Zobaczyła cenę za piwo w Jastarni. "Czyżby wreszcie?"
"Wytrzymałość cenowa turystów ma swoje granice, gastronomia oraz kwatery właśnie się od niej odbijają" - piszą wczasowicze zaskoczeni doniesieniami o obniżkach cen w kurortach nad Bałtykiem. Pewna turystka zauważyła, że szklanka piwa podanego w porcie w Jastarni potaniała o kilka złotych względem początku sezonu oraz ubiegłego. Czy to koniec "paragonów grozy"?
- Jestem pięć dni w Jastarni. Widzę, że to nie jest kwestia ceny piwa, tylko większość cen idzie w dół. Naprawdę. Pokoje, campingi, jedzenie... Czyżby wreszcie? - pyta Anita, turystka z Krakowa. Post zamieściła na Facebooku w grupie poświęconej wczasom nad polskim morzem. Podkreśla w nim, że od wielu sezonów bywa w Jastarni i stara się uważnie obserwować lokalny rynek turystyczny. Twierdzi, że po raz pierwszy zauważyła spadki cen.
Wymienia przykład: "Piwo w Jastarni teraz 14 zł. A około 1 lipca 2024 płaciłam 16 zł w tym samym miejscu. Wydaje mi się, że w 2023 piwo kosztowało tu 18 zł " - napisała. W odpowiedzi komentarz innego turysty: - Idzie w dół, bo w pierwsze dwa tygodnie lipca było o połowę mniej ludzi niż w dwóch poprzednich latach w tym samym terminie. Elastyczność cenowa turystów ma swoje granice i chyba jastarniowe gastro oraz kwatery właśnie się od niej odbijają - odpisał.
Post wczasowiczki z Jastarni dotyczył Food Port w Jastarni. Właścicielka biznesu wyjaśnia w rozmowie z WP: - Wprowadzamy delikatne obniżki cen, zależne od natężenia ruchu turystów w mieście. Może być taniej względem początku sezonu. Zawsze staramy się dostosować do poczucia komfortu i zasobności portfela naszych klientów - mówi Łucja, właścicielka punktu gastronomicznego. - Ponieważ wzrosły koszty zatrudnienia pracowników oraz kilka kluczowych opłat, nie ma przestrzeni na to, aby ceny wróciły do poziomu sprzed kilku lat - podsumowuje jednak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Połowa lipca to pora, kiedy w mediach powinien pojawić się wysyp "paragonów grozy". Wczasowicze, czy to znad morza, czy z gór - nie żałując ostrych słów - publikują w sieci zdjęcia rachunków wystawianych na niebotyczne kwoty.
Indeks zapiekanki. Cena zależy od liczby turystów
Jak dowiaduje się WP, w cennikach punktów gastronomicznych kurortów na Półwyspie Helskim pojawiły się obniżki. Na razie ostrożne, o złotówkę lub dwie. - W czerwcu, czyli na początku sezonu wakacyjnego, właściciele starają się wybadać nastroje, czy klienci są skłonni zaakceptować wyższe ceny. Potem następuje weryfikacja. Właśnie wznowiłem działalność baru przy ruchliwej ulicy. Ustalając ceny, patrzę, ile osób krąży po deptaku i co inni mają na cennikach - tłumaczy jeden z lokalnych przedsiębiorców.
- Jastarnia zawsze była kurortem rodzinnym, ale droższym od sąsiedniego Władysławowa. W lipcu jest mniej turystów niż w poprzednich latach, musieliśmy zejść z cen - dodaje.
Rozmówca podaje jeszcze jeden przykład. 28 czerwca zapiekanka XXL w znanym barze na głównej ulicy miasteczka kosztowała 18 zł. W lipcu turyści nie dopisali, bo telewizja straszyła burzową pogodą. Cena zapiekanki spadła do 16 zł. Wyjątkiem są jednak weekendy. Wówczas do Helu i Jastarni dociera tramwajem wodnym więcej jednodniowych turystów. Zapiekana automatycznie drożeje do 18 zł, aby w poniedziałek stanieć.
Inna sprawa, że jednodniowi turyści przypływają z lekko nadszarpniętymi portfelem. Na przykład bilet na podróż z Gdyni w tym roku podrożał do 135 zł (normalny w obie strony). Mniej zostaje w kieszeni na zapiekankę czy loda.
Po ile noclegi? Było 500, będzie 300
Swoimi odczuciami dzieli się z WP pracownik informacji turystycznej. - Normalnie nocleg kosztuje 80 zł za osobę, gdy było mało turystów, zgadzano się 60 zł. Nie ma opcji, aby spadło do 50 zł. Apartamenty kiedyś były zajęte rezerwacjami z ceną 500 zł za dobę. W drugiej połowie sierpnia, czyli po długim weekendzie znajdą się za 380 - 240 zł - relacjonuje.
- Turystów jest mniej, co oznacza konkurowanie o nich cenami. Możecie śmiało pisać: że Polacy mogą już wracać nad Bałtyk - dodaje. Zastrzega, że są hotele i apartamentowce o ugruntowanej renomie, doskonale położone i tam ceny nie spadną.
- W czasach prosperity, kto tylko mógł i miał kawałek działki, pobudował sobie apartamenty, domki itp. W latach 2021-2022 ruch napędzały bony turystyczne. Z cenami noclegów doszliśmy do Chorwacji i Hiszpanii. Teraz konkurencja stała się ogromna i naprawdę ciężko mieć zapełniony obiekt, trzymając zaporowe ceny - zwierza się przedsiębiorca prowadzący pensjonat i apartamentowiec na półwyspie.
Najdokładniejsze dane o cenach w wakacyjnych kurortach przedstawia Główny Urząd Statystyczny w kwartalnych raportach pt. "Wykorzystanie turystycznych obiektów noclegowych". Informacje są publikowane z kilkumiesięcznym opóźnieniem. To, czy nadchodzi koniec "paragonów grozy", będzie można stwierdzić pod koniec roku.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski