Polacy lekko ranni w Iraku
Ładunek nieznanego pochodzenia,
najprawdopodobniej niewybuch przyniesiony przez nieświadomą
zagrożenia dziewczynkę, lekko ranił trzech polskich
żołnierzy z bazy Echo w Diwanii. Ich życiu nie zagraża
niebezpieczeństwo, ale dziewczynka zmarła, choć natychmiast
udzielono jej pomocy.
24.11.2005 | aktual.: 24.11.2005 14:33
Wszystko wskazuje na to, że dziewczynka niosła saperom znaleziony niewybuch. Wyklucza się możliwość zamachu. Rzecznik dowodzonej przez Polaków wielonarodowej dywizji Centrum-Południe ppłk Sylwester Michalski poinformował, że wojsko powiadamia o wypadku rodziny rannych żołnierzy. Doznali oni niegroźnych obrażeń kończyn, jeden także klatki piersiowej. Lekarze zapewniają, że ranni czują się już dobrze.
Do wypadku doszło przed południem, 3 km od bazy Echo. Kolumna pojazdów z saperami zatrzymała się w uznawanej za bezpieczną odległości 800 m od miejsca przeznaczonego do niszczenia znalezionych ładunków i amunicji. Zgodnie z zasadami obowiązującymi przy tego rodzaju pracach, od miejsca zatrzymania pojazdów na miejsce likwidacji ładunków idzie tylko patrol w składzie: saper, łącznościowiec i sanitariusz.
W pobliżu pojazdów, wśród których, zgodnie z przepisami, była też karetka, bawiły się irackie dzieci. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dziewczynka niosła do żołnierzy przedmiot, który prawdopodobnie upuściła - i wtedy doszło do eksplozji. Nic nie wskazuje, by ktoś posłużył się dzieckiem, by dokonać zamachu. Wydaje się, że był to efekt zabawy dzieci nieświadomych niebezpieczeństwa.
Chociaż prowadzono kampanie uświadamiające, wydaje się, że trzeba będzie je ponowić w szkołach i szczególnie wśród ubogich rodzin, bo to ich dzieci zwykle wałęsają się po śmietniskach czy okolicach, gdzie są pozostałości wojenne - powiedział polskim dziennikarzom w Diwanii płk Jacek Kwiatkowski, szef oddziału inżynieryjnego dywizji.
W jego opinii niewybuch był raczej mały, mniejszy niż granat moździerzowy czy pocisk artyleryjski, w przeciwnym razie skutki mogły być znacznie tragiczniejsze. Szczątki tego, co eksplodowało, badają eksperci i Żandarmeria Wojskowa.
Szef oddziału medycznego płk Robert Salamon poinformował, że trzej poszkodowani żołnierze są po zabiegach operacyjnych i w szpitalu pozostaną około tygodnia. Potem powinni wrócić do służby, nie zamierzamy ich wysyłać do głównego szpitala w Bagdadzie - dodał. To było wojskowe szczęście, drobny wybuch i drobne rany odłamkowe - kończyn oraz jedna, powierzchowna rana klatki piersiowej - ocenił płk dr Salamon.
Jest to najpoważniejszy wypadek z udziałem polskich żołnierzy od lipca tego roku, kiedy służbę w Iraku rozpoczęła piąta zmiana polskiego kontyngentu w dywizji Centrum-Południe.
Wojciech Tumidalski