Trwa ładowanie...
d2ykb5p
21-06-2006 07:52

Polacy muszą przegrywać

Kiedy ekwadorscy napastnicy po raz drugi pokonali Artura Boruca, wraz ze znajomymi zgodnie uznaliśmy, że proponowane przez Romana Giertycha wychowanie patriotyczne jest potrzebne. Brazylijczycy czy Argentyńczycy nie muszą uczyć się miłości do ojczyzny. Wystarczy, że ich piłkarska reprezentacja wyjdzie na boisko. Paweł Janas postawił jednak Giertycha pod ścianą. Tak nam się wydawało 9 czerwca. Jednak podczas meczu z Niemcami musiałem po raz kolejny uznać, że sprawa z patriotyzmem jest znacznie bardziej skomplikowana.

d2ykb5p
d2ykb5p

Podczas meczu z Niemcami, z którymi – tak jak w życiu – nie wygraliśmy nigdy (jeśli nie liczyć podrabianych Niemców z NRD i utopionych w podgrunwaldzkich bagnach Krzyżaków) wszystko nagle stało się tak bardzo biało-czerwone, jak nie było od pierwszomajowego pochodu w połowie lat 60. Wbrew wszelkim znakom na niebie i na boisku, wierzyliśmy (albo udawaliśmy, że wierzymy), śpiewaliśmy i czuliśmy się Polakami.

Tym razem porażka przyszła z iście ułańską fantazją – w ostatnich sekundach – dając wcześniej wielokrotnie (dla zmyły) do zrozumienia, że Opatrzność nad nami czuwa. „Uwierzyliśmy w tę szczególną ochronę Opatrzności” – powiedział komentator radiowy, kiedy sędzia odgwizdał koniec spotkania. Jakież to polskie – wielka nadzieja, stracone złudzenia, a wszystko z delikatną domieszką husarskich skrzydeł i mistycznych objawień. No niestety.

Artur Boruc wkurzał się następnego dnia na „nienormalną polską mentalność”, która każe nam się cieszyć z tego, że wprawdzie przegraliśmy, mimo iż walczyliśmy. A kurcze, z czego mamy się cieszyć, jeśli nie z tych pięknych złudzeń - przez moment, w jakimś zbiorowym zaślepieniu, branych za rzeczywistość? Jeśli nie z tego tragicznego uniesienia na chwilę przed rozharataniem przez brutalną prawdę o naszej rzeczywistej pozycji wobec przeciwnika? Jeśli nie z pięknej wiary w niemożliwy cud? No z czego?

Więc to nie jest tak, jak pomyśleliśmy sobie podczas meczu z Ekwadorem, że tylko zwycięstwa wyzwalają w nas miłość do ojczyzny. Tak może jest z Brazylijczykami i Argentyńczykami, którzy nie mają tak bogatej tradycji narodowych klęsk i upokorzeń. W nas porażka wyzwala najgłębsze poczucie solidarności, potrzebę bycia razem, wznoszenia w górę porwanej przez wiatry dziejów chorągwi. Możemy wygrywać, owszem, ale pod warunkiem, że chodzi już tylko o tzw. honor. Dzięki temu współczucie jest głębsze, litość bardziej lepka.

d2ykb5p

Kiedy przegrywamy, przepełnia nas współczucie, wsobna litość się z nas wylewa i zatapia wzajemne animozje. Wspólna nienawiść do sprawców porażki - w tym przypadku: dziwaka Janasa (zawsze przegrywamy przez dziwaków) i zdrajców Podolskiego i Klose (... zawsze przegrywamy przez zdrajców) tylko umacnia narodowe więzi. Wszyscy klienci baru, koło którego przechodziłem 14. czerwca z miłością patrzyli na kibica, który krzyczał, gdy tylko Podolski pojawił się na ekranie telewizora: „spalimy twoją wioskę, Folksdojczu".

W tej sytuacji słuszna wydaje się propozycja Romana Giertycha, który chce wyizolować historię Polski z historii świata. Patrząc z punktu widzenia świata przerżnęliśmy z Ekwadorem i Niemcami i okazaliśmy się jedną z najsłabszych drużyn. Z punktu widzenia naszej własnej, autystycznej historii strzeliliśmy dwie bramki na tym mundialu. Huraaaaaaa!

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

d2ykb5p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ykb5p
Więcej tematów