Pogrzeb rodziny, która zginęła w katowickiej katastrofie
W Chorzowie pochowano pięcioro ofiar katastrofy, do której doszło ponad tydzień temu na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. To członkowie jednej rodziny, która miała na targach swoje stoisko z paszami dla gołębi.
06.02.2006 | aktual.: 06.02.2006 16:21
We wspólnym rodzinnym grobowcu złożonych zostało pięć trumien, w tym jedna biała - 10-letniego Bartka Gruchela. Chłopiec spoczął obok ojca, Adama Gruchela oraz babci, Lidii Ropolewskiej. Do rodziny należało też małżeństwo Anety i Zygmunta Bordunów, którzy osierocili dwoje dzieci.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się mszą w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Chorzowie-Batorym. Odprawiający mszę żałobną biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej, Józef Kupny, nawiązał w kazaniu do przypowieści o Hiobie.
Był majętny, szczęśliwy i jednego dnia stracił całe bogactwo i rodzinę. Przyjaciele przyszli go pocieszać, szukali różnych argumentów, ale nic nie mogło ukoić jego bólu. My stoimy w podobnej sytuacji. Przed nami, przed ołtarzem, stoi pięć trumien, w których spoczywają ci, których kochamy - powiedział bp Kupny.
Biskup Kupny mówił też, że Jezus płacze, bo kochał tych, których my opłakujemy, bo żal mu bardzo nas, gdy tak cierpimy; żal mu tych, którzy pozostali, rodziny.
Po mszy św. w intencji ofiar, ich ciała przewieziono w długim kondukcie na pobliski cmentarz. Na cmentarzu zjawiły się setki mieszkańców Chorzowa i okolicznych miast. Zmarłych odprowadzali też przedstawiciele cechów rzemieślniczych, władz samorządowych oraz wojewódzkich.
Przed złożeniem trumien ze zmarłymi do grobu proboszcz miejscowej parafii błogosławił ich, pięciokrotnie powtarzając: "Odpoczywaj w pokoju".
Zmarli, mimo że nosili różne nazwiska, byli członkami jednej rodziny, która we wspólnej firmie produkowała paszę dla gołębi. Firma co roku wystawiała stoisko na targach gołębi pocztowych w Katowicach. Katastrofę, spośród przebywających wtedy w hali członków rodziny, przeżył tylko kierujący firmą Mieczysław Ropolewski, mąż zmarłej Lidii Ropolewskiej i dziadek 10-letniego Bartka.