Pojechał dumnie, wrócił w trumnie
12 marca 1956 r. I sekretarz PZPR Bolesław Bierut zmarł w Moskwie. Paradoksalnie, został wykreowany z tego powodu na drugiego Reytana, bohatera, który drogo zapłacił za opór.
08.03.2006 | aktual.: 08.03.2006 13:08
Bierut pojechał do Moskwy na XX Zjazd KPZR. Od dawna chorował. W grudniu 1955 r. przeszedł zapalenie płuc. Pojawiły się powikłania. W Moskwie zapadł na grypę. Jego stan zdrowia z godziny na godzinę pogarszał się. W ściśle tajnym raporcie czytamy: „Biuro Polityczne zawiadamia, że po przebytym ciężkim zapaleniu płuc (powtórnym) u towarzysza Tomasza (taki pseudonim nosił Bierut – przyp. red.) w dniu 11 marca nastąpiły poważne komplikacje sercowe, które według wstępnych orzeczeń lekarskich wymagać będą wielotygodniowego, intensywnego leczenia”.
Niewykluczone, że pogorszenie nastąpiło po wysłuchaniu tajnego referatu Nikity Chruszczowa, piętnującego zbrodnie Stalina (patrz „Wielka rewolucja referatowa”, POLITYKA 6). Edward Ochab, następca Bieruta na stanowisku I sekretarza PZPR, opowiadał Teresie Torańskiej, że referat ten wstrząsnął towarzyszem Tomaszem. Nic dziwnego. Przywódca ZSRR zburzył mit Wielkiego Budowniczego Socjalizmu. Przyczyniło się to do erozji wiary w słuszność i sprawiedliwość komunistycznego porządku. Choć autor referatu ani słowem nie wspomniał o przywódcach krajów satelickich Związku Radzieckiego, to jednak było jasne, że uderzając w mit Stalina podważał również tytuły do rządzenia jego wiernych uczniów. Nie można się więc dziwić, że w żadnym z krajów bloku, poza ZSRR i Polską, treść referatu Chruszczowa nie została ujawniona. Niewykluczone, że w Polsce byłoby podobnie, gdyby nie śmierć Bolesława Bieruta.
Jeszcze zanim nastąpiła, Biuro Polityczne KC PZPR zdecydowało o zwołaniu narady centralnego aktywu, aby przedstawić członkom partii referat Chruszczowa. Stenogramy z narady przekazano choremu Bierutowi. Chruszczow zwierzył się później jednemu z członków polskiego kierownictwa, Stefanowi Staszewskiemu, innemu rozmówcy Torańskiej: „My byliśmy chorzy, ja byłem chory i Bierut był chory, leżeliśmy w łóżkach i stale do siebie telefonowaliśmy”. W tym miejscu Chruszczow z dumą podkreślił: „Tylko ja byłem wtedy twardy, a on słabowity, więc ja wyzdrowiałem, a on umarł, właśnie go pochowaliśmy. I było tak, że Bierut otrzymywał codziennie stenogramy z posiedzenia, które wyście tutaj zorganizowali, był przerażony tym, co się dzieje, telefonował do mnie, składał relacje i cytował mi również wasze wystąpienia. (...) Towarzysz Bierut w okresie choroby tak się tym przejął, że dostał w pewnym momencie zawału”. Zgon nastąpił o godz. 23.35. Jak wykazała sekcja zwłok, decydujący okazał się zakrzep tętnicy płucnej.
Polacy dowiedzieli się o śmierci następnego dnia rano. Byli zaskoczeni. W raporcie, którego treść polski kontrwywiad znał dzięki złamaniu szyfru bądź przeciekowi, ambasador Francji donosił z Warszawy: „Dzisiaj rano miasto było bardzo spokojne i wiadomość nie wywołała żadnej spontanicznej reakcji prócz ciekawości. Wokół sprzedawców gazet formowały się małe grupki osób komentujących wydarzenie. Mówiono mi już, że Sekretarz Generalny Polskiej Partii zostawił po sobie niewiele żalu i że z ironią wyrażano się o umiejętnościach medycyny rosyjskiej”. Maria Dąbrowska zapisała w swoim dzienniku: „Trzeba rzadkiej wierności sługi, aby umrzeć w tym samym miejscu i miesiącu, co jego pan. Łza żadna po tym człowieku z polskich oczu nie spłynie”.
Z dokumentów partyjnych wyłania się nieco inny obraz. Także szoku i żalu, który w niektórych grupach społecznych mógł być autentyczny. Pamiętajmy, społeczeństwo polskie w 1956 r. było ciągle jeszcze społeczeństwem w swojej większości chłopskim, patriarchalnym, podatnym znacznie bardziej niż dziś na poglądy autorytarne. Syn ludu, jak określała go propaganda, „bezustanną opieką otaczający oświatę ludu” i Kochany Obywatel Prezydent, mimo braku znamion rzeczywistej charyzmy, mógł być bliski niemałej części Polaków. Wielu łączyło z nim swój modernizacyjny awans, poprawę warunków życia dzięki osiedleniu się na ziemiach zachodnich, stałą pracę na socjalistycznych budowach.
Niedostatki charyzmy nadrabiano kultem, który osiągnął kulminację w kwietniu 1952 r. podczas obchodów 60 urodzin Bieruta (m.in. bardzo wybitni pisarze napisali wiersze wysławiające Bieruta na wzór Stalina). Bałwochwalcze tytuły w rodzaju Dostojny Obywatel czy Zwycięski Wódz Naszej Epoki, skandowanie nazwiska, owacje na stojąco, cytowanie i przywoływanie jego słów przy byle okazji, bezgraniczna adoracja i propagandowe uwielbienie – nie mogły nie oddziaływać. Zwłaszcza na aparat i aktyw partyjny. W liceum w Czarnkowie koło Poznania nauczyciele i uczniowie mieli przyjąć wiadomość o zgonie Bieruta ze łzami w oczach, jeden z uczniów ponoć zemdlał. W Drukarni Narodowej w Krakowie podczas wysłuchiwania komunikatu zmarł nagle na serce bezpartyjny robotnik, inny zemdlał. Nierzadko słuchający komunikatu płakali.
Dni od 13 do 16 marca ogłoszono dniami żałoby narodowej. 14 i 15 marca zwłoki Bieruta zostały wystawione na widok publiczny w gmachu KC PZPR. Tylko w godzinach pomiędzy 17 a 5 rano – jak szacował partyjny raport – przed trumną przeszło ponad 60 tys. osób czekających wcześniej na przenikliwym zimnie w prawdopodobnie najdłuższej w dziejach Polski Ludowej kolejce. Milicja odnotowała jedynie sporadyczne przypadki zakłócania spokoju, obeszło się bez poważniejszych incydentów. Raport donosił: „O godz. 6-tej do 6-tej 30 zamknięto dostęp do sali, aby umożliwić lekarzom sprawdzenie stanu zwłok i uporządkować salę. Lekarze dali pozytywną ocenę stanu zwłok i stwierdzili, że temperatura na sali jest 10 st. C, co daje gwarancję właściwej konserwacji zwłok”.
Wcałej Polsce zorganizowano żałobną celebrę. W zakładach pracy odbywały się wiece, podczas których uczestników zapoznawano z życiem i działalnością Bieruta. Wiele załóg podejmowało zobowiązania produkcyjne. W szkołach średnich i wyższych pod wpływem Związku Młodzieży Polskiej młodzież zobowiązywała się do podniesienia wyników nauczania. Ruszył bierutowski zaciąg do partii i ZMP. Przed portretami zmarłego przywódcy stanęły warty. Sporadycznie księża odprawiali modły za duszę prezydenta Bieruta. Z całego kraju przychodziły do KC wiernopoddańcze depesze, w których „społeczeństwo i młodzież wyraża swój ból oraz zapewnia kierownictwo partii, że wykonaniem obowiązków partyjnych i społecznych da wyraz wierności ideałom, którym życie całe poświęcił towarzysz Bierut”. Nieoficjalnie zastanawiano się nad miejscem pochówku. Niektórzy członkowie partii uważali, że Cmentarz Powązkowski w Warszawie jest nieodpowiedni dla wiecznego spoczynku towarzysza Bieruta. Ktoś porównywał: „Skoro królowie polscy mają miejsce na Wawelu,
dlaczego nie można dla towarzysza Bieruta znaleźć podobnego miejsca, przecież towarzysz Bierut był ważniejszy dla Polski aniżeli królowie”. I sekretarza PZPR porównywano także do Kazimierza Wielkiego, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, natomiast „towarzysz Bierut zastał Polskę w gruzach, a opuścił ją stalową”. Krążyły opinie, że zostanie pochowany w mauzoleum, które stanie na placu Stalina w Warszawie (dzisiejszy plac Defilad). Na mauzoleum było już jednak za późno. Zmieniał się klimat polityczny, nadchodziła odwilż.
Wszelako nie miejsce wiecznego spoczynku zaprzątało uwagę większości Polaków. Nie jednoczyli się pod sztandarem partii, na co liczyli przywódcy PZPR. Śmierć Bieruta ujawniła pokłady społecznego niezadowolenia. Kształtowanie się coraz bardziej krytycznych opinii pokazują raporty partyjne oraz Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego.
Początkowo opinię publiczną nurtowało jedno podważające wiarygodność władz pytanie. Dlaczego nie było komunikatu w prasie o chorobie towarzysza Bieruta, podczas kiedy o chorobie Eisenhowera „Trybuna Ludu” regularnie zamieszczała notatki? Brak jawności życia publicznego nie po raz pierwszy i ostatni w dziejach systemu zadziałała na jego niekorzyść. Pracownicy Polskiego Radia przygotowali nawet list do Komitetu Centralnego, w którym domagali się zmian składu KC za niewłaściwe informowanie społeczeństwa o chorobie i zgonie Bieruta oraz przebiegu XX Zjazdu. Interwencja kierownictwa radia zapobiegła wysłaniu listu.
Skoro Bierut nie chorował – myślano dalej – to znaczy, że nie umarł śmiercią naturalną. Jakaś pracownica Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Dzierżyńskiego w Łodzi zanosząc się płaczem krzyczała: „Nie wierzę w naturalną śmierć towarzysza Bieruta”. Szybko skojarzono, że towarzysz Tomasz był kolejnym przywódcą z krajów demokracji ludowej, który zmarł w stolicy Kraju Rad. W 1949 r. w Moskwie zmarł Georgi Dymitrow, sekretarz generalny Bułgarskiej Partii Robotniczej. Po powrocie do Pragi, ponoć w efekcie przeziębienia, jakiego nabawił się podczas pogrzebu Stalina w marcu 1953 r., umarł Klemens Gottwald, lider kumunistów Czechosłowacji.
W kraju aż huczało od plotek. Furorę robiło słowo „wykańczalnia”: „Związek Radziecki jest wykańczalnią działaczy międzynarodowego ruchu robotniczego”. Przewodniczący Rady Zakładowej Radomskich Zakładów Piekarniczych zapytał: „To co, Moskwa jest wykańczalnią?”. Kelner jednej ze stołecznych restauracji publicznie zastanawiał się, dlaczego „członkowie rządów państw demokracji ludowej umierają przeważnie w Moskwie”. Jakiś ksiądz z Łodzi po komunikacie radiowym miał zatelefonować do znajomych, których w „ironicznej formie informował o zgonie tow. Bieruta, mówiąc m.in., że to nic dziwnego, bo stamtąd się nie wraca”. Oficer WP, członek PZPR, oświadczył: „Co za pech, jak ktoś pojedzie do Moskwy, to tam zaraz umiera, tak było z Gottwaldem i tak jest z tow. Bierutem”. Już 13 marca pojawiły się pierwsze dywagacje co do przyczyn śmierci. W tej kwestii opinia publiczna podzieliła się na trzy obozy. Jedni obstawali przy zawale serca wywołanym rewelacjami XX Zjazdu: „Na XX Zjeździe doszło do rozłamu między zwolennikami
Stalina i Chruszczowa i w związku z tym towarzysz Bierut dostał ataku serca”. Sugerowano też samobójstwo oraz otrucie: „Gdyby Bierut był w USA, toby go wyleczyli, a że był w Moskwie, to go otruto”. O rzekomym spisku miał być poinformowany Konstanty Rokossowski, który nie pojechał do Moskwy, ponieważ „przewidywał lub wiedział już, co się stanie z tow. Bierutem”.
Krążyło kilka wersji na temat motywów. Na Dolnym Śląsku twierdzono, że „Bierut nie żyje, ponieważ nie chciał podpisać jakiegoś ważnego dokumentu”. Robotnik w Rzeszowie: „Bierut był najpopularniejszym współtowarzyszem Stalina oraz cieszył się wielką popularnością, wobec czego przeciwnicy spowodowali śmierć jednego i drugiego”. Pracownicy stoczni w Szczecinie utrzymywali, że Bierut został zamordowany, ponieważ sprzeciwił się podpisaniu dekretu o włączeniu Polski – jako 17 republiki – do ZSRR. A stojące w kolejce w tym mieście kobiety miały mówić, że Bierut był niewygodny, bo dawał na kościoły.
Był to najbardziej paradoksalny efekt śmierci Bieruta – zwrócił uwagę Paweł Machcewicz w swojej książce o 1956 r. Nieoczekiwanie I sekretarz awansował do rangi bohatera narodowego, który swój opór wobec radzieckich roszczeń musiał przypłacić życiem.
Wątpliwe jednak, by tę opinię podzielała większość Polaków. Śmierć Bieruta wywołała żal i smutek, zainteresowanie, falę domysłów. Ale i radość. Pod Stalinogrodem (Katowice) trzech pijanych listonoszy zatrzymywało przechodniów proponując im piwo z okazji śmierci Bieruta. W Zakładach Mechaniki Precyzyjnej w Błoniu pod Warszawą kilku pracowników podczas picia komentowało: „Nareszcie Polska odetchnie”.
Zgon Ulubieńca Partii rozbudził nadzieje w społeczeństwie. Chłopi przeczuwali, że zmieni się polityka państwa wobec wsi: zmniejszy się nacisk na zakładanie spółdzielni produkcyjnych, zniesione zostaną obowiązkowe dostawy (te zlikwidował dopiero Gierek). Także rzemieślnicy i sklepikarze liczyli na poprawę. Ludzie wierzyli, że nastąpią zmiany polityczne, które dadzą odetchnąć Kościołowi. Byli i tacy optymiści, którzy twierdzili, że nastąpi zmiana ustroju. Profetycznie wieszczono powrót Gomułki. Tych, którzy to przewidywali – z dnia na dzień przybywało. Podobnie jak odnotowywanych przez władze „wrogich napisów szkalujących Tow. Bieruta”, niszczenia żałobnych dekoracji, kolportowania ulotek. Ferment narastał.
Marcin Zaremba
Autor jest pracownikiem naukowym ISP oraz IH PAN. Cytaty pochodzą z dokumentów Archiwum Akt Nowych.