"Polacy głupieją nad Bałtykiem". Ryzykują życiem
Nieważny sztorm, wysokie fale czy czerwona flaga na stanowisku ratowników. - Po przyjeździe nad morze część ludzi zachowuje się tak, jakby stracili zupełnie instynkt samozachowawczy - mówi Wirtualnej Polsce Jacek Cegła z magistratu w Ustce i przypomina: Morze Bałtyckie to nie basen albo park wodny.
30.06.2017 | aktual.: 30.06.2017 18:11
Ledwo rozpoczęły się wakacje, a już kilka razy informowaliśmy o akcjach ratowniczych na bałtyckich plażach. W Niechorzu ponad 10 minut pod wodą znajdował się 11-latek, który z matką kąpał się w pobliżu falochronu. W Ustce do wody weszło trzech mężczyzn i zaczęli tonąć - jednego do tej pory nie odnaleziono.
- Ludzie głupieją, jak zobaczą morze. Niektórzy wskakują do wody wprost z auta po przyjeździe. Nieważne, że fale są tak ogromne, że przykrywają dzieci, a to wcale nie jest latem takie rzadkie - mówi nam wędkarz spotkany na pirsie w porcie w Rowach. - Co roku media mówią o utonięciach, a turyści i tak robią swoje i proszą się o kłopoty - dodaje pan Józef.
Jego obserwacje potwierdzają służby, które starają się uchronić wczasowiczów przed niebezpieczeństwem na bałtyckich kąpieliskach.
- Każdego dnia widzimy, jak ludzie lekceważą zagrożenie i tracą zdrowy rozsądek. Trzy dni temu ściągaliśmy dzieci z zalewanego falami falochronu i betonowych bloków, które go wzmacniają... Rodzice tylko patrzyli, nie reagowali, a od tragedii był zaledwie krok - opowiada Piotr Dąbrowski z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowe w Słupsku, którego ratownicy dyżurują na plażach Pomorza Środkowego.
Z pubu wprost do morza
Z policyjnych statystyk wynika, że ponad połowa ofiar fal Bałtyku to ludzie, którzy weszli do wody pod wpływem alkoholu. - Jeśli byliśmy w pubie, wypiliśmy kilka piw to nie pływajmy, nie kąpmy się. Nikt nie jest Supermanem, a Bałtyk niestety bardzo szybko weryfikuje takie przekonanie - przestrzega szef ratowników z wybrzeża słupskiego.
- Z naszych obserwacji wynika, że to nie głęboka woda, ale przede wszystkim płytka wyobraźnia jest przyczyną tragedii. Trudno zachować spokój, widząc pijanych i zataczających się turystów, którzy stoją po pas w wodzie - dodaje Jacek Cegła z Urzędu Miejskiego w Ustce.
Tych miejsc trzeba unikać
Kolejnym grzechem wczasowiczów jest brawura. - Jedni popisują się przed dziewczyną czy żoną, inni przeceniają swoje umiejętności. Wypływają poza strefę oznaczoną bojami albo kąpią się sami w nocy, kiedy w razie kłopotów nie ma szans na pomoc - wylicza Dąbrowski.
Ratownicy szczególnie ostrzegają przed kąpielą w pobliżu falochronów, ostróg i innych budowli. - Są tam bardzo niebezpieczne i silne prądy. To tak, jakby kogoś wrzucić do pralki - tak w tym miejscu zachowuje się ciało człowieka po porwaniu przez fale. Dopiero 10 m od tego "kotła" jest bezpiecznie - wyjaśnia przedstawiciel WOPR.
Niestety ratownicy mogą tylko upominać turystów. - Współczujemy im, bo mają strzec bezpieczeństwa ludzi, a nie mają żadnych narzędzi prawnych, aby karać lekkomyślnych plażowiczów - podkreśla Cegła. Dodaje, że często wczasowicze po wygonieniu z wody przez ratowników, potrafią wracać kilka razy, bo chcą poczuć "wielką falę". - To igranie ze śmiercią - ostrzega urzędnik.