. Ujawnił, że strona rosyjska miała wątpliwości prawne co do dopuszczalności prac polskich archeologów.
- O opinię w tej sprawie pytano aż pięć różnych resortów. Ostatecznie Główna Prokuratura Federacji Rosyjskiej wyraziła zgodę - powiedział.
"W Smoleńsku wciąż mogą znajdować się szczątki ofiar"
Naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski powiedział, że ma "głębokie przeświadczenie", iż na miejscu katastrofy samolotu Tu-154 nadal mogą znajdować się szczątki ofiar. Parulski powiedział to podczas konferencji prasowej na temat aktualnego stanu śledztwa w sprawie katastrofy TU-154 pod Smoleńskiem.
O tym, że jest zgoda strony rosyjskiej na przyjazd polskich specjalistów w celu zbadania miejsca kwietniowej katastrofy samolotu pod Smoleńskiem poinformował zastępca prokuratora generalnego Rosji Aleksandr Zwiagincew.
Kancelaria premiera poinformowała, że polscy archeolodzy rozpoczną pracę w Smoleńsku w czwartek 30 września. Wyjazd został zorganizowany we współpracy polskiej i rosyjskiej prokuratury. Będzie to pierwszy etap prac, podczas którego zostaną dokonane wstępne oględziny miejsca katastrofy; ma on potrwać kilka dni. Gen. Parulski powiedział, że oględziny miejsca katastrofy będą połączone z działaniami archeologów i geodetów. - Mamy nadzieję, że oględziny rozwieją wszelkie wątpliwości, bo nadal mamy głębokie przeświadczenie, że na miejscu katastrofy mogą znajdować się szczątki ofiar - dodał. Naczelny prokurator wojskowy ujawnił, że strona rosyjska miała wątpliwości prawne co do dopuszczalności prac polskich archeologów.
Parulski i Szeląg przyznali, że - mimo apeli ponawianych od maja - strona rosyjska wciąż nie zabezpieczyła wraku rozbitego samolotu, którego szczątki ułożono w miejscu przylegającym do lotniska Siewiernyj. Prokuratorzy przypomnieli, że wrak pozostaje w dyspozycji rosyjskiego MAK, a z wcześniejszych ustaleń wynika, że miała go zabezpieczyć brezentem firma zewnętrzna.
- Widocznych zmian nie dostrzegliśmy - zaznaczył Parulski. Zapewnił, że przy wraku dyżurują milicjanci i polscy dyplomaci. Poinformował, że gubernator Smoleńska miał przeznaczyć na zabezpieczenie wraku 7 mln rubli, za które będzie wykonana "kopuła", będąca trwalszym zabezpieczeniem niż brezentowa płachta.
Rzecznik gubernatora smoleńskiego Andriej Jewsiejenkow zapytany dlaczego szczątki polskiego samolotu jeszcze nie zostały zabezpieczone i kiedy zostanie to zrobione powiedział: - Pytania te proszę zadać organom prowadzącym śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy. My nie jesteśmy upoważnieni do zajmowania się tymi sprawami.
Polscy prokuratorzy nie wiedzą, co kierowało osobami, które zleciły cięcie szczątków prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Zdjęcia obrazujące takie działania wobec resztek wraku pokazała ostatnio TVP. Szeląg pytany, czy to niszczenie dowodów odparł, że wbrew pozorom odpowiedź "nie musi być jednoznaczna", choć generalnie takie działania można uznać za utrudnianie oceny danego dowodu rzeczowego.
Powiedział, że powinno się w jak najmniejszym stopniu "ingerować w strukturę fizyczną dowodu rzeczowego". Zarazem dodał, że trzeba brać pod uwagę też "inne okoliczności". Wyraził przypuszczenie, że podstawą takiej decyzji mogła być np. konieczność pocięcia elementu samolotu na mniejsze części, by można je było przetransportować.
Podczas konferencji prokuratorzy żalili się również na "chaos informacyjny", jakie wywołują osoby wypowiadające się w mediach na temat katastrofy.
"To nas boli"
To nas boli, że wciąż tam są znajdowane szczątki ludzkie - powiedział gen. Krzysztof Parulski, zapytany o szczątki znalezione ostatnio na miejscu katastrofy w Smoleńsku przez pielgrzymkę motocyklistów.
Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg podkreślił, że nie każdy dostarczony kawałek blachy w rzeczywistości jest częścią Tu-154. Dodał, że dlatego zawsze osoba, która w Smoleńsku znalazła element wyposażenia samolotu lub szczególnie - szczątki ludzkie - jest przesłuchiwana.
Zastępca szefa Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gdyni ppłk Marek Piotrowicz poinformował, że w środę do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który twierdził, że na początku września na terenie lotniska pod Smoleńskiem znalazł szczątki, najprawdopodobniej ludzkie. Szeląg powiedział, że - jako nieprzydatny dla rozstrzygnięcia całej sprawy - oddalono wniosek mec. Rafała Rogalskiego (pełnomocnika m.in. Jarosława Kaczyńskiego) o przesłuchanie Parulskiego na okoliczność jego udziału w sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Szeląg wyjaśnił, że charakter wniosku odnosi się do okoliczności niejawnych. Podkreślił, że nawet gdyby rzecz nie dotyczyła spraw tajnych, to on i tak nie wypowiedziałby się o tej sprawie przez wzgląd na przyzwoitość. Adwokatowi chodziło o to, że w czasie sekcji ciała prezydenta okazało się, iż na sekcyjnym stole są fragmenty ciała w generalskim mundurze.
Sam Parulski oświadczył, że nie uchybił standardom pracy prokuratora; dodał, że przy sekcji ciała prezydenta był obecny konsul RP. Przypomniał, że sam J. Kaczyński nie zgłaszał 10 kwietnia uwag co do tożsamości ciała swego brata - prezydenta RP, gdy je identyfikował, zaś na fragmenty innego ciała, które znajdowały się na stole sekcyjnym, uwagę zwrócił on sam, jako polski prokurator obecny w czasie sekcji ciała prezydenta.
"Będziemy szukać kolejnych części rozbitego tupolewa"
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski wyraził zadowolenie z deklaracji strony rosyjskiej, która zgodziła się, by miejsce katastrofy pod Smoleńskiem zbadali polscy eksperci. Wyraził nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
Minister Kwiatkowski przypomniał, że o możliwość zbadania miejsca katastrofy przez polskich specjalistów od pewnego czasu starał się polski rząd i prokuratura, a zgoda Rosjan w tej sprawie była oczekiwana".
- Mam nadzieję, że za tymi słowami kryją się praktyczne możliwości jej realizacji w jak najszybszym możliwym terminie. Nie ukrywamy, że nam na tym niezwykle zależy - oświadczył minister.
Jak dodał, na miejsce pojadą specjaliści, którzy będą mogli przeprowadzić badania archeologiczne i ewentualnie znaleźć jeszcze na miejscu fragmenty rozbitego tupolewa. Minister podkreślił też, że tego typu badania przeprowadzone przez polską stronę w przypadku tej katastrofy - która wiąże się z silnymi emocjami wszystkich Polaków, ale szczególnie rodzin ofiar - dadzą poczucie, że będzie "dużo mniejsze prawdopodobieństwo, że coś tam na miejscu katastrofy pozostało".
W katastrofie Tu-154M pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu sowieckiego NKWD na polskich oficerach.
Prokuratura ma już większość akt nt. organizacji lotu
Wojskowa prokuratura dostała już większość dokumentów dotyczących organizacji lotu i wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Rosji 10 kwietnia, jak i materiały związane z remontem obu rządowych tupolewów. Śledczy wciąż czekają na inne ekspertyzy, m.in. fonoskopijne.
Szef prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg powiedział, że prokuratura dostała już większość dokumentów dotyczących organizacji lotu i wizyty prezydenta, jak i materiały związane z remontem obu rządowych tupolewów. Śledczy mają też już opisane szczegółowo przez biegłych zdjęcia satelitarne lotniska w Smoleńsku.
Prokuratura nadal czeka zaś na opinię fonoskopijną rozmów w kokpicie samolotu; ekspertyzę policji, dotyczącą filmu prezentującego "postępy mgły" w Smoleńsku 10 kwietnia, oraz opinie ABW o słynnym filmie z internetu nakręconym na miejscu katastrofy, a także o telefonach komórkowych ofiar tragedii. Jak powiedział Szeląg, część tych telefonów była aktywna w chwili katastrofy i zalogowana do rosyjskiego systemu łączności.
W sumie w polskim śledztwie przesłuchano już ponad 500 świadków (włącznie z przesłuchanymi na wniosek Rosji). W planie prokuratura chce jeszcze wezwać ok. 50 świadków; ich liczba może się zwiększyć. Prokuratura wysłała w sumie sześć wniosków o pomoc prawną do Rosji, jeden do Białorusi i jeden do USA.