Pojawił się nowy świadek ws. linczu we Włodowie
Podczas rozprawy w sprawie
głośnego linczu we Włodowie Sąd Okręgowy w Olsztynie ustalił
nazwisko osoby, która może wnieść do sprawy nowe informacje, a o
istnieniu której nikt dotychczas nie wiedział.
Informacje o kobiecie, która miała widzieć dwóch mężczyzn wychodzących z miejsca, gdzie znaleziono zlinczowanego Józefa C. przekazała sądowi Wiesława Przerwa, mieszkanka Włodowa. Tuż po linczu to m.in. ona organizowała pomoc dla podejrzanych. O jej przesłuchanie w charakterze świadka zawnioskowała obrona.
Podczas przesłuchania Przerwa powiedziała, że osobiście nie widziała zdarzenia, natomiast przyznała, że inna z mieszkanek wsi mówiła jej o ważnych szczegółach i miała deklarować, że w razie potrzeby przyjedzie do sądu. Podała personalia tej osoby, a sąd telefonicznie uzgodnił z nią, że kobieta stawi się w sądzie już w najbliższy czwartek.
Podczas rozprawy jeden z oskarżonych, Rafał W. złożył dodatkowe wyjaśnienia. To pierwszy i jak dotąd jedyny z oskarżonych, który podczas ponownego rozpoznawania sprawy złożył wyjaśnienia. Rafał W., któremu prokuratura zarzuca udział w pobiciu Józefa C. powiedział m.in., że gdy razem z braćmi W. odchodził od bitego przez nich Józefa C. ten jeszcze żył. Dodał, że bardzo żałuje, że wziął udział w biciu.
Sąd zapowiedział, że 13 stycznia będzie chciał zamknąć proces w tej sprawie, a na 15 stycznia zaplanował publikację wyroku.
W sprawie linczu we Włodowie oskarżonych jest sześciu mężczyzn; bracia Tomasz, Krzysztof i Mirosław W. są oskarżeni o zabójstwo Józefa C., Rafał W. odpowiada za pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia, a dwaj pozostali - Stanisław M. i Wiesław K. - za znieważenie zwłok, które mieli kilkakrotnie uderzyć kijem.
W pierwszym procesie olsztyński sąd skazał braci Tomasza, Krzysztofa i Mirosława W. na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy; przy czym zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia; pozostali trzej oskarżeni także otrzymali kary w zawieszeniu.
Od wyroku odwołała się prokuratura, która domagała się wyższych kar.
Sąd apelacyjny w Białymstoku przychylił się do zarzutu prokuratora, że sąd pierwszej instancji dopuścił się błędów w ustaleniach faktycznych, w tym m.in. źle ustalił miejsce, w którym doszło do zabójstwa.
Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 r. Sąsiedzi po zdarzeniu twierdzili, że zaatakowali Józefa C., ponieważ ten groził im maczetą. Mieszkańcy miejscowości zadzwonili na policję, jednak funkcjonariusze komisariatu w Dobrym Mieście nie wysłali tam radiowozu. Policjanci ci są już za to prawomocnie skazani.